jest moje biurko! Po długiej wymianie maili z Adą dopracowałyśmy
szczegóły i teraz sobie spokojnie czekam. Może dziwić słowo „spokojnie”, ale
tyle czekałam, że taka perspektywa jest już niczym. Wizję biurka nosiłam w
głowie odkąd się przeprowadziliśmy do własnego eM, ale nie był to zakup priorytetowy, więc
sobie powoli na niego zbierałam. W końcu nadszedł czas na rozbicie
świnki - skarbonki :)
Brak biurka nie powstrzymał mnie od spontanicznego zakupu
organizera na przybory do pisania. Jest obrotowy i na tyle uniwersalny wizualnie,
że na pewno będzie pasował. Ktoś mi powiedział, że to wprawdzie jest przybornik,
ale na pędzle do makijażu (!) Eh, trudno – mój skromny ich zbiorek musi poradzić
sobie w inny sposób :)
Organizer kupiłam wieki temu, ale dosłownie dwa dni temu nie
oparłam się małemu misiakowi, który też ma już „zaklepane” miejsce na moim
biureczku.
Pojechałam do hurtowni po kwiaty i wyszłam bez kwiatów, za
to z miśkiem i wiankiem. Ot, kobieca konsekwencja w kwestii reżimu zakupowego.
Na usprawiedliwienie mam jedynie fakt, że takiego wianka z nietypowymi listkami
szukałam już długo.
Ostatnio intensywnie korzystamy z pięknej pogody i wraz z
Adką zostałam wessana przez park i okoliczne place zabaw! Do tego ogrom pracy i
wieczorami czułam, że po prostu brak mi sił. Podobno mam nadejść chwilowe ochłodzenie,
więc pewnie wtedy nadrobię blogowe braki.
Pozdrawiam!
