środa, 29 kwietnia 2009

Kanka do kompletu


Do tacy i pierścieni na serwetki dołączyła kanka. Do ozdobienia wykorzystałam te same serwetki, ale wzorek trochę inaczej ułożyłam. Chyba po prostu lubię takie zabawy, to coś jak układanie puzzli :) Ale na początek musiałam powalczyć ze zniszczeniami na kance, bo ma ona już swoje lata. Mama wygrzebała ją dla mnie z piwnicy i niestety do kanki dobrała się rdza. Także najpierw długo ją szlifowałam, a póżniej malowałam specjalną farbą na rdzę. Pierwszy raz z niej korzystałam i efekt przerósł moje oczekiwania. Farba łatwo się nakładała, zostawiła ładną, delikatną warstwę, tylko dłonie przez 3 dni miałam też pomalowane, taka jest trwała :) Na koniec kankę wylakierowałam i teraz służy jako wazon na kwiaty. Tak w sekrecie napiszę, że te tulipany to oczko w głowie mojej przyszłej teściowej, więc taki prezent od niej chyba dobrze wróży :) 

piątek, 24 kwietnia 2009

Chleb toskański i zabawa u Annie




Moja chlebowa pasja trwa nadal i także podczas tego weekendu skusiłam się na pieczenie w ramach Weekendowej Piekarni. Tym razem skorzystałam z przepisu na chleb toskański zaproponowanego przez Tilianarę z Kuchni Szczęścia: kuchniaszczescia.blogspot.com. Gdy tylko zobaczyłam ten przepis, wiedziałam, że muszę spróbować tego chlebka. Już sama nazwa przywoływała jeden z moich ulubionych filmów: "Pod słońcem Toskanii". Ten klimat, ciepło, optymizm, wszystko to pojawiło się przed moimi oczami.  I sam chleb jest pyszny: delikatny, miękki. Zrobiłam dwa bohenki, ale sfotografować udało mi się tylko jeden, bo drugi zniknął w tajemniczych okolicznościach :) Bohenki wyszły dość małe, więc następnym razem z podanej porcji zrobię jeden bohenek. 
Chleb toskański

Pasta mączna:
256 g mąki (ja dam mąki pszennej chlebowej)
398 g wrzątku 

Przygotowanie pasty: W misce zmieszałam wrzącą wodę z mąką. Mieszałam do uzyskania gładkiej i jednorodnej pasty. Ostudziłam, zakryłam folią i odstawiłam na 12 godzin w temperaturze pokojowej. 

Ciasto właściwe:
341 g mąki
114 g. wody
8 g. (2 1/2 łyżeczki) drożdży instant
28 g. (2 łyżki) oliwy
cała mączna pasta 

Przygotowanie: W misce miksera połączyć wszystkie składniki ciasta, ale ilość wody należy dostosować do konsystencji ciasta. Wyrabiać mikserem na średniej prędkości (można też ręcznie) do uzyskania mało rozwiniętego glutenu (można zobaczyć jak to powinno wyglądać w linkach poniżej). Powinno to zająć ok. 10 minut, przy wyrabianiu mikserem. Przełożyć ciasto do nasmarowanej oliwą miski i zostawić do wyrastania na 2 godziny, z jednym złożeniem po 1 godzinie. Po tym czasie wyjąć ciasto na omączony blat i podzielić na pół. Uformować kule, starając się jak najmniej je odgazować. Zostawić przykryte ściereczką na 15 minut. Po tym czasie uformować owalne bochenki i odstawić do rośnięcia na ok. 1 godzinę. W tym czasie nagrzać piekarnik (z kamieniem jeśli ktoś posiada) do temperatury 260 stopni Celsjusza (ta temperatura jest raczej mało prawdopodobna w większości piekarników, ale myślę, że wystarczy 240-250 stopni). Przygotować wodę w spryskiwaczu lub kostki lodu, by piec chleb z parą, we wstępnej fazie. Tuż przed pieczeniem oprószyć bochenki mąką i naciąć je równolegle, dwoma nacięciami. Od razu po włożeniu bochenków, zmniejszyć temperaturę do 230 stopni Celsjusza, piec przez 10 minut z parą, a kolejne 20-25 minut bez pary. Bochenki powinny być złotobrązowe. Wyłączyć piekarnik, zostawić bochenki na 5 minut w stygnącym, otwartym piekarniku, a następnie wyjąć i studzić na kratce.
A na koniec zaproszenie do zabawy u Annie z bloga: anne-homesweethome.blogspot.com. Do wygrania piękne, haftowane serduszka.

