niedziela, 28 grudnia 2014

… bo życie potrafi zaskakiwać…

 Bardzo dziękuję za życzenia świąteczne, ucieszyły mnie ogromnie!
I ja planowałam wpaść do Was z dobrym słowem przed Świętami, jednak kolejny raz przekonałam się, że moje planowanie ma się nijak do rzeczywistości.
Klimat świąteczny w naszym domu jeszcze trwa, a każde spojrzenie na choinkę przypomina mi, jak bardzo niecodzienne Boże Narodzenie za nami. 
„Te Święta na pewno będą niezapomniane” – myślałam, kiedy w bożonarodzeniowy poranek siedziałam na poczekalni pogotowia. To była druga myśl, bo jako pierwsza nieustannie kołatała się w mojej głowie: „niech już przestanie boleć”. Jeszcze przed śniadaniem, po nieprzespanej nocy obserwowałam krzątaninę pielęgniarek, staruszka, który też źle się poczuł i przysłuchiwałam się rozmowie jednej z lekarek, która przez telefon prosiła córeczkę, by założyła ciepłe rajstopy do kościoła. Nie powiem, że było mi wtedy do śmiechu… W takich sytuacjach człowiek uświadamia sobie, co jest w życiu ważne. Nie myślałam o „świeżutkich” prezentach czy potrawach, chciałam już po prostu wrócić do domu, do Adki i męża. Samotna jazda, torebka lekarstw na siedzeniu, kolędy w samochodowym radio i puściutkie ulice to obrazki, które pewnie długo będę miała przed oczami. 


Już tak nie boli, mam nadzieję, że będzie lepiej. Dostałam ważną lekcję, staram się dostrzec dobre strony tej sytuacji, bo przecież wszystko się dzieje w jakimś celu. W ramach oczyszczania umysłu zabrałam się za  szydełkowanie i skończyłam chustę. Szarą, grubą i bardzo ciepłą. Przyda się na te mroźne dni.
Chusta pozuje w towarzystwie przepięknej pozytywki, która na dodatek jest ruchoma. Łyżwiarze suną po lodowisku, przystając na chwilę, by Mikołaj zrobił im zdjęcie. Mogłabym wpatrywać się w nią godzinami.


A grudniownik już zapisany. Tak, będzie co czytać po latach :) Pokazywałam go w trakcie tworzenia i zapomniałam sfotografować już po ukończeniu. 


 To wspólne dzieło moje i Adki. Małej najlepiej szło pokrywanie wszystkiego brokatem :) Jak ja dawno nie kolorowałam kredkami akwarelowymi! Fajnie było :)


 Mam nadzieję, że Wasze Święta też były niezapomniane.
Pozdrawiam!

wtorek, 23 grudnia 2014

Z życzeniami.

Miało być więcej grudniowych zdjęć i wpisów, ale zdrowie napisało inny scenariusz.
Jednak cieszę się, że mimo tego wszystkiego mamy piękną choinkę, aromat domowych potraw i nadzieję na wspólne spokojne chwile. 



Udało się skończyć przeróbkę klocków.  Purystów językowych proszę o przymknięcie oka na anglojęzyczny napis – na nasz polski za mało klocków było :)
 W tym roku dokupiłam tylko kilka świątecznych drobiazgów. Ta szklana bombka jest moim numerem jeden w tym roku. 
( Pytacie o abażur – to jest Ikea. Lampę dostaliśmy w prezencie ślubnym, ale poprzedni abażur nie przetrwał remontowego chaosu. )


Na te święta życzę Wam
Zdrowia
Radości
Miłości i

Spokoju ducha.

piątek, 12 grudnia 2014

Osłona już jest.

 Nie musiałam długo czekać – grzejnik ma już zamontowaną osłonę. Jestem z niej bardzo zadowolona, bo naprawdę ładnie się prezentuje.


 Została zrobiona na wymiar, wszystko idealnie pasowało.


Teraz kolejnym celem w tym kącie są załony i zmiana firan, ale wszystko powoli.


