Wiecie: jestem typem osoby, która rozbiera wszystko w myślach
na najdrobniejsze szczegóły. Analizuję, układam najróżniejsze scenariusze, baaa
ileż to razy przekombinuję. Ale są takie sprawy, których nie jestem w stanie
ogarnąć rozumem, które wymykają się jakimkolwiek schematom. Jedną z takich
nieodgadnionych historii są moje Łobuzy. Byli uczniowie, którzy pamiętali o urodzinach, wpadli z
wizytą, przynieśli prezent i ogrom radości.
Nie pojmuję tego, że im się chce odwiedzać nauczycielkę o
20 lat od nich starszą, że wolny weekendowy wieczór spędzają w moim
towarzystwie. To wyjątkowe i bardzo cenne, taka historia do zapamiętania na
resztę życia. I zdanie, które pewnie będę zawsze wspominać: „Takiej Pani się
nie zapomina”. I kubeczki zostaną, pójdą ze mną do nowego domu, będą o Łobuzach
przypominać.
Wiem, że tu czasem zaglądacie:
Dziękuję Wam ! Jesteście niesamowici!
A co nowego w domu?
Ostatnie dni minęły pod znakiem elektryki. Rozmieszczenie
gniazdek, włączników, lamp będzie mi się śniło pewnie jeszcze długo po nocach,
bo to nie było łatwe. Nie lubię takich znaczących decyzji, kiedy jakakolwiek następna zmiana nie jest łatwa. Zdecydowanie wolę urządzanie, meble można przesunąć, ozdoby
przenieść w inne miejsce.
Wszystkie pomieszczenia wyglądają mniej więcej tak samo:
przeorane ściany i metry kabli kłębiących się w każdym kącie.
Poniższe zdjęcie wrzucam ku pamięci, ze względu na tapety na
ścianach. Jasne, że są do usunięcia, ale jak nigdy nie byłam ich zwolenniczką,
tak te wzory jakoś mnie urzekły, zwłaszcza w Adkowym pokoju.
Wszędzie to samo:
Salon:
Pokój Ady:
Hol z niefrasobliwie wiszącą instalacją alarmu:
Na parterze ze spiżarką w tle:
A żeby nie było tak „prądowo” tylko, to jeszcze fotki z
salonu, gdzie ceowniki czekają już tylko na pospawanie ich ze sobą
oraz z dolnej łazienki, gdzie już za chwilę pojawią się nowe rury.
A jakie kolejne plany?
W mieszczą się w trzech krótkich słowach:
woda, prąd, gaz :)
Pozdrawiam!
