niedziela, 14 sierpnia 2016

Jest ogrzewanie, podłogi, a nawet ... ciepła woda !

Do tytułu powinnam jeszcze dodać: „upssss” ;)
Tak, minął już miesiąc od ostatniego wpisu i muszę bez bicia przyznać, że chyba dopadł mnie wakacyjny leń. Ale zbieram się w sobie i wrzucam najstarsze zdjęcia remontowego sajgonu.


Tak, to co widać na drugim foto, to kolejne zniszczenia :)))))))))))))
Ja naprawdę mam już traumę, kiedy słyszę, że znów trzeba coś wyburzyć lub skuć. Dlatego najczęściej jestem brana z zaskoczenia i o takich akcjach dowiaduję się już po fakcie. Na widok tej dziury w ścianie wyjąkałam tylko: „Serio?”




Tym razem trzeba było zrobić miejsce na instalację do ogrzewania podłogowego. Jak się cieszę, że to wszystko będzie ukryte w ścianie, na dodatek pod schodami ! :))))))))))


Z każdą godziną pracy instalatorów przybywało podłączonych rurek i już, już myślałam, że prawie finiszują, kiedy usłyszałam: „No to teraz idziemy na pierwsze piętro!”
Zdębiałam…
Okazało się, że ta cała instalacja pod schodami zarządza ogrzewaniem na parterze, a do pozostałych dwóch poziomów potrzebna jest jeszcze jedna. Czyli co? Tak, kucie w kolejnej ścianie :)
W ten sposób stałam się posiadaczką drugiej skrzynki, która jeszcze szczelniej zapełniła się przewodami.

         

Nie spodziewałam się, że położenie takiej plątaniny przewodów pójdzie tak szybko! Wszyscy naprawdę się sprężali, bo osaczał nas termin wylania betonu. Panowie od ogrzewania spisali się na 100 %, bo nie dość, że zdążyli, to jeszcze zadbali o „plan b” i wyprowadzili rurki na niewielkiej wysokości w każdym pokoju. Wszystko po to, gdyby kiedyś była potrzeba zamontowania w którymś pomieszczeniu grzejnika. Ogrzewanie podłogowe jest w całym domu i nie ma ich w planach, jednak uznali, że dobrze mieć taką opcję na przyszłość. Rurek na szczęście nie będzie widać, nic z podłogi nie będzie wystawało, gdyż są poukrywane w ścianach.


Rurki położone, piec podłączony, wpuszczenie wody… wszystko działa! Uffff, kolejna warstwa na podłodze gotowa. Na to papa kładziona do późna w nocy i finisz dosłownie za pięć dwunasta. Termin ekipy od wylewki był kompletnie nieprzekładalny, a znalezienie wolnego dnia u nich było trudniejsze niż dostanie się na audiencję u papieża ;)


Zdjęcie z misterną konstrukcją przewodów zawieszonych nad podłogą nie wymaga już komentarza. Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać ;)


Po kilku godzinach pracy wszystko jest zalane betonem. Już nie ma odwrotu.


Podłogi sobie wysychały, a że akurat nastały gorące dni, to przez tydzień były przykryte folią, żeby nic nie popękało. 


A co teraz? Jak na zmiłowanie czekam na koniec kładzenia gładzi. Mam wrażenie, że moi dwaj panowie od gipsowania są już w domu stałymi lokatorami. Gdyby na olimpiadzie wystartowali w konkurencji na najdłuższe prace, to miejsce w pierwszej trójce mają zagwarantowane :) Przyznaję, starają się i są bardzo dokładni, ale to tempo… No zabójcze, no!


W tym czasie ogród radzi sobie sam, nawet zebrałam pierwsze plony ( choć to określenie jest zdecydowanie na wyrost, hehe ). Porzeczki i agrest z już zastanych krzaczków rosną bez niczyjej pomocy, nawet kilka słoiczków zdążyło się zapełnić konfiturą. 


Wystarczy jak na pierwszy wpis po przerwie. Z kolejnym mam zamiar wrócić szybciej, bo sporo do zrobienia jeszcze zostało.
Pozdrawiam!

czwartek, 7 lipca 2016

Czas hortensji i przyspieszonych prac

Hortensje to zdecydowanie moje ulubione kwiaty ogrodowe. Piękne, i co równie ważne, długotrwałe. Cieszą oczy przez długie tygodnie, a później bezproblemowo się suszą. 


