wtorek, 1 grudnia 2009

Długa przerwa...



Oj, długo mnie tu nie było... Nie pisałam bloga, ale każdego dnia zaglądam do Was. Podziwiam piękne rzeczy, które tworzyciei choć nie zostawiałam komentarzy, to każdy post czytam bardzo uważnie. Chłonę nowe pomysły, inspiracje i mam nadzieję, że kiedyś będę wcielać je w  życie. Tymczasem bardzo, bardzo dziękuję wszystkim tym osobom, które tutaj zaglądały. To bardzo miłe, wiedzieć, że ktoś o mnie pamięta :) 

Szczególnie serdeczne podziękowania składam Elle, która obdarowała mnie wspaniałymi woreczkami, które od dawna podziwiałam. Elle, sprawiłaś mi ogromną przyjemność!

Te woreczki zainspirowały mnie do wykonania własnych. Polubiłam ostatnio haft krzyżykowy i powstał woreczek na pierwsze prezenty przedświąteczne. Na pewno woreczków na każdy dzień adwentu nie zdążę zrobić, ale conajmniej kilka mam w planach.

A tymczasem pozdrawiam wszystkich jeszcze tu zaglądających, którzy zajrzeli do tego mojego zakurzonego bloga :)

czwartek, 6 sierpnia 2009

Serwetnik




Jest w moim mieście miejsce, o nazwie "Manufaktura Rzeczy Niepowtarzalnych". Dla mnie to istny raj, tyle tam niezwykłości. Wiele z tych przedmiotów jest wyrabianych ręcznie, a część sprowadzana. Za każdym razem trzeba mnie stamtąd "wołami wyciągać". Jednak to miejsce ma jedną wadę - ceny są dość wysokie, dlatego ograniczam się z wizytami tam, bo mój portfel na pewno by tego nie wytrzymał. Ale tym razem zajechał tam mąż i chciał żebym sobie coś wybrała na poprawę humoru. Nie odmówiłam i kuchnia wzbogaciła się o piękny serwetnik. A i mój humor się poprawił :) 
P.S. Dostałam też wyróżnienie od Kasandry i Ity! Bardzo Wam dziękuję i czyję się zaszczycona. Jest to niezwykle przyjemne uczucie, kiedy widzi się swojego nicka na liście wyróżnionych, dlatego ja też nagradzam wyjątkowe dla mnie blogi ( choć jest ich dużo więcej niż mogę napisać ).
Ushii
Elle
Anne
Alizee
Lloka
Paula71
Bianca 
i oczywiście Kasandra i Ita :)

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Uplotłam sobie ...


W przerwie na ćwiczenia oczek do kolczyków uplotłam sobie korale. Dosłownie, bo praca polegała na nanizaniu na dratwę drobnych kamyczków. Zajęcie bardzo przyjemne i czyste :) Coraz bardziej doceniam to hobby. Wymaga mało miejsca, nic nie brudzę i nie muszę tyle sprzątać, jak przy decu czy malowaniu.

Od dawna marzyły mi się takie korale, a kiedy podobne zobaczyłam u Jednoskrzydłej, postanowiłam zrealizować to marzenie. W tym celu wykorzystałam kwarce różowe i niebieskie. Bardzo lubię te kamienie, a poza tym są takie wakacyjne. Będą w sam raz na wakacje nad morzem, do których już nie mogę się doczekać. Jeszcze tylko tydzień!

Podczas robienia zdjęć na stole pojawiły się fantastyczne cienie. Trochę się nimi pobawiłam, ale nie było to łatwe, bo dziś słońce pojawia się i znika. Długie oczekiwanie i krótka chwila pięknego światła. Istny trening cierpliwości ...
Kształt zwiniętych korali nasunął mi myśl, że przydałaby się jeszcze bransoletka do kompletu.

sobota, 1 sierpnia 2009

1 sierpnia...


Nie mogłam zapomnieć o tej dacie... I choć bieg historii weryfukuje te wydarzenia, chociaż nie milkną spory o zasadność powstania, nie można przejść obojętnie obok tych wydarzeń.