czwartek, 23 kwietnia 2009

Mydelniczka i Światowy Dzień Książki








Ostatnio udało mi się zdobyć żeliwną mydelniczkę do łazienki, którą kiedyś sobie wymarzyłam i nigdzie takiej nie było. I w końcu znalazłam! Oczywiście zupełnym przypadkiem. Ale już nie pierwszy raz przekonałam się, że bardzo często trafiamy na coś ważnego, kiedy o to nie zabiegamy, zostawiamy sprawy swojemu biegowi.  Dobrze, że z czasem życie pokazało mi tę prostą prawdę... Ale wracając do mydelniczki, to cieszy moje oko stojąc w łazience ogarniętej zupełnym chaosem. Narazie skuliśmy część ściany, żeby odsłonić ponad 100-letnie cegły. Grzechem byłoby je zakrywać, widać na nich ząb czasu i to jest w nich najpiękniejsze. Narazie łazienka w niczym nie przypomina tej, którą sobie wymarzyłam, ale widzę ją już oczyma wyobraźni. A w mydelniczce cudne wręcz mydełko lawendowe zakupione w sklepie, z którego mogłabym nie wychodzić - L'Occitane en Provence. Kupione tam mydło niczym nie przypomina tak wielu kosmetyków z nazwy tylko lawendowych. Ono ma w sobie drobinki kwiatów, a jego zapach to prawdziwy, taki ziołowy, aromat lawendy. Niezapomniana uczta dla zmysłów! 

Na koniec, z okazji przypadającego dzisiaj Światowego Dnia Książki , moja obecna lektura. Nie można się od niej oderwać, a że jest słusznych rozmiarów ( ponad 600 stron ) to cieszę się, że wystarczy mi jej na dłużej. Sceptycznie podchodzę do haseł na okładkach takich jak to: Arcydzieło literatury XX wieku, ale ta powieść w pełni zasługuje na to miano. Pełna iluzji, symboli i odniesień. Świetna!

niedziela, 19 kwietnia 2009

Taca i pierścienie





Już jakiś czas temu ozdobiłam starą tacę, którą dostałam od cioci. Do niej dokupiłam surowe, drewniane pierścienie na serwetki i nawet szybko poszło malowanie i ozdabianie, ale na mur napotkałam przy lakierowaniu. Dlugo szukałam lakieru, który nie zażółcałby pracy. Na dodatek taca musi być odporna na ciepłe naczynia, bo takie zostawiają na lakierze ślady. W końcu znalazłam dwa preparaty i zaczęłam żmudne lakierowanie. Chociaż muszę przyznać, że ostatnio je polubiłam, bo w tym czasie można wiele spraw przemyśleć. Oto efekt po nałożeniu wieeeeelu wartstw. Po moim ostatnim pobycie na Kaszubach bardzo polubiłam ich drobne, kwiatowe motywy i chciałam, żeby taca i pierścienie trochę chociaż nawiązywały do tego klimatu. Kupiłam tam nawet filiżanki i spodki o podobnym wzorku.Teraz patrząc na te przedmioty mam miłe wspomnienia...

piątek, 17 kwietnia 2009

Niemiecki chleb wiejski



Od jakiegoś czasu sama piekę chleb i sprawia mi to wielką frajdę. Taki domowy chlebek dłużej zachowuje świeżość, a zapachu, który roznosi się wszędzie podczas pieczenia nie da się niczym zastąpić. Tym razem spróbowałam przepisu pochodzącego z Weekendowej Piekarni -kuchniaalicji.blogspot.com. Chleb jest pyszny i ma delikatny posmak dodanych ziół. A w wykonaniu bardzo prosty.

P. S. Na zdjęciach w tle stoi butelka na mleko. Kiedy chciałam ją kupić, okazało się, że to ostatnia i jest dekoracją, ale udało mi sie uprosić sprzedawczynię. 

Niemiecki wiejski chleb żytnio-pszenny

100 g (1/2 szklanki) aktywnego żytniego zakwasu (dokarmionego 12-24 godziny wcześniej)
350 g (1,5 szklanki) wody
5 g (1 łyżeczka) suszonych drożdży instant (ja użyłam świeżych)
350 g (2 i 1/4 szklanki) mąki żytniej jasnej, chlebowej (użylam typ 720)
130 g (3/4 szklanki) mąki pszennej (użyłam mąki chlebowej)
20 g (1 łyżka) otrębów żytnich lub pszennych
1/4 łyżeczki zmielonych nasion kolendry
1/4 łyżeczki zmielonych nasion kminu indyjskiego
1/4 łyżeczki zmielonych nasion kopru włoskiego
1/4 łyżeczki zmielonego anyżu
10 g (1,5 łyżeczki) soli morskiej

Do posypania: otręby żytnie

12-24 godzin wcześniej należy odświeżyć zakwas. Można to zrobić używając 2 łyżek zakwasu i równych części mąki żytniej chlebowej i wody. Tak, by całość wyniosła 100 g. Można też po prostu dokarmić zakwas dowolnym sposobem.

Następnego dnia:

Wlać wodę do dużej miski, dodać drożdże, mąkę żytnią, pszenną, otręby, przyprawy i sól. Następnie wlać zakwas i dokładnie wyrobić ciasto. Można to zrobić używając miksera: miksować 8 minut, następnie dać odpocząć ciastu i miksować pnownie przez 3-5 minut.
Przykryć miskę folią spożywczą i odstawić do wyrastania na ok. 2 - 2,5 godziny. Ciasto mniej więcej podwoi swoją objętość.
Keksówkę o długości 28 cm wysmarować olejem i wysypać otrębami żytnimi.
Przelać ciasto, posypać jego wierzch otrębami i odstawić do wyrastania - ciasto wypełni całą formę. Zajmie mu to ok. 1-1,5 godziny.

