
Te osoby, które mnie znają nie uwierzą w to, co napiszę: uszyłam obrus! Od początku do końca, całkiem sama!
Cała historia zaczęła się od informacji Bianki o dostępnej u niej lnianej tkaninie. Po małych perturbacjach zawitałam do niej ( dzięki za spotkanie ! ) i przywiozłam piękny len. Miały być z niego rolety do salonu... Ale kiedy zaczęłam robić przymiarki, cała koncepcja szybko prysła. Nie podobało mi się to, co wymyśliłam. Światło słoneczne w ciągu dnia było tak silne, że cały napis stawał się niewidoczny. Zrobiło mi się go szkoda. Tkaninę odłożyłam, ale chęci do szycia zostały. Postanowiłam uszyć z niej obrus na okrągły stół w salonie.

Pierwsze problemu pojawiły się przy wykrojeniu odpowiedniego kształtu - cyrkiel był zdecydowanie za mały :) Dobrze, że humanistka ma wsparcie w Mężu - inżynierze, który śmiejąc się ze mnie szybko wyciął odpowiedni kształt.
W myśl powiedzenia: "jak spadać, to z wysokiego konia", do mojej wizji dodałam jeszcze falbany. I tu się zaczęło! Moja maszyna odziedziczona po Teściu trzydziestkę ma już dawno za sobą. I choć w czasach jej świetności była szczytem marzeń, to stopki do robienia falban nie ma. Trudno, szpilki, spora ilość cierpliwości i falbany też zrobiłam. Podczas wszystkich tych czynności miałam Małą Pomocnicę, która nie mogła przegapić tej ciekawej zabawy i obrus szyłam z dzieckiem na kolanach :) Ja jestem z naszego dzieła bardzo dumna :)

Resztę materiału postanowiliśmy wykorzystać do obicia krzeseł. Poprzedni materiał był nieciekawy i w niektórych miejscach poprzecierany. I nie powinno to dziwić, skoro krzesła, stół i reszta salonowych mebli ma ponad sześćdziesiąt lat! Te meble spadły nam z nieba, kiedy tuż po przeprowadzce nie mieliśmy NIC i na cokolwiek szybko się nie zanosiło. Są soldne, pojemne i pasują do naszego mieszkania w kamienicy.

Dzisiejsze zdjęcia robiłam na szybko, wykorzystując wolną chwilę. W tygodniu nie ma szans na fotografowanie i z pośpiechu zapomniałam zrobić zdjęcia krzeseł"przed", ale kto jest ciekawy może tutaj zerknąć na wcześniejsze obicie. Oprócz krzeseł, są jeszcze dwa fotele, które zostały obite w te fragmenty lnu, które miały tekst.
Oprócz fotela, do zdjęcia załapała się czerwona foremka - Adka bardzo chciała ją uwiecznić :)


W ten sposób zasłony zamieniły się w obicia i obrus. Zostały jeszcze kawałki lnu, na które mam już pomysł. Jak coś z tego wyjdzie, pokażę.
Pozdrowienia ślę!