W ubiegłym roku miałam okazję być w Muzeum Powstania Warszawskiego. Niezwykłe przeżycie, tym większe, że w tym dniu Muzeum zamknięte było dla zwiedzających.  Robi ono wrażenie nie tylko dzięki tematyce, którą porusza, ale też swoją niezwykłością. To nie muzeum jakich wiele, ale miejsce, które oddziałuje na każdy zmysł zwiedzającego. Odgłosy wybuchów, listy powstańców, wędrówka kanałami, film w kinie "Palladium " - nie sposób przejść obok tego obojętnie...



Listy powstańców. Niezwykle wzruszające...

Na koniec słynny Liberator. Jest to jego replika w skali 1:1. W samolocie takiego typu zginął Władysław Sikorski.

Warto odwiedzić to miejsce. 
Nawet wirtualnie.
www.1944.pl

czwartek, 30 lipca 2009

Kolczyki i psie kadry


W ramach płodozmianu, zajęłam się próbą robienia biżuterii. Nie jest to zajęcie łatwe, mimo że kolczyki, które wybrałam, do skomplikowanych nie należą. Wystarczy mieć koraliki, bigle i szpilki. Wydaje się proste, ale niezbyt wychodziło mi zakręcenie ładnego, okrągłego oczka i wyszło takie jajowate. Teraz będę ćwiczyć na jakimś druciku :) Bardzo podobały mi się te koraliki, przypominają styl carskiej Rosji. W rzeczywistości wyglądają jeszcze ładniej, ale dziś nie wychodziły mi zdjęcia, więc zniechęcona pokazuję takie, jakie mam.

O wiele wdzięczniejszym modelem okazał się Bohun, który rozśmieszył mnie dziś, przytulając się podczas drzemki do swojej maskotki. Jest już ona w nienajlepszym stanie, ale stale nosi ją ze sobą, podrzuca i nie pozwala zamienić na inną. Przy okazji udało mi się uchwycić  go w kilku kadrach, co jest sukcesem, bo to pies, który jak tylko widzi aparat, obraca się tyłem,  albo ostantatcyjnie odchodzi i się chowa.




poniedziałek, 27 lipca 2009

Lawendowe zbiory i woreczek





W zasadzie pierwsza część tytułu powinna być wzięta w duży nawias, bo to raczej zbiorek, a nie zbiory :) Mam mały narazie krzaczek lawendy i udało mi się zebrać trochę kwiatów i nasion do suszenia. Ten mój krzak to w ogóle jakaś dziwna odmiana, bo kwiatostany kwitły bardzo nierówno: jedne kwiatki na tej samej łodyżce przekwitały, a inne dopiero rozwijały się. W ten sposób nie mogłam uzyskać ładnych gałązek, ale cieszę się i tak z tego, co mam. Właśnie część tych wysuszonych łodyżek przeznaczyłam na nasiona. Suszu uzbierało się na jeden woreczek, który ostatnio popełniłam. Dostałam ścinki tego materiału i bardzo mi się spodobał jego wzór. A że ostatnio rozszalały się na blogach woreczki, to i u mnie jeden się pojawił. W sam raz na zebrane nasionka lawendy. Powędruje do komody.
Przy okazji dziękuję za miłe komentarze na temat moich wynurzeń :) Chętnie poczytałabym coś o Was :) 