Idealnie się wpasowały do zdjęć z dwoma nabytkami „na nowy dom”, jak usprawiedliwiam każdą niepotrzebną rzecz, która wpada do koszyka na zakupach ;)


I pojemnik, i druciany koszyk nie kosztowały wiele, a na dodatek wkomponowały się kolorystycznie w towarzystwie mojego „dzieła”, czyli pomalowanych skrzynek po owocach. Wyprodukowałam sztuk 4 i mam na długo serdecznie dość :) Nieźle to pracochłonne, taka zabawa z kolorami, a jeszcze parę skrzynek czeka w piwnicy. Się okaże, czy w tego lata się pokuszę o malowanie następnych ;)


Moje tempo pracy nie poraża, za to w domu wyraźnie przyspieszyło. Super bliski termin wylewki goni, więc nastąpiło totalne wzięcie się w garść. Panowie od gipsowania starają się zrobić jak najwięcej przed konieczną przerwą.


 Swoją drogą podziwiam odwagę i zdolność prac na wysokościach w warunkach dalekich od zgodnych z BHP ;) Ściany wyglądają coraz lepiej, to mi się podoba !


 Ceglana ściana jeszcze poczeka na kominek, ale już sama wygląda nieźle. Trzeba trochę jej czasu jeszcze poświęcić i porządnie wyczyścić cegły. Ale to za chwilę, na razie podłogi priorytetem.


Podłogi „wysmarowane” już czarną mazią – dysperbitem. Na to pójdzie papa, styropian, folia, rurki ogrzewania podłogowego i wreszcie wylewka. Amen. 


Roboty sporo, trzeba się mocno sprężyć!


 Poproszę o kciuki!
Pozdrowienia!

piątek, 17 czerwca 2016

Małe lampiony na taras

Zobaczyłam w sklepie te małe słoiczki i plan od razu był taki: znaleźć gdzieś upchnięty drucik do wyrobu biżuterii, jakieś koraliki i trochę czasu. Ostatnio siadałam sobie w wolnej chwili na tarasie i produkowałam kolejne sztuki lampioników w myślą właśnie o powieszeniu na tarasie. 


Słoiczki to pozostałość do jogurtowych deserach pakowanych po dwie sztuki, więc szybko uzbierała się ich spora ilość. Wykonanie też banalne, choć skręcanie ze sobą drucików jest mozolne i zajmuje trochę czasu, ale efekt jest tego wart.


Panom od remontu podkradłam trochę stalowej linki - sztywnej i niewdzięcznej w montażu jak czort :) Udało się ją jakimś cudem zamontować i lampiony wiszą, czasem stukając o siebie na wietrze. Jest zamiar zrobić ich duuuuużo, zobaczymy na ile mi starczy zapału.


A kiedy ostatnio zabrakło mi drucika i został tylko króciutki kawałek, wygrzebałam koraliki plączące się po pudełku z czasów fascynacji robieniem biżuterii i zrobiłam bransoletkę. Dla siebie, w ulubionych kolorach :)



Post byłby niepełny bez relacji z domu, także jest mały postęp w gipsowaniu. Jeden pokój na parterze skończony, sypialnia też prawie ( zostało tylko pomalowanie na biało ). 


Jeśli przyjrzycie się zdjęciom to widać, że ściany nie są wykończone do samego dołu. A powód jest banalny: tam będzie położona instalacja ogrzewania podłogowego i wylewka, dlatego poziom podłogi się podniesie.



Teraz panowie przenieśli się na piętro do kuchni i jadalni. Tu zajmuje miejsce piękna szafa, którą zostawili poprzedni właściciele. Będzie stała docelowo w sypialni, ale teraz wędruje z miejsca na miejsce. Największy problem pojawi się, kiedy będzie robiona wylewka. Wtedy chyba szafa skończy na tarasie…


 A na koniec coś czym zajmuję się w deszczowe chwile. Wywołałam masę zdjęć dokumentujących przebieg remontu, kupiłam album i robię pamiętnik z demolki. Będzie co oglądać i z czego się śmiać po latach ;)


Już zdjęć jest ogrom, a gdzie do końca przeprawy remontowej ? Oj, chyba się na jednym albumie nie skończy. 


Do następnego!

niedziela, 5 czerwca 2016

Znów burzenie ?!

Czas na kolejną relację.
Remont jakby się rozpędził, a może efekty są bardziej spektakularne ? Tak czy siak, jest postęp. Nadal trwa gipsowanie ścian. Teraz prace przeniosły się na parter. 


Sypialnia to chyba najgorsze pomieszczenie. Wymaga najwięcej pracy. To tu poddałam się i zgodziłam się na położenie płyt, ze względu na uskok w ścianie. Na dodatek ściany tu są bardzo nierówne, więc to był jedyny ratunek. 


Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, jak zobaczyłam tę układankę z płyt. 


Teraz ściana wygląda tak jak na zdjęciu poniżej. Widok o wiele lepszy :)
A ta przestrzeń między podłogą a krawędzią płyt już niedługo zostanie wypełniona. Wkrótce montaż ogrzewania podłogowego w całym domu.


Jakby było mało, to oprócz krzywych ścian, w sypialni były też schodki. Piszę „były”, bo już zostały zburzone. Myślałam, że ten etap prac dawno odszedł w zapomnienie, ale gdzie tam! Znów w ruch poszedł młot i znów pojawił się gruz. Myślałam, że śnię jak to wszystko zobaczyłam.


Żeby było mało, wykopana została wielka dziura, czego już nawet nie będę komentować :)


 Dolna część ścian została zabezpieczona przed wilgocią, bo to pomieszczenie jest usytuowane trochę poniżej poziomu parteru. Muszę się zebrać i zrobić zdjęcia pokazujące jak to wygląda, bo układ tego domu jest bardzo ciekawy. Od „pierwszego wejścia” spodobały mi się te przesunięcia poziomów.


Na szczęście po dziurze w podłodze nie ma śladu, a i ściany już tak nie straszą. Jedynie krzesło przypomina, że były tam kiedyś schody. 
( oczywiście schody i tak zostaną tam zrobione, ale już nie będą tak potężne )


I kolejne pomieszczenie na parterze jest gipsowane. Nawet nie mam jak go nazwać, bo na razie to taki pokój bez konkretnego przeznaczenia. 


 Ostatnie spojrzenie na ścianę w jakże „gustownym” kolorze z wystającymi kablami;)


Bardzo cieszy każda kolejna gotowa ściana. Przyznam, że teraz emocje są większe niż przy burzeniu ścian. I dopiero zaczynam zauważać, że już niedługo koniec tego „grubego” remontu. Do tego właśnie zakończyłam mega uciążliwą terapię lekami, których skutki ubocznie dawały nieźle w kość. Nie wiem sama, co mnie bardziej cieszy: postępy w domu czy mniej inwazyjne leczenie ;)


Z tej radości zabrałam się za realizację pomysłu, który chodził za mną od zimy. Muszę się z tym uwinąć jak najszybciej, bo jest to związane z tarasem. 
Kolejna odsłona już niedługo!
Pozdrowienia!

niedziela, 22 maja 2016

Z przeszkodami

Spora przerwa we wpisach zrobiła się chyba sama ;) Nie wiem, kiedy zleciał kolejny miesiąc remontu. Coraz bardziej przypomina to bieg z przeszkodami i to w wersji ekstremalnej. Długo by pisać, dość że wspomnę, iż mamy na koncie złamaną rękę.


Do tego wkręciłam się w ogród na dobre i każdą pogodną chwilę w ciągu dnia staram się jemu poświęcać. 


Odkrywam też uroki tarasu, który staje się powoli składzikiem z donicami wypełnionymi tym, co tylko mi w oko wpadnie :) Nie ma w tym żadnej koncepcji ani głębszego zamysłu, to po prostu efekty pierwszej fascynacji własnymi roślinkami. 


Za to nie mam nadal natchnienia do kupowania drobiazgów do domu. Surowość remontu odstrasza każdą moją wizję. Skusiłam się jedynie na kubki w prl-owskim stylu i hitowe słoiki ze słomką. Ich ceny od dawna mnie odstraszały, aż trafiłam na te po 5 zł i uległam. Trzeba im przyznać, że są idealne na taras. 
Do tego dołożyłam zakup mini szklarenki, która podpasowała mi swoimi niewielkimi rozmiarami. Aaaaaaaaa i na tarasie pojawiają się pierwsze pomalowane drewniane skrzynki po owocach. Mam na nie plan, ale przyznaję, że malowanie idzie mi jak po grudzie. Jak skończę przed końcem lata, pokażę je ;)


A co wewnątrz domu? 
Powoli zaczyna się robić coraz „czyściej”. Trzeba na to wziąć duuuuużą poprawkę, bo przy kładzeniu i szlifowaniu gładzi o czystości można zapomnieć, ale wizualnie staje się to milsze dla oka.
Zaczęło się od piętra. Na pierwszy ogień połączone pokoje Ady.


Pokój Bez Przydziału obok adkowego też już jest po wstępnych pracach.


Tak samo jak korytarz na piętrze. Jedna ściana już gładka, druga jeszcze przez chwilę poorana kablami. 


 Wizja białych ścian coraz bliżej spełnienia :) Jeszce trochę cierpliwości.
Pozdrawiam!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...