Nie wiem, jak i kiedy mijają kolejne dni. Uciekają w takim tempie, że nie zauważam coraz większych odstępów między wpisami. Za to teraz zdecydowanie więcej czasu spędzam w domu, więc w wolnej chwili zrobiłam kilka zdjęć wcale już nie takich najnowszych "wyrobów" dla Adki.
A w zasadzie jednego dla Ady, a drugiego dla jej koleżanki. Konik dla fanki jeździectwa miał być dodatkiem do prezentu urodzinowego, ale wirus pokrzyżował i dziecięce plany. Ada czeka każdego dnia coraz bardziej niecierpliwie na spotkanie i z każdym dniem jej przywiązanie do konika rośnie :) Swojego egzemplarza nie ma i zaczynam się obawiać, że będę musiała zacząć szydełkować drugiego, bo będzie problem z rozstaniem.
Pluszak ma miejsce na półce nad łóżkiem. Co ja się tam naukładam, żeby jakoś wyglądało i było w miarę bezpiecznie ... :) Tam powstaje tyle różnych konstrukcji z pluszaków, książek i innych pierdół, że w głowie się nie mieści. Zawsze mam wizję przed oczami tej lawiny spadającej jej w nocy na głowę, heh.
Dlatego na zdjęciach tylko kawałek półki. Reszta kadru nie do ruszenia - konstrukcja godna inżyniera :)
Przy okazji konika wrzucam jeszcze zdjęcia szczurka. W ogrodzie zakwitł migdałek i zmobilizował mnie do zdjęć. Tak pięknego tła chyba jeszcze nie miałam. Szkoda tylko, że jest tak ulotne i krótkotrwałe.
Tego szczurka wychodziła sobie Ada. Chyba nie zwróciłabym na niego szczególnej uwagi, ale ona wyszperała go w książce i wypytywała, kiedy zacznę go robić. No nie miałam sumienia odmówić i mamy gryzonia!
Planów na kolejne szydełkowe prace jest już kilka. Planowanie jest baaaardzo przyjemne. Zwłaszcza teraz, kiedy czasu wolnego mam bardzo niewiele. A jak już go znajdę, to spędzam go w ogrodzie - tam o tej porze jest huk roboty. I do tego zabrałam się za szlifowanie pewnego znaleziska po poprzednich właścicielach domu. To chciałabym skończyć w pierwszej kolejności.
Trzymajcie się zdrowo!