piątek, 24 lipca 2009

Chustecznik i trochę zwierzeń






Jestem! W końcu znów mogłam wrócić do wirtualnego świata po trwającej zdecydowanie zbyt długo awarii sieci. Teraz nadrabiam zaległości w czytaniu Waszych blogów i właśnie na blogu Somki -w Teatrze Dobrych Klimatów - czekało mnie niemałe odkrycie. Okazało się, że ostatnio pracowałyśmy nad tym samym tematem - drewnianym chustecznikiem - zupełnie o tym nie wiedząc. Zastosowałyśmy nawet podobną technikę :) Jakaś telepatia ? :) Przy okazji, dzięki Somce odnalazłam polecany przez nią sklep. Wcześniej o nim nie słyszałam, a szkoda, bo pełen pięknych przedmiotów. Somka, pozdrawiam!
Mój chustecznik pomalowałam metodą suchego pędzla, którą pokochałam bezgranicznie. Jest ona ( w moim wydaniu ) pracochłonna, ale bardzo podoba mi się efekt końcowy, który można dzięki niej osiągnąć. Na koniec trochę koronki i drewniane dekory, które kupiłam w zupełnie innym celu :) W efekcie powstał chustecznik w sam raz dla mnie, bo ja etatowy "smarkacz" jestem, znaczy alergik:)
Na koniec trochę zwierzeń w ramach zabawy, w której ustrzeliła mnie Zawszepolka z bloga http://table-table.blogspot.com
6 prawd o mnie :)
• Po pierwsze i chyba najważniejsze: nie lubię mówić, ani pisać o sobie. Chociaż daleko mi do osoby zamkniętej w sobie, cenię sobie myśl: „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”.
• Po drugie: urodziłam się na przełomie dwóch znaków zodiaku i to chyba tłumaczy moją podwójną osobowość. Moi znajomi dzielą się na dwie grupy: tych, którzy widzą we mnie grzeczną dziewczynką i tych, którzy uważają mnie za diabła wcielonego. :)
• Po trzecie: moja ulubiona pora dnia to 6 rano, kiedy przez sen ubieram się i wychodzę z psem na spacer. No właśnie, mój husky to spełnione marzenie o takim psie. Reszta dnia zazwyczaj mija tak szybko, że najczęściej zasypiam z wyrzutami sumienia, że z czymś nie zdążyłam i listą spraw na następny dzień w głowie.
• Po czwarte: kocham U2, dla ich koncertu przezwyciężyłam obsesyjny strach przed tłumem. Kocham też czytać, stale szukam nowych autorów, uwielbiam księgarnie, ale też sklepy papiernicze i budowlane:)
• Po piąte: chciałabym zamieszkać we Francji. Rzuciła na mnie urok już dawno temu, oczarowała klimatem, architekturą, historią, ludźmi, brzmieniem języka, a nawet swoimi wadami.
• Po szóste: lubię wolno płynący czas, szybkie samochody, jasne pomieszczenia, ciemne pieczywo, ciszę poranka na spacerze z psem, głośny śmiech męża i mój dom, gdzie to wszystko łączy się i miesza ze sobą.

poniedziałek, 13 lipca 2009

Klosz na owoce




Zachwycona Itowym kloszem z Jagodowego Zagajnika ( można go podziwiać tutaj: http://jagodowyzagajnik.blogspot.com/2008/09/klosz.html ) postanowiłam zmienić mój. Mój klosz był biały, więc przemalowałam go na ciemniejszy kolor. Jak to zrobiłam, zaczęłam żałować, bo kolor wydawał mi się zbyt ciemny. Na szczęście w końcowym efekcie zaczął ten kolor komponować się z uchwytem, więc odpuściłam kolejne malowanie. Z szyciem oczywiście czekała mnie wielka przeprawa, bo ułożenie tych plis graniczyło z cudem :) W końcu pojawił się taki twór. Nie jest ona tak piękny jak Itowy, ale mam nadzieję, że autorka projektu nie będzie zła za tą reprodukcję :) Narazie suszę pod nim lawendę, ale już czekam na jabłka z ogrodu. W tym roku wolniej dojrzewają, ale już pierwsze soki z nich piję :) Zawsze denerwowały mnie owocówki krążące nad jabłkami, więc mam nadzieję, że klosz spełni pokładane w nim nadzieje :)

wtorek, 7 lipca 2009

Haftowane serca






Tyle pięknych serc obejrzałam na wielu blogach, że ta sercowa choroba dopadła i mnie. Postanowiłam sama zrobić takie serca, ale hafciarka ze mnie początkująca, że o krawcowej nie wspomnę :) Męczyłam te tworki ładnych kilka dni, coraz bardziej zrezygnowana, jednak uparłam się,  że muszę je skończyć.  Jak już co trzeba wyhaftowałam, to jeszcze trzeba było zszyć, co też okazało się wielkim wyzwaniem :) Podczytując rady wielu z Was ( m.in. Ushii i Kasandry - dzięki dziewczyny! ) jakoś udało mi się pozszywać całość. Na koniec na jednym z blogów znalazłam przepis na własne metki. Wykonanie ich jest bardzo proste i teraz mogę moje twory oznaczać :) Może w przyszłości jeszcze skuszę się na kolejną przygodę z haftem. 

