piątek, 29 lipca 2011

Wpis tak różnorodny jak aura za oknem



Dziękuję za tyle miłych słów i osobistych komentarzy pod poprzednim postem. Wasze słowa to dowód na to, że spotkania blogerek mogą być niezwykle sympatyczne i inspirujące. Takie też było moje spotkanie z Mimi. Wspominałam także o kilku drobiazgach, których nie mogłam sobie odmówić będąc u niej i w takim razie oto ich częściowa prezentacja.
Bardzo lubię haftować, ale wstyd się przyznać: nie miałam do tej pory porządnych nożyczek do obcinania nitek. W końcu mam i to jakie! Nie dość, że piękne, to ostre jak należy. Przy okazji pokazuję kawałek haftu, nad którym ostatnio spędzam wolne chwile. Zaczęłam go dawno temu, ale powrót do pracy znacznie spowolnił moje haftowanie. Teraz nadrabiam zaległości. Jak widać, hafcik będzie dla Adki.



Nie oparłam się też kilku kosmetykom. Woda różana deklasuje wszystkie toniki, których dotyczas używałam. Moja cera jest alergiczna, a przez to bardzo wymagająca, więc przetestowałam multum specyfików zarówno rodzimych, jak i światowych firm. Od dziś to mój numer jeden.



Testuję także czarne mydło - zupełna nowość dla mnie. Wygląd i zapach dość nietypowy, ale to mnie absolutnie nie zniechęca. A na koniec zostawiłam sobie małą kosteczkę pełną cudownego aromatu, który mnie totalnie uwiód. Znalazłam zapach, który idealnie komponuje się z moim wyobrażeniem o przytulnym domu. Ambrę mogłabym wąchać cały czas. Wsadziłam jej kawałki do szaf, a nawet do torebki. Ten zapach ma dla mnie dodatkowe znaczenie, bo kojarzy mi się z relaksującym, spokojnym ostatnim weekendem. Mam wiele takich zapachów, które przywołują miłe wspomnienia i to jest jeden z nich.



A żeby tytułowi wpisu stało się zadość, szybka zmiana tematu i chwalę się moim ostatnim zakupem z serii kuchennych gadżetów. Na wyprzedaży trafiłam na małe, ale urocze naczynie do zapiekania. Przyznaję: kolor był głównym powodem zakupu :) W nim pozuje moje ciasteczkowe odkrycie upieczone wg tego przepisu. Są pyszne i takie w sam raz do wieczornej gorącej czekolady, którą zwykłam ostatnio pijać w ten chłodne "letnie" wieczory.
Ten misz-maszowy wpis zakończy karteczka zrobiona dla małego mężczyzny. Troszkę męska z racji kolorów, ale i nadal dziecięca. To moje pierwsze starcie z kolorowaniem stempla, ale już wiem, że to zajęcie bardzo wciągające. Obrazek ukryłam za foliową "szybką", ale w tym świetle nie umiałam tego uchwycić.


Pozdrowienia ślę!

poniedziałek, 25 lipca 2011

Wymarzony weekend, czyli z wizytą u Mimi.


Zakładając ponad dwa lata temu mojego bloga nie spodziewałam się, że kiedykolwiek świat wirtualny stanie się tak bardzo namacalny. Nie przypuszczałam, że stanę oko w oko z osobą poznaną w naszej blogowej wiosce.

A tak właśnie się stało! Wystarczył jeden wpis na moim ukochanym blogu Mimi, kilka maili i po chwili popijałam kawę w "Le petit bistro" wraz z Gospodarzami Domu pod Jaszczurkami. Razem ze mną byli Mąż i Adka, więc więcej do pełni szczęścia nie potrzebowałam.

Spędziliśmy cudowny weekend w tym magicznym miejscu, zajmując piękny pokoik w dziewczęcym klimacie wybrany specjalnie dla Adki. Jej szczęśliwa buźka mówi sama za siebie! Ona z pasją odkrywała kolejne zakamarki domu, a ja z wypiekami na twarzy podziwiałam każdy drobiazg.

Siedząc w tym klimatycznym kąciku postawiłam nawet troszkę krzyżyków na moim hafcie.



Adka od razu połknęła wnętrzarskiego bakcyla i co cieszy mnie niezmiernie: żaden przedmiot Domu pod Jaszczurkami nie ucierpiał w wyniku jej działalności poznawczej :) A bardzo się tego obawiałam.



Sobota sprawiła nam miłą pogodową niespodziankę i późne popołudnie spędziliśmy na tarasie z kubkiem kawy, obserwując Adkowe harce ogrodowe. Kawa w takiej scenerii smakowała wybornie. Czy to miejsce nie jest magiczne?



Absolutnym hitem ogrodowym dla Adki były balie z wodą. Po pół godzinie przelewania wody była przemoczona od stóp do głów. Po szybkiej zmianie garderoby znów wróciła do tego zajęcia :)



Wybraliśmy się też na spacer po malowniczej okolicy. To pierwsze spotkanie Adki z górami.