Piekarnik nagrzać do 230 st C.
Na dno piekarnika wsypać 1/2 - 1 szklanki kostek lodu.
Wstawić wyrośnięty chleb. Piec 10 minut. Zmniejszyć temperaturę do 210 st C i dopiekać kolejne 30 minut. Chleb jest upieczony, jeśli wyjęty z formy i popukany d spodu wydaje głuchy odgłos. Gdyby tak nie było, należy wyjąć go z formy i dopiekać jeszcze chwilę, 5-10 minut.
Po upieczeniu chleb spryskać wodą i wstawić do piekarnika na 3 minuty. Dzięki temu będzie miał błyszczącą skórkę.

Smacznego!

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Wielkanocne miniatury








Święta mają w sobie coś takiego, że przede wszystkim szybko mijają. Czas ucieka i znów myślę, że trwały zbyt krótko. Ale wiem, że w tym tkwi też ich magia. Bo gdyby były zbyt często, albo trwały zbyt długo, to po prostu znudziłabym się. To był piękny czas, a dla mnie na pewno szczególny, bo to pierwsza Wielkanoc u siebie. Cieszy szczególnie mocno każdy detal, drobiazgi na stole, samodzielnie przygotowane potrawy, radość bliskich. Dlatego tak smucą mnie informacje o pożarze w Kamieniu Pomorskim. W takich chwilach szczególnie doceniam to co mam, swój własny kąt, kiedy inni ludzie stracili właśnie dach nad głową. Tym bardziej to odczuwam,b0 sama obsewowałam podobne wydarzenia, kiedy dwa dnii przed minioną Wigilią wybuchł pożar w kamienicy naprzeciwko mojej. Czasem wystarczy jedna chwila... Dlatego chciałam ocalić od zapomnienia klimat tych Świąt...

piątek, 10 kwietnia 2009

Wielkanocne życzenia


Na Święta Wielkiej Nocy

życzę Wam:

wiosny w secu i za oknem,

wiary w Boga i ludzi,

aby czas odpoczynku zaowocował

spokojem i szczęściem

w gronie najbliższych.

Mia

czwartek, 9 kwietnia 2009

Wianek




Wielkanocny recycling trwa nadal. Tym razem wykorzystałam przycięte "choinki", dodałam wstążkę z bukietu, który kiedyś dostałam, papierową różę i materiałowe jajka. Całość zawisła na ścianie w kuchni i w końcu wypełniła puste miejsce, gdzie nie mam jeszcze szafek. A za wieszak służy znalezione mosiężne ramię wagi. Gałązki choinki trochę budzą bożonarodzeniowe skojarzenia, ale co tam!

niedziela, 5 kwietnia 2009

Na ludowo






Pogoda taka piękna, że szkoda było dzisiaj siedzieć w domu. Wybraliśmy się na spacer do naszego parku. Jesteśmy tam stałymi bywalcami, a to za sprawą naszego psa, ale tym razem poszliśmy w mniej uczęszczane miejsce - w okolice skansenu. Tyle razy przechodziłam obok, ale tym razem spojrzałam na niego inaczej. Pewnie to też zasługa uporządkowania terenu, wykarczowania zbędnego zielska.  W naszym skansenie zgromadzono oryginalne domy mieszkalne i gospodarcze z okolicznych terenów. Są tam też dawne sprzęty, ale także wyposażenie domów. Miejsce jest tak interesujące, ze nawet mój pies był bardzo zainteresowany:)
Niestety, nie weszliśmy do środka, ale obiecałam sobie to następnym razem. A swoją drogą to bardzo inspirujące miejsce, dostarcza tylu pomysłów wnętrzarskich!

sobota, 4 kwietnia 2009

Wiosna, ach wiosna ...


W ogrodzie mojej kamienicy wyrosły sobie roślinki "samosiejki". Narazie teren powoli doprowadzamy do porządku i nie mam tam kwiatów posadzonych przeze mnie, ale może za rok... A narazie cieszę się tymi maleństwami. Wiosna na Śląsku rozkwita w pełni. Jest od kilku dni tak pięknie, że aż nie chce mi się wierzyć, że jeszcze kilkanaście dni temu padał drobny śnieg!

piątek, 3 kwietnia 2009

Jajo




Do moich owieczek dołączyło dziś jajo. Tym razem nie zrobione przeze mnie, ale przez znajomą, jednak jest tak urokliwe, że warto je pokazać. Jajo jest całkiem spore i wytrzymałe, bo "wykrochmalone" na Wikolu. A w tle palma wielkanocna. Nie wiem, jak Wy, ale ja wole takie naturalne. Jakoś nie jestem przekonana do tych kolorowych, których mnóstwo teraz w sklepach. Chociaż te prawdziwe, ludowe są cudne.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...