poniedziałek, 6 lipca 2009

Chleb z orzechami i śliwkami


I tym razem nie mogłam oprzeć się pokusie upieczenia chleba z Weekendową Piekarnią. Wybrałam chleb z orzechami i śliwkami i jest to mój ulubiony! Bardzo pyszny, a na dodatek nie jest pracochłonny. Robi się go bezproblemowo i bardzo szybko zjada. Mnie najbardziej smakuje z konfiturami z czereśni ( które sama zrobiłam :) Na pewno będzie u mnie często się pojawiał.

piątek, 3 lipca 2009

Pieczątka do książek






Książki to moja pasja, uwielbiam czytać, cieszę się każdą nową książką, którą kupię lub dostanę. Bardzo o nie dbam i przyznam szczerze, że niezbyt lubię je pożyczać, bo często wracają zniszczone albo i wcale nie wracają. Dlatego wymyśliłam sobie i zrobiłam własną pieczątkę do oznaczania moich książek. Kupiłam ( chyba w Lidl'u ) automatyczną pieczątkę do samodzielnego złożenia za niewielkią kwotę. Wystarczyło tylko wymyślić napis, ułożyć go na matrycy i gotowe. Właśnie zabrałam się za pieczętowanie nowych książek, bo ostatnio kilka z nich pojawiło się u mnie. Teraz czytam dwie z nich: "Zwyczaje w polskim domu" i "100 zakazanych książek". Pierwsza z nich to kopalnia wiedzy i inspiracji. Znajdują się tam nie tylko informacje o polskich tradycjach, ale też przepisy, pomysły na wystrój domu itp. A drugą książkę czyta się jak dobrą powieść, mimo że nią nie jest. Te opowieści o cenzurowaniu najważniejszych dzieł to dowód na to, że książki żyją własnym życiem. Żałuję tylko, że są takie drogie...

środa, 1 lipca 2009

Lampa



Dostałam ją w prezencie od koleżanek z pracy. Bardzo mi się podoba, ma ciekawy kształt. A na dodatek jest już postarzona ( ma drobne przecierki i spękania ) :) Narazie stoi w salonie, ale możliwe, że przeniosę ją do sypialni, jak już będzie skończona. Trudno z takimi prezentami trafić w gust, ale ten jest trafiony. A na dodatek - potrzebny, bo już od jakiegoś czasu chodziła mi lampa po głowie.

niedziela, 28 czerwca 2009

Chałka


Po długiej przerwie wróciłam do Weekendowej Piekarni. Nie mogłam przejść obojętnie obok tego przepisu. Chałka na zakwasie już dawno za mną "chodziła".  Trochę się jej bałam, nie bardzo wiedziałam, jak wykonać skręty i zawijasy, ale na szczęście udało się. Chałka jest pyszna, niezbyt pracochłonna, jedynie jej pieczenie jest rozciągnięte w czasie. Ale dla takich efektów warto!

Przepis podaję za inicjatorką tego pieczenia, bez żadnych zmian.

Chałka na zakwasie czyli propozycja jej -Przepis pochodzi z książki Maggie Glezer „A Blessing of Bread”

Z podanych proporcji wyjdzie jedna około kilogramowa chała lub dwie półkilogramowe

Poprzedniego dnia wieczorem przygotowuje kwaśne ciasto:

