Czas na kolejną relację.
Remont jakby się rozpędził, a może efekty są
bardziej spektakularne ? Tak czy siak, jest postęp. Nadal trwa gipsowanie ścian.
Teraz prace przeniosły się na parter.
Sypialnia to chyba najgorsze pomieszczenie. Wymaga najwięcej
pracy. To tu poddałam się i zgodziłam się na położenie płyt, ze względu na uskok w
ścianie. Na dodatek ściany tu są bardzo nierówne, więc to był jedyny
ratunek.
Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, jak zobaczyłam tę
układankę z płyt.
Teraz ściana wygląda tak jak na zdjęciu poniżej. Widok o
wiele lepszy :)
A ta przestrzeń między podłogą a krawędzią płyt już niedługo
zostanie wypełniona. Wkrótce montaż ogrzewania podłogowego w całym domu.
Jakby było mało, to oprócz krzywych ścian, w sypialni były
też schodki. Piszę „były”, bo już zostały zburzone. Myślałam, że ten etap prac
dawno odszedł w zapomnienie, ale gdzie tam! Znów w ruch poszedł młot i znów
pojawił się gruz. Myślałam, że śnię jak to wszystko zobaczyłam.
Żeby było mało, wykopana została wielka dziura, czego już
nawet nie będę komentować :)
Dolna część ścian została zabezpieczona przed wilgocią, bo
to pomieszczenie jest usytuowane trochę poniżej poziomu parteru. Muszę się
zebrać i zrobić zdjęcia pokazujące jak to wygląda, bo układ tego domu jest
bardzo ciekawy. Od „pierwszego wejścia” spodobały mi się te przesunięcia
poziomów.
Na szczęście po dziurze w podłodze nie ma śladu, a i ściany
już tak nie straszą. Jedynie krzesło przypomina, że były tam kiedyś schody.
( oczywiście schody i tak zostaną tam zrobione, ale już nie
będą tak potężne )
I kolejne pomieszczenie na parterze jest gipsowane. Nawet nie mam
jak go nazwać, bo na razie to taki pokój bez konkretnego przeznaczenia.
Ostatnie spojrzenie na ścianę w jakże „gustownym”
kolorze z wystającymi kablami;)
Bardzo cieszy każda kolejna gotowa ściana. Przyznam, że
teraz emocje są większe niż przy burzeniu ścian. I dopiero zaczynam zauważać, że już niedługo
koniec tego „grubego” remontu. Do tego właśnie zakończyłam mega uciążliwą terapię
lekami, których skutki ubocznie dawały nieźle w kość. Nie wiem sama, co mnie
bardziej cieszy: postępy w domu czy mniej inwazyjne leczenie ;)
Z tej radości zabrałam się za realizację pomysłu, który chodził
za mną od zimy. Muszę się z tym uwinąć jak najszybciej, bo jest to związane z
tarasem.
Kolejna odsłona już niedługo!
Pozdrowienia!
O tak każda gotowa ściana cieszy, bo zapowiada bliższy koniec remontu:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoja cierpliwośc jest wystawiona na nie lada próbę :) Ale i te postępy cieszą, to prawda. Pozdrowienia!
Usuńwow. nooo niezła demolka ale idzie ku lepszemu
OdpowiedzUsuńMasz rację, nadal demolka ! A ja myślałam, że to już za mną ;)
Usuńdzieje się ach dzieje :)
OdpowiedzUsuńZ budowy domu pamiętam, że najbardziej ciągnęły się ściany. Robiliśmy wszystko sami, więc w nieskończoność ciągnęło się gładziowanie, szlifowanie i ten ciągły wszędobylski kurz:)Ale w którymś momencie człowiek zaczyna widzieć brzeg:), a u Was już wszystko nabiera kształtów i niedługo zostaną prace dające najwięcej satysfakcji. Życzę zdrowia przede wszystkim i jak najmniej komplikacji przy remoncie:)
OdpowiedzUsuńU nas też taka mozaika była na ścianach zanim płyty zostały zamontowane :D
OdpowiedzUsuńUkład pomieszczeń macie naprawdę fajny - taki nie-nudny :)
Teraz się trochę pomęczysz, ale jaka potem będzie radość! :)
OdpowiedzUsuń