wtorek, 31 sierpnia 2010

Kącik Adusi


Pojawienie się dziecka w moim życiu to rewolucja we wszystkich płaszczyznach. Tej mieszkaniowej też. Jeszcze zanim Maleńka pojawiła się na świecie, ustaliliśmy, że narazie Nowy Lokator zamieszka w naszej sypialni. Takie rozwiązanie ma swoje plusy i minusy. Dla mnie najważnejsze było mieć Adkę blisko siebie i przyznam, że jest to bardzo wygodne rozwiązanie, zwłaszcza w nocy. A minusy: nagle sypialnia stała się placem zabaw, łazienką i kuchnią w jednym :) Czasem ciężko zapanować nad milionem zabawek, akcesoriów pielęgnacyjnych, ubranek itd. Ale to stan tymczasowy. Jak Adka trochę podrośnie, przeprowadzimy ją do osobnego pokoiku. Narazie dostała w naszej sypialni swój kącik i staramy się, żeby był dla niej jak najmilszy.



Specjalnie dla Maleńkiej przemalowaliśmy ściany na dwa odcienie różu. Początkowo miałam opory, ale końcowy efekt pozytywnie mnie zaskoczył. Sama nie miałam nigdy różowego pokouju, to teraz nadrabiam :) Wybór łóżeczka był prosty: musiało być białe i tu pomocna okazała się Ikea. Pamiętam, jak dzień po narodzinach Maleńkiej Mąż jechał po nie i w pośpiechu składał, żebym miała niespodziankę po powrocie do domu.  Po chwili okazało się, że brakuje mi wygodnego fotela i ten też szybko stanął obok łóżeczka. Bardzo lubimy w nim zasiadać, a nawet czasem przysypiać :)


Wiklinowy kosz to staroć z odzysku. Przemalowany na biało czeka na materiałowe wypełnienie, ale już świetnie sprawdza się jako schowek na rosnącą w zastraszającym tempie liczbę zabawek. Nie zabrakło też miejsca na kocyk zrobiony dla Małej przez Prababcię, moje hafty i półeczkę z drobiazgami. A na niej wiszą woreczki od Elle - doskonale się wpasowały. Dziękujemy raz jeszcze!



A na koniec Duśka z jej Przyjacielem. Bohun pokochał ją miłością bezgraniczną. Towarzyszy jej wszędzie, asystuje przy karmieniu i przewijaniu i tylko czeka na chwilę naszej nieuwagi, żeby móc ją polizać :) Mała odwdzięcza się mu uśmiechami, piskami i "zagadywaniem". Zaczynamy się obawiać, że jej pierwsze słowo to będzie " Bohun" :)
Przy okazji dziękuję Klaus za zaproszenie do zabawy. Na pewno napiszę o moich naj w następnym poście, bo muszę się dobrze zastanowić :)
Pozdrowienia!

środa, 25 sierpnia 2010

Wianki


Dziś będzie o wiankach. Wprawdzie Noc Kupały już za nami, ale ten obrzęd bardzo mnie fascynuje, ma w sobie coś z tajemniczości i magii... Ale nie o tym miało być :)

Pierwszy wianek zrobiłam z liści laurowych. Wykorzystałam styropianowe kółko i klej w pistolecie.  Pomysł nie jest mój, kiedyś gdzieś taki wianek widziałam. I kiedy podczas przeglądu przypraw okazało się, że mam liści laurowych w nadmiarze, postanowiłm je wykorzystać.  Wianek robi się szybko, a na dodatek roztacza piękny zapach.  Zawisł na belce i mam w domu namiastkę wieńca laurowego :) A jako że jestem absolutną fanką mitologii, mam radość podwójną.



Drugi wianek to mój absolutny sukces w szperaniu. Znalazłam go w second handzie za jedyne 50 groszy (!) i do dziś jestem w szoku. I z powodu ceny, i jego uroku. Na dodatek sprzedawczyni spytała mnie, co to w zasadzie jest ? Bardzo się zdziwiła, jak usłyszała, że to taka "ozdóbka". A powiedzcie same, czy nie przypomina on cudnych wianków Lloki? Ja jedynie dorobiłam mu materiałowe rózyczki i zawisł na drzwiach kredensu w jadalni.



