Tak to jest, jak się robi zakupy i nie ma silnej woli :)
Miałam w sklepiku internetowym kupić tylko pokazywane już
miarki ( klik ), ale standardowo uległam pokusie i do wirtualnego koszyka
włożyłam jeszcze dwa przecież niezbędne i konieczne przedmioty!
Pierwszym był pojemnik z kredkami. Nieduży, ale zupełnie
nietypowy. Tak mnie rozbroił swą prostotą i na dodatek francuskim napisem, że
już widziałam go w moim scrapowym kąciku.
Drugi nabytek do kuchenna szczotka. Drewniana, naturalna i
tak ładna, że aż szkoda używać. Wstyd się przyznać, ale czasem tak mam, że
przez pewien czas traktuję nowy nabytek z niebywałym pietyzmem i wystarcza mi
jego podziwianie.
Oczywiście, po czasie mi przechodzi. Szczotka swój
debiut ma już za sobą :)
Pokazywane na samym początku kredki lubię nie tylko ja. Adka
od razu chciała zagarnąć je do swojego zbioru, który i tak ma już pokaźny. Ostatnio
jej kredkowa kolekcja wzbogaciła się o zestawy, których opakowania są po prostu
ładne i estetyczne, a nie buchają mieszaniną pstrokatych barw. Odkąd jest z
nami Adka zwracam większą uwagę na artykuły dla dzieci i w dużej mierze są one
przesadnie kolorowe, do bólu plastikowe, no brzydkie po prostu… Staramy się
wybierać przyjazne dla niej treści w tej mieszaninie różnych potworków,
monsterów i innych dziwactw. I chyba powoli osiągamy efekt, bo ostatnio Adusia
wybierając sobie w księgarni książeczkę stwierdziła, że tej nie chce, bo tam są
„brzydkie stworzenia”.
Ależ byłam z niej dumna!
I na koniec wiosenny akcent – te szafirki stojące na kuchennym
blacie postanowiły chyba zostać mistrzami kamuflażu na tle płytek ściennych : )
Pozdrowienia!
