sobota, 25 kwietnia 2020

Szydełkowe różności: konik i szczurek

Nie wiem, jak i kiedy mijają kolejne dni. Uciekają w takim tempie, że nie zauważam coraz większych odstępów między wpisami. Za to teraz zdecydowanie więcej czasu spędzam w domu, więc w wolnej chwili zrobiłam kilka zdjęć wcale już nie takich najnowszych "wyrobów" dla Adki. 


A w zasadzie jednego dla Ady, a drugiego dla jej koleżanki. Konik dla fanki jeździectwa miał być dodatkiem do prezentu urodzinowego, ale wirus pokrzyżował i dziecięce plany. Ada czeka każdego dnia coraz bardziej niecierpliwie na spotkanie i z każdym dniem jej przywiązanie do konika rośnie :) Swojego egzemplarza nie ma i zaczynam się obawiać, że będę musiała zacząć szydełkować drugiego, bo będzie problem z rozstaniem. 


Pluszak ma miejsce na półce nad łóżkiem. Co ja się tam naukładam, żeby jakoś wyglądało i było w miarę bezpiecznie ... :) Tam powstaje tyle różnych konstrukcji z pluszaków, książek i innych pierdół, że w głowie się nie mieści. Zawsze mam wizję przed oczami tej lawiny spadającej jej w nocy na głowę, heh. 


Dlatego na zdjęciach tylko kawałek półki. Reszta kadru nie do ruszenia - konstrukcja godna inżyniera :)
Przy okazji konika wrzucam jeszcze zdjęcia szczurka. W ogrodzie zakwitł migdałek i zmobilizował mnie do zdjęć. Tak pięknego tła chyba jeszcze nie miałam. Szkoda tylko, że jest tak ulotne i krótkotrwałe. 


Tego szczurka wychodziła sobie Ada. Chyba nie zwróciłabym na niego szczególnej uwagi, ale ona wyszperała go w książce i wypytywała, kiedy zacznę go robić. No nie miałam sumienia odmówić i mamy gryzonia!


Planów na kolejne szydełkowe prace jest już kilka. Planowanie jest baaaardzo przyjemne. Zwłaszcza teraz, kiedy czasu wolnego mam bardzo niewiele. A jak już go znajdę, to spędzam go w ogrodzie - tam o tej porze jest huk roboty. I do tego zabrałam się za szlifowanie pewnego znaleziska po poprzednich właścicielach domu. To chciałabym skończyć w pierwszej kolejności.


 Trzymajcie się zdrowo!


piątek, 3 kwietnia 2020

Kuchenny kadr z szydełkowymi jajkami z tle

Plan na szydełkowe jajka wymyśliłam już dawno temu. Zaczęłam je robić jeszcze w zimowe wieczory, bo miało ich być duuużo i miały powędrować do wielu osób. W obecnej sytuacji jaja zostają w domu i raczej już więcej ich nie będzie. Patera zapełniona, wystarczy :)


Przy okazji załapał się jeden kuchenny kadr "na pamiątkę": przy trwających pracach wszystko jest poprzestawiane. Stół stał do tej pory w innym miejscu i tutaj rezyduje tylko tymczasowo, ale takie zmiany wcale nie są złe. Zawsze to jakaś odskocznia od codzienności.


Tym razem bez odnośnika do wzoru - robiłam tak "na oko", kombinując, by zmieścić do środka szydełkową bazę.  Kolory też przypadkowe: wykorzystywałam resztki bawełnianych włóczek i powstał barwny akcent w mojej biało-czarnej kuchni. 


Jest też kilka jaj w moich kolorach: to te z białego i szarego kordonka. Są bardziej pracochłonne, bo trzeba się "namachać", by zagospodarować cienką niteczką akrylową bazę, ale musiałam zrobić coś w 100% "mojego". Wiadomo, te barwy są bliższe mojemu sercu.
I prawie zbliżamy się do Wielkiej Nocy. Szydełkowych planów związanych ze Świętami już nie mam. Po tych jajecznych klimatach zatęskniłam za amigurumi, także można się spodziewać jakiejś maskotki.
Pozdrowienia!