sobota, 8 grudnia 2018

Kolejne podejście!


Rano wstałam z myślą, że dziś jest TEN dzień. Siadam i odkopuję bloga. Mocne postanowienie, gorzej z wykonaniem, bo a to hasło nie wchodziło, a to nie umiałam zdjęć znaleźć i tak zeszło do wieczora. Siedzę i myślę, od czego by zacząć i po prostu wrzuciłam pierwsze, co mi przyszło do głowy. Zatem koza debiutuje na blogu po przerwie. 



Od razu przyznam, że nie jest to najnowszy nabytek domowy, zdjęcie ciut niżej z piwoniami skutecznie demaskuje czas pojawienia się kozy. Jednak skoro to sezon zimowy, to uznajmy, że wpasowała się tematycznie. 
Tak dogłębnie przeszukałam zdjęcia, że nawet znalazłam archiwalne już ujęcia.  W tym miejscu wcześniej ani kozy, ani kominka nie było. W czasie remontu stanął tu piecyk z odzysku i jego pojawienie się było czysto praktyczne: roboty trwały, zima w pełni, a grzejniki już były zdemontowane. Tak przyzwyczaiłam się do klimatu, jaki dawał ten piecyk, że nie wyobrażałam sobie tego miejsca w innym wydaniu. Cegły zostały odsłonięte już z powodu planowanej kozy, były tam od zawsze ukryte, trzeba było je jedyne wyczyścić i przemalować.



Tak, przemalować, hehe. Widok ceglanej ściany w mieszkaniu w kamienicy tak bardzo mi się opatrzył, że nie potrafiłam się do niej przyzwyczaić i w końcu zostały one tu, w domu, pobielone. Nie żałuję, ten kąt wpasował się w klimat całego domu idealnie. 



Jeszcze słówko o samej kozie: to Jotul, identyczny model, który bez zarzutu spisywał się w kamienicy. Chyba nigdy nie kupiłam czegoś ponownie, ale Jotule nie mają sobie równych, więc nie było sensu szukać zamiennika. Jedyna różnica to rura, która tym zatem została celowo pozostawiona "na widoku". Ta wersja zdecydowanie bardziej mi się podoba. 


 I tym sposobem dotarłam do końca wpisu. Nawet nie spodziewałam się, że pójdzie tak szybko i sprawnie. Chociaż przyznaję, w natłoku myśli nie napisałam nic o tym, co działo się w czasie tej przerwy, ale to temat na kolejne odsłony. Z wielką nadzieję planuję kolejne wpisy i przyznam, że ta dzisiejsza pisanina sprawiła mi niemałą frajdę. Oby wystarczyło sił, czasu i zapału, bo ten wirtualny pamiętnik ma swój urok. 
To do następnego!



9 komentarzy:

  1. Całkiem niedawno gdzieś mignął mi Twój blog i pomyślałam sobie, że mogłabyś wrócić :)

    Ściskam i czekam na kolejne posty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że jesteś :) Nie pamiętam czy komentowałam wcześniejsze wpisy, ale dzisiaj zostawiam ślad :) tak nas mało zostało piszących regularnie. Pozdrawiam serdecznie i czekam nadal na kolejne wpisy. Bardzo lubię Twoje wnętrza. Są bardzo inspirujące :) :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniale ! I ja wróciłam. Też zmagałam się ze wszystkim na nowo. Już zapomniałam troszkę, ale kilka postów i wszystko wróciło na właściwe tory. To była dobra decyzja ;) A kominek pasuje idealnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. No, nareszcie! Dobrze że jesteś ☺

    OdpowiedzUsuń
  5. Z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy i zdjęcia :) Twoja poprzednia kuchnia była dla mnie inspiracją do urządzania swojej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Chwała Bogu, że jesteś, kobieto :) Nie zliczę, ile razy tu zaglądałam mając nadzieję, że się odezwiesz. W desperacji zaczęłam kolejny raz czytać archiwalne posty, tym razem nie po kolei, tylko wyszukując sobie tematycznie, na co aktualnie mam ochotę. Czekam na więcej :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że wróciłaś:) Tęskniłam za Twoimi wpisami:)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...