sobota, 28 kwietnia 2012

Tym razem lniane poduszki


Lnianego szaleństwa ciąg dalszy! Niewielkie kawałki materiału, który pozostał po obijaniu krzeseł, wykorzystałam do uszycia poszewek na poduszki. Przeznaczyłam je do salonu, by stanowiły komplet z lnianym obrusem. I w temacie poszewek jestem nowicjuszką, ale nie było tak strasznie, jak mi się wydawało.

Pierwsza powstała poszewka z koronką.



Jako drugą uszyłam poszewkę z falbaną.



A ta pojawiła się ostatnia.



Narazie robię odpoczynek od szycia. Moja zachłanność na nowe formy mnie przeraża, bo od kilku dni trwam w uzależnieniu od "granny squares":) . Poświęciłam jeden wieczór, by nauczyć się od podstaw szydełkowania i kiedy pojawiły się pierwsze zadowalające efekty, szybko kwadraty wciągnęły mnie bez opamiętania.



Włóczki włożyłam do ostatnio kupionego pudła - idealne do lnianego klimatu. Przypomniały mi się stemplowane segregarory, kóre niedawno robiłam i długo nie zastanawiałam się nad jego zakupem. Narazie wybrałam dwie wersje kolorystyczne włóczek- obie w stonowanych kolorach - i mam wobec nich pewne plany. Muszę uzbroić się w cierpliwość, bo tych kwadracików potrzebuję wiele, oj wiele.




Pozdrawiam!


niedziela, 22 kwietnia 2012

Lniany obrus i obicia krzeseł


Te osoby, które mnie znają nie uwierzą w to, co napiszę: uszyłam obrus! Od początku do końca, całkiem sama!

Cała historia zaczęła się od informacji Bianki o dostępnej u niej lnianej tkaninie. Po małych perturbacjach zawitałam do niej ( dzięki za spotkanie ! ) i przywiozłam piękny len. Miały być z niego rolety do salonu... Ale kiedy zaczęłam robić przymiarki, cała koncepcja szybko prysła. Nie podobało mi się to, co wymyśliłam. Światło słoneczne w ciągu dnia było tak silne, że cały napis stawał się niewidoczny. Zrobiło mi się go szkoda. Tkaninę odłożyłam, ale chęci do szycia zostały. Postanowiłam uszyć z niej obrus na okrągły stół w salonie.



Pierwsze problemu pojawiły się przy wykrojeniu odpowiedniego kształtu - cyrkiel był zdecydowanie za mały :) Dobrze, że humanistka ma wsparcie w Mężu - inżynierze, który śmiejąc się ze mnie szybko wyciął odpowiedni kształt.

W myśl powiedzenia: "jak spadać, to z wysokiego konia", do mojej wizji dodałam jeszcze falbany. I tu się zaczęło! Moja maszyna odziedziczona po Teściu trzydziestkę ma już dawno za sobą. I choć w czasach jej świetności była szczytem marzeń, to stopki do robienia falban nie ma. Trudno, szpilki, spora ilość cierpliwości i falbany też zrobiłam. Podczas wszystkich tych czynności miałam Małą Pomocnicę, która nie mogła przegapić tej ciekawej zabawy i obrus szyłam z dzieckiem na kolanach :) Ja jestem z naszego dzieła bardzo dumna :)



Resztę materiału postanowiliśmy wykorzystać do obicia krzeseł. Poprzedni materiał był nieciekawy i w niektórych miejscach poprzecierany. I nie powinno to dziwić, skoro krzesła, stół i reszta salonowych mebli ma ponad sześćdziesiąt lat! Te meble spadły nam z nieba, kiedy tuż po przeprowadzce nie mieliśmy NIC i na cokolwiek szybko się nie zanosiło. Są soldne, pojemne i pasują do naszego mieszkania w kamienicy.



Dzisiejsze zdjęcia robiłam na szybko, wykorzystując wolną chwilę. W tygodniu nie ma szans na fotografowanie i z pośpiechu zapomniałam zrobić zdjęcia krzeseł"przed", ale kto jest ciekawy może tutaj zerknąć na wcześniejsze obicie. Oprócz krzeseł, są jeszcze dwa fotele, które zostały obite w te fragmenty lnu, które miały tekst.

Oprócz fotela, do zdjęcia załapała się czerwona foremka - Adka bardzo chciała ją uwiecznić :)




W ten sposób zasłony zamieniły się w obicia i obrus. Zostały jeszcze kawałki lnu, na które mam już pomysł. Jak coś z tego wyjdzie, pokażę.

Pozdrowienia ślę!



piątek, 13 kwietnia 2012

Półka w łazience i inne łazienkowe drobiazgi


Łazienka coraz bardziej nabiera charakteru. Pojawiły się dwie półki - tym razem pokazuję jedną z nich. Co tam, że producent przeznaczył je do kuchni! Tutaj pasują idealnie.

Na półce pudełko, którego obraz nosiłam w głowie od dawna i w końcu na takie trafiłam.



Jest też dywanik. Taki typowy niewielki "podnóżek w nietypowym kolorze. Tuż po położeniu kafli na podłodze byłam w nie tak zapatrzona, że nie chciałam nic na nie kłaść. Widać już nasyciłam wzrok, bo kiedy tylko zobaczyłam ten dywanik, nie zastanawiałam się.




Na koniec kosmetyk, który urzekł mnie swoim opakowaniem. Nie jestem kosmetyczną maniaczką, ale temu nie mogłam się oprzeć. Taką butelkę z przyjemnością postawiłam na półce.



Dziękuję Wam za wszystkie świąteczne życzenia!



piątek, 6 kwietnia 2012

Wesołych Świąt!



Świąteczna atmosfera jest dla mnie czymś wyjątkowym. Lubię ten czas, to oczekiwanie. W tym roku dekoracje są poczynione z doskoku, bo skupiam się na świątecznym menu. Mój pierwszy w życiu zając z ciasta udał się za pierwszym razem. Obstawiłam się kilkoma przepisami, a tu pierwszy wypróbowany okazał się skuteczny :)



Na półce w kuchni szybka "wystawka" świateczna.

Ta kurka w kuli to jedyny drobiazg świąteczny, który kupiłam w tym roku. Nic mi nie wpadło w oko, a może słabo szukałam...



Od kilku lat sieję do doniczek owies. To moja alternatywa dla rzeżuchy, której zapach niezbyt przypadł mi do gustu. Owies ma imponujące tempo wzrostu - taki rozmiar osiągnął w ciągu 10 dni.




Wstyd się przyznać, ale znów moje plany kartkowe nie zostały zrealizowane. Powstała jedna sztuka - prototyp i na niej się skończyło. Co gorsza, zapał był, ale jak zwykle zabrakło czegoś innego... Króliczkowy wykrojnik będzie musiał poczekać do przyszłego roku.



Radosnych Świąt!



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...