Ostatnio jestem skazana na robienie zdjęć wieczorami, kiedy sztuczne oświetlenie wcale nie pomaga. Jednak ten grudzień tak mnie napędza do działania, że z ochotą zamieszczam wpisy na blogu :)
Pozdrowienia!

wtorek, 9 grudnia 2014

Skrzacie ubranka.

Jeszcze dekoracje czekają w kartonach, ale jakieś drobiazgi już pojawiają się u nas w domu. Te maleńkie ubranka bardzo mi się spodobały i kupiłam je właśnie z myślą o szyszkowych wiankach. Rok temu był tylko jeden, bo nie zdążyłam z drugim, więc zakasałam rękawy i jest komplet.


Ubranka stale z wianków znikają...
Naszym skrzatem jest Adka, która chętnie dołączyłaby je do zbioru lalkowych kreacji.


Najdziwniejsze jest to, że czerwony kolor jest mi zupełnie obcy. Nigdy nie kupiłam sobie nic z ubrań w tym kolorze, ale takie miniaturowe wdzianka mają swój urok, któremu się nie oparłam.


 Pozdrowienia!

sobota, 6 grudnia 2014

Mała przeróbka.

Przez chwilę kombinowałam z ustawieniami w aparacie, zrzuciłam zdjęcia, obejrzałam je i już miałam wyłączać komputer, kiedy pomyślałam, że wrzucę je tutaj ku pamięci. 


Podczas malowania drewnianych klocków biały kolor chlapnął też na lampion. Miałam go jeszcze ozdabiać, kiedy zobaczyłam go w tej prostej formie i uznałam, że wystarczy.
Wcześniej był  bardzo kolorowy i wypełniony cukierkami, co bardzo podobało się Adce, ale później ( już po jego opróżnieniu, hehe ) sama  pomagała mi go malować.


W tle świece adwentowe. Stroik skleciłam z prawie tych samych elementów, co rok temu. Jutro zapłonie kolejna świeca. 


Mam nadzieję, że Wasze Mikołajki były tak udane, jak moje. Muszę tu pokazać książkę – prezent od mojego Mikołaja. Marzyłam o niej!

Pozdrawiam!

środa, 3 grudnia 2014

Adwentowe popołudnia.

Minione dni były tak zimne, że biegłam tylko na zakupy i w ekspresowym tempie wracałam do domu. Adka już czekała w progu i od razu ciągnęła mnie do robótek. Bardzo cieszę się, że tak dużo już rozumie i na swój sposób przeżywa adwentowe oczekiwanie. Uwielbia prace plastyczne,  więc codziennie robimy coś świątecznego. Ostatnie trzy dni dzieliłyśmy na prace nad grudniownikiem i malowanie klocków.


Grudniownik to pomysł, który poznałam trzy lata temu dzięki scrapowym blogom. Od tego czasu, co roku przygotowuję albumik na grudniowe wspominki i drobne pamiątki. Dłubiąc przy nim uświadomiłam sobie, jak bardzo lubię scrapowanie i jak mało ostatnio temu zajęciu mogę czasu poświęcić. Wymaga on jeszcze trochę pracy, ale już prawie, prawie gotowy.



Dorwałyśmy też stare, drewniane klocki. To moja zabawka z dzieciństwa i Adka sporo się nimi bawiła. Do czasu, kiedy Bohunowi ( naszemu futrzakowi ) coś strzeliło do łba i pozjadał z wielu klocków papierowe obrazki. Futro to chodzący spokój, nigdy nic nie zniszczył ( no raz zjadł sznurówki, ale szczeniakiem wtedy był ) i chyba zasmakowały mu te papierki i klej sprzed 30 lat.


Klocki szlifierką oczyszczone i pomalowane czekają na ozdabianie. Nie muszę pisać, że Ada malowała ? Kto maluje z dziećmi, ten wie, jaka to szkoła cierpliwości, hehe. Na szczęście farba akrylowa dobrze się spiera z ubrań, dywanów ( zabezpieczonych przecież ) i z podłogi ( ta też przegrała z dziecięcymi zdolnościami ), a nawet z mebli, ścian i psa. Polecam taką rozrywkę wszystkim o mocnych nerwach :) Skupienie na twarzy dziecka – bezcenne. 
Lubię te nasze wieczory. Jedno, co mnie zniechęca to sztuczne światło podczas robienia zdjęć. Ale… wybaczycie :)
Pozdrowienia gorące!

niedziela, 30 listopada 2014

Kolejne gwiazdki.


