Nadchodzi piękny czas oczekiwania, a ja z każdym kolejnym
rokiem zauważam, jak bardzo prawdziwe jest stwierdzenie, że „życie jest czekaniem”.
Łatwiej je znieść, kiedy czekamy na przyjemne chwile, gorzej z tymi, których
się obawiamy. Ostatnio mam wiele możliwości, by ćwiczyć siłę charakteru, chociaż
wielu z tych lekcji wcale nie chciałabym przechodzić. Ale adwent ma w sobie coś pokrzepiającego, niosącego nadzieję,
dlatego bardzo cieszę się na nadchodzące dni.
Nie mam ostatnio wielu okazji do zakupów i zwykle w biegu
robię je chaotycznie. Ostatnio wpadł mi w ręce biedronkowy obrus. Kupiłam go
z myślą o grudniu - będzie pierwszym adwentowym akcentem. Było sporo wzorów,
ale ja chyba jestem zaprogramowana na szary, innym nawet nie dałam szansy :)
Wybrałam większy rozmiar, który będzie idealny na stół po
jego rozłożeniu.
Tej świecy w mosiężnym kubku nie mogłam przepuścić – po wypaleniu
zawiśnie na zielniku w kuchni. Daje niesamowity zapach, nie spodziewałam się
tak wysokiej jakości.
Jest też przyjemne oczekiwanie! Nareszcie dotarła osłona na salonowy
grzejnik. Niedziela to święty czas odpoczynku, ale od poniedziałku będę Mężowi
wiercić dziurę w brzuchu, by jak najszybciej ją zamontował :)
Pozdrawiam!