Dziękuję za tyle miłych słów odnośnie kuchni! Urządzamy się powoli i czasem jest to bardzo męczące. Przychodzą momenty kryzysu, ale wtedy dopingujecie mnie, pisząc że zmierzam w dobrym kierunku :) Serdecznie pozdrowienia!



piątek, 20 sierpnia 2010

Z nowości kuchennych: witrynki i uchwyty


Kolejna odsłona prac w kuchni, a w zasadzie tym razem w jadalni. Granicę między tymi pomieszczeniami stanowią belki. Wypełnione były cegłami, ale postanowiliśmy je wyjąć, zostawiając je tylko w najmniejszej części, tuż przy ścianie. W miejscu cegieł wymarzyłam sobie "wyspę" kuchenną. I w końcu się doczekałam!



Mam, jest! Wprawdzie jeszcze wszystko niedokończone, ale już się cieszę :) Od strony jadalni stanęły przeszklone witrynki na zastawę stołową, a w częsci kuchennej tradydycjne szafki z półkami i szufladami. 

Przy witrynkach jeszcze wiele trzeba zrobić. Przede wszystkim, rozprawić się z różnicą poziomów między kuchnią a jadalnią. Narazie szukamy najlepszego rozwiązania. Po drugie: zamontować po obu stronach dębowy blat, taki sam jak w ciągu roboczym w kuchni. Po trzecie: zainstalować między nimi półki z koszykami. I po czwarte: zagospodarować powstały kącik ( narazie stoi tam kosz z psią karmą, ale to tylko tymczasowe rozwiązanie ).



Jedna z witrynek pomieściła naczynia szklane, a druga stale powiększaną przeze mnie kolekcję białej, porcelanowej zastawy. Kompletuję ją już od ponad roku, co jakiś czas udaje mi się coś dokupić i to w zupełnie różnych miejscach.  Bardzo ją lubię, bo wspaniale wygląda na każdym obrusie i daje wiele możliwości aranżacyjnych. I chociaż wiele jeszcze pracy przy tych witrynach nas czeka, to ja już musiałam powkładać tam te moje zdobycze, bo bym nie wytrzymała. No trudno, będę wyciągać z powrotem, ale sprawdzić efekt musiałam :)



I na koniec mosiężne uchwyty. Ile my się nad nimi nagłowiliśmy! Wybieraliśmy je dłużej niż rodzaj szafek kuchennych, ciągle zmieniając koncepcję :) Nie chcieliśmy czarnych, bo za bardzo by kontrastowały z resztą kuchni, w której czarnego w zasadzie brak. Białe też odpadały, bo zlały by się z otoczeniem. I dzięki m.in. radom Ushii stanęło na mosiężnych i to był strzał w dziesiątkę. Szafki wiszące i witrynki dostały okrągłe gałki, a dolne szafki i szuflady - muszelki z tej samej serii. Na szczęście, ładnie spasowały z pozłacanymi elementami piekarnika, czego się najbardziej obawialiśmy. Baaaardzo jestem z nich zadowolona. 



Lecę dalej układać, przekładać itd. w szafkach. Aż do znudzenia :)

Udanego weekendu!


niedziela, 15 sierpnia 2010

Trochę z szycia


Do kompletu z woreczkiem na lawendę powstały kolejne rzeczy: torebka i chustecznik. Torebka uszyta wg przepisu Alizee na kuchenne koszyczki. Moja torebka powstała przez zupełny  przypadek - nie przemyślałam doboru materiału, który okazał się zbyt wiotki. Po szybkiej zmianie planów doszyłam uszy i mam torebkę do kącika Maleńkiej. 


A siłą rozpędu pojawił się chustecznik. Ja - alergik totalny - od razu wiedziałam, że muszę go mieć. Niestety, opakowania większości chusteczek higienicznych nie grzeszą urodą i taki pokrowczyk jest idealnym rozwiązaniem. Do ozdoby wykorzystałam kwiatka wg pomysłu Lloki - szyje się go szybko, a efekt bardzo mi się podoba.


A na koniec mój "tajny projekt". Zabrałam się za ogromny jak dla mnie haft i w sumie niewiele wyhaftowałam, a wiele już przeszkód musiałam pokonywać.  Włącznie z pruciem ogromnej liczby wyhaftowanych krzyżyków z powodu pomyłki w jednym z nich. Miałam już kilka razy ochotę schować go w ciemny kąt, ale z drugiej strony bardzo zależy mi na tym obrazku. Wymyśliłam więc, że pokażę go tutaj i może to będzie mnie mobilizować. 