Nadchodzi piękny czas oczekiwania, a ja z każdym kolejnym rokiem zauważam, jak bardzo prawdziwe jest stwierdzenie, że „życie jest czekaniem”. Łatwiej je znieść, kiedy czekamy na przyjemne chwile, gorzej z tymi, których się obawiamy. Ostatnio mam wiele możliwości, by ćwiczyć siłę charakteru, chociaż wielu z tych lekcji wcale nie chciałabym przechodzić. Ale adwent ma w sobie coś pokrzepiającego, niosącego nadzieję, dlatego bardzo cieszę się na nadchodzące dni.


 Nie mam ostatnio wielu okazji do zakupów i zwykle w biegu robię je chaotycznie. Ostatnio wpadł mi w ręce biedronkowy obrus. Kupiłam go z myślą o grudniu - będzie pierwszym adwentowym akcentem. Było sporo wzorów, ale ja chyba jestem zaprogramowana na szary, innym nawet nie dałam szansy :)
Wybrałam większy rozmiar, który będzie idealny na stół po jego rozłożeniu. 


Tej świecy w mosiężnym  kubku nie mogłam przepuścić – po wypaleniu zawiśnie na zielniku w kuchni. Daje niesamowity zapach, nie spodziewałam się tak wysokiej jakości.


Jest też przyjemne oczekiwanie! Nareszcie dotarła osłona na salonowy grzejnik. Niedziela to święty czas odpoczynku, ale od poniedziałku będę Mężowi wiercić dziurę w brzuchu, by jak najszybciej ją zamontował :)


Pozdrawiam!

sobota, 22 listopada 2014

Pierwsza gwiazdka.

 Mamy końcówkę listopada, pierwsze zimowo-świąteczne akcenty nie budzą już zdziwienia, więc bez większej krępacji wrzucam zdjęcia mojego najnowszego nabytku. Z kupowaniem dekoracji ( zwłaszcza sezonowych ) ostatnio jestem bardzo ostrożna, bo miejsca na ich przechowywanie zaczyna brakować, dlatego gwiazdę obracałam w dłoniach dłuuugo, zanim się na nią zdecydowałam. Zwłaszcza, że była poskładana i zamknięta w pudełku – nie wiedziałam, czego się spodziewać.


 Byłam bardzo ciekawa obiecywanego efektu świetlnego i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczona. Lampki umieszczone wewnątrz dają efekt trójwymiarowych gwiazd uwięzionych w konstrukcji. Wygląda to naprawdę dobrze, choć moje zdjęcia nie są w stanie oddać dokładnie tego efektu.


Gwiazda jest prawie idealna. Jedyne, co nie do końca mi się podoba, to holograficzne motywy. Ja za takim blink-blink nie przepadam, ale na szczęście trzeba się przyjrzeć, by to dostrzec.


A co u nas?
Siejemy zioła. Ada lubi takie eksperymenty.


Sprzątamy, ustawiamy, meblujemy. Wolne miejsce na sofę gotowe.


I to tyle na dziś :)
Pozdrawiam!



PS Gwiazdka jest z Lidla, kupiona w piątek. Zrobiona ze sztywnego brystolu o sporych wymiarach ( średnica ok. 58 cm ).

niedziela, 16 listopada 2014

Kominkowe wieczory.

Ostatnie wieczory nie należały już do najcieplejszych, więc zaczął się w naszym domu sezon kominkowy, na który od dawna już czekałam. Ogień daje niesamowite poczucie przytulności i taką rodzinną atmosferę.


W salonie jest już kolejny mebel – pojemny i wielofunkcyjny puf ( czy Wy też wolicie bardziej swojsko, ale i niepoprawnie brzmiącą formę "pufa"? ) , który już za chwilę dostanie do kompletu sofę. Nie  było łatwo z wyborem,  ale o tym to może napiszę w osobnym wpisie. 


