

Ostatnio udało mi się zdobyć żeliwną mydelniczkę do łazienki, którą kiedyś sobie wymarzyłam i nigdzie takiej nie było. I w końcu znalazłam! Oczywiście zupełnym przypadkiem. Ale już nie pierwszy raz przekonałam się, że bardzo często trafiamy na coś ważnego, kiedy o to nie zabiegamy, zostawiamy sprawy swojemu biegowi. Dobrze, że z czasem życie pokazało mi tę prostą prawdę... Ale wracając do mydelniczki, to cieszy moje oko stojąc w łazience ogarniętej zupełnym chaosem. Narazie skuliśmy część ściany, żeby odsłonić ponad 100-letnie cegły. Grzechem byłoby je zakrywać, widać na nich ząb czasu i to jest w nich najpiękniejsze. Narazie łazienka w niczym nie przypomina tej, którą sobie wymarzyłam, ale widzę ją już oczyma wyobraźni. A w mydelniczce cudne wręcz mydełko lawendowe zakupione w sklepie, z którego mogłabym nie wychodzić - L'Occitane en Provence. Kupione tam mydło niczym nie przypomina tak wielu kosmetyków z nazwy tylko lawendowych. Ono ma w sobie drobinki kwiatów, a jego zapach to prawdziwy, taki ziołowy, aromat lawendy. Niezapomniana uczta dla zmysłów!
Na koniec, z okazji przypadającego dzisiaj Światowego Dnia Książki , moja obecna lektura. Nie można się od niej oderwać, a że jest słusznych rozmiarów ( ponad 600 stron ) to cieszę się, że wystarczy mi jej na dłużej. Sceptycznie podchodzę do haseł na okładkach takich jak to: Arcydzieło literatury XX wieku, ale ta powieść w pełni zasługuje na to miano. Pełna iluzji, symboli i odniesień. Świetna!
Od jakiegoś czasu sama piekę chleb i sprawia mi to wielką frajdę. Taki domowy chlebek dłużej zachowuje świeżość, a zapachu, który roznosi się wszędzie podczas pieczenia nie da się niczym zastąpić. Tym razem spróbowałam przepisu pochodzącego z Weekendowej Piekarni -kuchniaalicji.blogspot.com. Chleb jest pyszny i ma delikatny posmak dodanych ziół. A w wykonaniu bardzo prosty.
P. S. Na zdjęciach w tle stoi butelka na mleko. Kiedy chciałam ją kupić, okazało się, że to ostatnia i jest dekoracją, ale udało mi sie uprosić sprzedawczynię.
Niemiecki wiejski chleb żytnio-pszenny
100 g (1/2 szklanki) aktywnego żytniego zakwasu (dokarmionego 12-24 godziny wcześniej)
350 g (1,5 szklanki) wody
5 g (1 łyżeczka) suszonych drożdży instant (ja użyłam świeżych)
350 g (2 i 1/4 szklanki) mąki żytniej jasnej, chlebowej (użylam typ 720)
130 g (3/4 szklanki) mąki pszennej (użyłam mąki chlebowej)
20 g (1 łyżka) otrębów żytnich lub pszennych
1/4 łyżeczki zmielonych nasion kolendry
1/4 łyżeczki zmielonych nasion kminu indyjskiego
1/4 łyżeczki zmielonych nasion kopru włoskiego
1/4 łyżeczki zmielonego anyżu
10 g (1,5 łyżeczki) soli morskiej
Do posypania: otręby żytnie
12-24 godzin wcześniej należy odświeżyć zakwas. Można to zrobić używając 2 łyżek zakwasu i równych części mąki żytniej chlebowej i wody. Tak, by całość wyniosła 100 g. Można też po prostu dokarmić zakwas dowolnym sposobem.
Następnego dnia:
Wlać wodę do dużej miski, dodać drożdże, mąkę żytnią, pszenną, otręby, przyprawy i sól. Następnie wlać zakwas i dokładnie wyrobić ciasto. Można to zrobić używając miksera: miksować 8 minut, następnie dać odpocząć ciastu i miksować pnownie przez 3-5 minut.
Przykryć miskę folią spożywczą i odstawić do wyrastania na ok. 2 - 2,5 godziny. Ciasto mniej więcej podwoi swoją objętość.
Keksówkę o długości 28 cm wysmarować olejem i wysypać otrębami żytnimi.
Przelać ciasto, posypać jego wierzch otrębami i odstawić do wyrastania - ciasto wypełni całą formę. Zajmie mu to ok. 1-1,5 godziny.
Piekarnik nagrzać do 230 st C.
Na dno piekarnika wsypać 1/2 - 1 szklanki kostek lodu.
Wstawić wyrośnięty chleb. Piec 10 minut. Zmniejszyć temperaturę do 210 st C i dopiekać kolejne 30 minut. Chleb jest upieczony, jeśli wyjęty z formy i popukany d spodu wydaje głuchy odgłos. Gdyby tak nie było, należy wyjąć go z formy i dopiekać jeszcze chwilę, 5-10 minut.
Po upieczeniu chleb spryskać wodą i wstawić do piekarnika na 3 minuty. Dzięki temu będzie miał błyszczącą skórkę.
Smacznego!
Święta mają w sobie coś takiego, że przede wszystkim szybko mijają. Czas ucieka i znów myślę, że trwały zbyt krótko. Ale wiem, że w tym tkwi też ich magia. Bo gdyby były zbyt często, albo trwały zbyt długo, to po prostu znudziłabym się. To był piękny czas, a dla mnie na pewno szczególny, bo to pierwsza Wielkanoc u siebie. Cieszy szczególnie mocno każdy detal, drobiazgi na stole, samodzielnie przygotowane potrawy, radość bliskich. Dlatego tak smucą mnie informacje o pożarze w Kamieniu Pomorskim. W takich chwilach szczególnie doceniam to co mam, swój własny kąt, kiedy inni ludzie stracili właśnie dach nad głową. Tym bardziej to odczuwam,b0 sama obsewowałam podobne wydarzenia, kiedy dwa dnii przed minioną Wigilią wybuchł pożar w kamienicy naprzeciwko mojej. Czasem wystarczy jedna chwila... Dlatego chciałam ocalić od zapomnienia klimat tych Świąt...