Także proszę o kciuki :)

I oczywiście pozdrawiam serdecznie życząc udanego tygodnia.


środa, 11 sierpnia 2010

Rama


Ostatni na wielu blogach pojawiły się słynne już tablice pele-mele. I mnie się zamarzyło takie cudo. Szukając materiałów do jego wykonania trafiłam na resztę metalowej siatki i styropianową listwę. Do tego drewnana listewka od spodu, klej, gips i mam moją ramę. 


Rama dedykowana jest mojej Duśce. Zawisły woreczki z Adkowymi skarbami i m.in. odcisk jej maleńkiej stopki. I pochwalę się: kwiatka uplotłam sama z drewnanych "patyczków" dodawanych do bukietów :) Siedziałam kiedyś i bezmyślnie się tym bawiłam, w efekcie powstał kwiatek.


Rama zawisła na przedpokoju obok lustra. Narazie ściana w przedpokoju ma kolor butelkowej zieleni, ale na pewno będzie przemalowywana.  Kolor jest piękny, wydaje się być aksamitny, ale przez niego jest zbyt ciemno. Poza tym przez dwa lata zdążył się opatrzyć.


A na koniec moja prawie 4 i pół miesięczna Maleńka.  "Pomaga" mi we wszystkich pracach, wszystko, co robię trwa dziesięć razy dłużej, ale jedno spojrzenie tych oczy i odpadam :)


Senna 


Pozdrawiam serdecznie,

niedziela, 1 sierpnia 2010

Kuchenne migawki

W końcu prace w kuchni idą do przodu. Powolutku wychodzimy ze stanu prowizorki, ale do końca jeszcze daleka droga. Zwłaszcza, że wszystkie prace robimy sami. Remont przy Maleńkiej i zabieganym Mężu to spore wyzwanie. Albo dzwoni telefon, albo Duśka egzekwuje swoje potrzeby, albo za późno już na głośne prace i tak ciągle... Ale Dziecko uczy też cierpliwości, co mam okazję sprawdziać właśnie podczas urządzania kuchni.

Stan na dziś: są już wszystkie szafki i fronty. Spełniło się moje marzenie o białej kuchni! Jest biały, ceramiczny zlew i dębowy blat.


Jest także wymarzony piekarnik! Kiedy pokazałam go Mężowi, popukał się w głowę, a później kazał mi go sobie wybić z głowy ( bo za drogi ). Ale działałam w myśl powiedzenia: "kropla drąży kamień nie siłą, lecz częstym padaniem" i w efekcie wyglądało to tak, jakby ten piekarnik był marzeniem mojego Męża :) Trzeba było na niego czekać prawie miesiąc, ale jest tego wart.


Szafki wiszące czekają na gzymsy, a dolne na cokoliki. Brakuje też uchwytów, ale są już kupione i cierpliwie czekają na swoją kolej.  W kuchni udało się zmieścić pralkę do zabudowy, co było dla mnie bardzo ważne, bo nie mamy osobnej pralni, a widok pralki w łazience strasznie mnie denerwował. Teraz włączam ją i o niej zapominam. Nie interesują mnie węże, głośny szum... Ach, cudnie!


Jako, że mieszkamy w przedwojennej kamienicy na poddaszu, w części pomieszczeń są skosy. W kuchni też. Poprzedni właściciel pieczołowicie pozakrywał stare belki i cegły płytami kart.-gips.! My szybko się ich pozbyliśmy, część cegieł ( za zgodą architekta ) wyjęliśmy i dziś zachwycamy się nadgryzionymi zębem czasu belkami.

Kuchnia otwarta jest na jadalnię, która narazie tylko częściowo zasługuje na swoją nazwę, bo pełni rolę składziku remontowego.  W niej jest lukarna, stąd dziwne załamania sufitu. Na nim wymalowałam ormanent, który prawie przypłaciłam życiem spektakulanie zsuwając się z drabiny. Nie mogło też zabraknąć pęków jemioły. 


Jeszcze wiele brakuje do pełnego szczęścia. Najważniejszy brak to kafelki. Ale i do tego się już przymierzamy. Chociaż narazie jesteśmy na etapie poszukiwań. Nie umiem na nic się zdecydować, wiec to chyba znaczy że jeszcze na Te właściwe nie trafiłam. A może Wy macie jakieś pomysły, podpowiedzi? 
Pozdrawiam!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...