Na tacy zestaw idealny na chłodne wieczory: świeca, książka i robótka szydełkowa. 


Udało mi się okiełznać niesforną włóczkę, którą kupiłam bez zastanowienia. Długo się do niej zabierałam, ale okazała się niezbyt trudna w ujarzmieniu – będzie lekka chusta.


 Szkoda tylko, że tych spokojnych wieczorów nie jest zbyt wiele, ale cieszę się nawet z tych chwil i myślami już jestem w okolicach świąt :)


Pozdrowienia!

niedziela, 9 listopada 2014

U nas jak zwykle :)

 To nie była przemyślana decyzja, ale jak najbardziej trafiona.
Salon nie jest skończony, a my z bałaganem w łazience, ale…
farba została,
żal wyrzucić,
po 3 latach ściany nie wyglądają już tak dobrze,
mąż ma chwilę  wolnego,
więc…
 wszystko widać na zdjęciach.


Kolor był szarawy, będzie biały. Sama jestem ciekawa, jaki będzie efekt, ale biel i tak sama się obroni.
Przy okazji pod pędzel pójdzie kaloryfer, który sama załatwiłam. Malowniczo, standardowo na samym widoku odpadł płat farby. Wieszałam czasem w tym miejscu jakieś drobne przepierki i taki jest efekt. Specjalna farba kupiona, pomalujemy i zobaczymy. 


Największą radochę ma Adka, która mogła się wykąpać pod foliowym zadaszeniem. Jednak dzieci widzą świat w zupełnie innych barwach i nawet remont jest okazją do dobrej zabawy.
Pozdrawiam serdeczne!

niedziela, 2 listopada 2014

Mix po przerwie.

Po długiej nieobecności czas na powrót. 
Po prostu obudziłam się dzisiaj i pomyślałam, że muszę zamieścić nowy wpis na blogu. Cieszę się, że w końcu przyszedł ten czas, kiedy bez zmuszania się, z prawdziwą przyjemnością mogę tu napisać kilka słów.


Ostatnio sporo dzieje się w naszym salonie. Roboty nabrały tempa i coraz spójniej wszystko wygląda. Na razie zostawiam tu sielski obrazek porządku w kąciku ze stołem, ale niech Was to nie zmyli :)



Mamy tu małe zamieszanie związane z malowaniem ścian i przesuwaniem kabli. Ściany nigdy tutaj nie były do porządku pomalowane, za to każda jest w innym odcieniu, bo resztki różnych farb lądowały właśnie na nich. Ściany będą białe, pierwsza warstwa już na nich, a przy okazji widać jeden z kolorów, który właśnie zamalowujemy ( to te ciemniejsze fragmenty tuż przy karniszu ).


Kinkiety musiały zostać poprzesuwane i przede wszystkim obniżone, bo poprzednie przewody były tak wysoko, że żarówki „osmalały” sufit. Teraz już jest dobrze.


Ostatnio niewiele kupuję przedmiotów do mieszkania, ale skusiłam się na pled z Biedronki i komplet tac.  Pled standardowo już szary, choć widziałam musztardowy odcień na kilku blogach i wspaniale się prezentował. Jednak moja niechęć do kolorów znów wygrała i szarak zagościł na fotelu.


Dwie bardzo podniszczone, drewniane tace przywiozłam z wakacji. Są zupełnie nowe, ale kosztowały tylko 10 zł, więc załapały się do bagażu. Jeszcze w nich leżakują wakacyjne wspomnienia, ale już niedługo zagoszczą zimowe akcenty.



Ostatnio wieczory poświęcam na prace nad ciepłą chustą. Nie mam wielkiego pola do popisu z moimi szydełkowymi umiejętnościami, ale zaczynam wierzyć, że chyba coś z niej będzie :) Gruba włóczka i szary kolor to mój duet idealny.
Sofa do salonu już wybrana, fotel prawie, prawie, więc niedługo będę miała co fotografować. Do następnego!
Pozdrawiam serdecznie!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...