-35g aktywnego pszennego zakwasu
(można wziąć 10 g żytniego i odświeżyć go rano 20g wody i 30g mąki pszennej chlebowej, jeszcze bardziej aktywny zakwas uzyskamy odświeżając go kilkukrotnie co 12 godzin, resztę zachowujemy do kolejnego wypieku, przechowujemy w lodówce i odświeżamy co tydzień oraz zawsze na 12 godzin przed kolejnym wypiekiem).
-80g ciepłej wody
-135g mąki pszennej chlebowej
W misce mieszamy wodę z zakwasem, a następnie wsypujemy mąkę. Dokładnie wyrabiamy na jednolite ciasto. Przykrywamy folią i dostawiamy na 8 do 12 godzin.
Następnego dnia przygotowujemy ciasto właściwe:
-60g ciepłej wody
-3 jajka i jedno do wysmarowania chałek
-8g soli
-55g oleju roślinnego lub roztopionego masła
-65g delikatnego miodu (akacjowego, lipowego, kwiatowego, ja dodam z rozmarynu) lub 60g cukru
-400g mąki pszennej chlebowej
-200g kwaśnego ciasta

W dużej misce ubijamy wodę, jajka, tłuszcz, miód i sól, a następnie wsypujemy stopniowo mąkę, całość mieszając drewnianą łyżką. Powstanie nam postrzępione ciasto. Dodajemy kwaśne ciasto i wszytko razem mieszamy. Wykładamy na stolnicę, w tym czasie ciasto się lepi do rąk, ale nie warto się tym przejmować. Na stolnicy oprószonej mąką wyrabiamy ciasto wilgotnymi dłońmi przez około 8-9 minut ( nie dłużej niż 10 minut). Ciasto powinno być zwarte o konsystencji ciastoliny. Miskę po cieście myjemy w gorącej wodzie, wycieramy do sucha i do takiej nagrzanej miski wkładamy ciasto, przykrywamy folią i odstawiamy do fermentacji na 2 godziny. W tym czasie ciasto może wcale nie urosnąć!

Po tym czasie wykładamy na omączoną stolnicę. Dzielimy na tyle części, ile planujemy zrobić chałek. Dalsze instrukcje dotyczą jednej chałki.
Ciasto wałkujemy. Dzielimy nożem na pół. I każdą część rolujemy. Następnie rolkę wałkujemy dłońmi tak by uzyskać długi, cieńszy na końcach wałeczek. Kazdy wałeczek składamy na pół i podwieszamy na patyczku, a następnie zaplatamy jedno ramię na drugie, aż do końca. Patyczkiem wykonujemy jeszcze kilka skrętów w przeciwnym kierunków. Kto kiedykolwiek kręcił się na sznurkowej huśtawce, wie o co chodzi. Z drugim wałeczkiem postępujemy tak samo. Oba wałki układamy na blasze lub w okrągłej formie wyłożonej pergaminem.
Zostawiamy do wyrastania na 5 godzin.
Piekarnik rozgrzewamy pod koniec wyrastania do 180 st. C. Przed pieczeniem chałki smarujemy jajkiem rozkłóconym ze szczyptą soli. Pieczemy 500g chałki 25-35 minut, większą 45 minut.

piątek, 26 czerwca 2009

Księga Gości




Zamawiając Księgę Gości zastanawiałam się, czy nie będzie to chybiony pomysł. Nie byłam pewna, czy goście będą chcieli się do niej wpisywać.  Jednak była to dla nich wielka atrakcja. Na początku, kiedy księga leżała na stoliku, wszyscy przyglądali się jej, trochę z ciekawością, ale też i ze strachem :) Ale po chwili pierwsi zaczęli się wpisywać i nagle kolejka się do niej zrobiła :) Z każdym z  gości zrobiliśmy sobie zdjęcia i wkleimy je pod ich dedykacjami.  A takie dedykacje pisane "na gorąco" są piękne, bo płynące prosto z serca. Oprócz tego w księdze jest miejsce na zdjęcia oraz pamiątki ślubu. Powoli sobie ją uzupełniam, mam przy tym wielką frajdę. 
Księga została zrobiona na zamówienie w jednym ze sklepów internetowych i jest utrzymana w tej samej stylistyce, co zaproszenia. One też były ozdobione lawendą . Kiedy je zamawiałam, byłam zauroczona lawendą, teraz zresztą też bardzo ją lubię. Mam nawet swój krzaczek :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...