Do domu wróciliśmy naładowani ogromną dawką pozytywnej energii. Tego było nam trzeba po szalonych ostatnich miesiącach. Oprócz cudnych wspomnień, mamy też ze sobą pyszne warzywka, z których właśnie gotuje się zupka, a nawet kultowy kefir, który musiałam bronić przed całkowitym wypiciem przez Męża. Nie mogłam sobie odmówić kilku drobiazgów, ale to temat na kolejny wpis.



Gorąco dziękujemy za ten niezwykły czas, który spędziliśmy w Domu pod Jaszczurkami! Za domową atmosferę, serdeczność i otwartość. Mam nadzieję, że Mimi wybaczy mi mierność moich zdjęć :)

Do następnego spotkania!

Pozdrawiam serdecznie!



sobota, 16 lipca 2011

Ławeczka - skrzynia na zabawki i lala marzenie


Chyba nikogo nie zdziwi fakt, że w domu, gdzie mieszka maluch zabawki są wszędzie. Nie jesteśmy wyjątkiem. Dawno przestaliśmy panować nad ilością Adkowych zabawek, które "atakują" nas z każdego kąta :) . Ulubionym miejscem Ady jest jadalnia i tam właśnie mieszka najwięcej towarzyszy zabaw. Najpierw próbowałam je trzymać w pudełkach - ślicznych, ale papierowych. Nie przetrwały one różnorodnych szaleństw i trzeba było je czymś zastąpić. Kupiliśmy więc ławeczkę, która jednocześnie jest skrzynią na część zabawek. Stanęła w jadalni, obok kredensu, psując jednocześnie moją koncepcję zagospodarowania tego miejsca :) Ale pojawiła się już nowa wersja, chyba nawet bardziej przemyślana, więc nie ma straty, a ławeczka świetnie spełnia swoją rolę: jest pojemna, a na dodatek ciężka, a tym samym stabilna, co nie jest bez znaczenia przy małej pasjonatce wspianczki.



Nie mogę też przemilczeć drugiej bohaterki tego wpisu - lali, którą zapragnęłam posiadać, jak tylko ją zobaczyłam! No właśnie, kupiłam ją przecież dla Ady, ale szczerze mówiąc zrealizowałam swoje pragnienie :) Jej podobają się obecnie wszystkie lalki, a najbardziej cudze :) Od dawna zachwycałam się rzeczami marki Sia, a kiedy dowiedziałam się o ich linii produktów dla dzieci, marzyły mi się właśnie przytulanki. Na lalę trafiłam zupełnym przypadkiem, ale nie mogłam jej nie kupić.



Lalka jest nie tylko śliczna, ale i wspaniale wykończona. Niejedne ubranka dla dzieci są gorzej uszyte od tych na niej. Dbałość o szczegóły widać w każdym detalu.



Takie kwiatki to i na moich pracach skrapowych bym bardzo chętnie zobaczyła :)



I oczywiście zachwycona mała właścicielka z nową koleżanką.



Nie mogło zabraknąć ulubionych mieszkańców skrzyni. Elmo - który jest absolutnym idolem Adki pod względem wokalnym i tanecznym, misiaczek - który bierze udział w prawie wszystkich zabawach i szumiąca żyrafa, przy której Adka zasypia.



I na koniec dowód na oryginalny wystrój naszego salonu, oczywiście zaprojektowany przez Adkę. Domek z kartonu po foteliku samochodowym zajmuje tu honorowe miejsce. Ledwo zipie, tak jest wyeksploatowany, ale nie mamy serca go wyrzucić, skoro Adka tak lubi sie w nim bawić.


Pozdrawiam serdecznie i dziękuje za wszystkie komentarze!



środa, 13 lipca 2011

Latem



Latem czas płynie wolniej... W domu mniej się dzieje pod względem remonotwym. Powstała jedynie półka-samoróbka w wykonaniu Męża. Zapełniła niewymiarowe wolne miejsce obok okapu. Gotowej w tym wymiarze kupić się nie dało, a wolne miejsce nie było ani ładne, ani ekonomiczne.


Półka miała stanowić całość z tymi szafkami i chyba się udało:


W ramach relaksu i zachwytu nad nowym wykrojnikiem ( to ta zielona falbanka ) powstała karteczka na urodziny Teściowej.


Odkąd lato rozpieszcza nas prawdziwie letnią pogodą, spędzamy większość czasu na powietrzu. To już drugie lato Adki, ale w zeszłym roku biernie uczestniczyła w spacerach, przesypiając większość czasu. Tego lata jest tak aktywna, że mnie czasem brakuje energii :) Mnóstwo czasu spędzamy w ogrodzie. Kocham to miejsce! Mieszkamy w kamienicy, ale otacza nas ogromny ogród. Na dodatek, jesteśmy w samym centrum miasta - na rynek mamy jakieś 200 metrów. Chwili i jesteśmy na lodach :) Ale w ogrodzie jest prawdziwa oaza - cisza i spokój. Prawdziwe wymarzone miejsce :)



Jedną z ostatnich fascynacji Adki są porzeczki. Namiętnie je zrywa, niestety, nie w celach konsumpcji. Prawdziwa frajda to rozgniatanie ich i smarowanie sokiem ubranek :)
Drugą miłóścią są biegi na dowolne dystanse. Im dłuższe tym lepiej, a jak jeszcze biega z nią Mama i Bohun to jest pełnia szczęścia.



Gorące, słoneczne pozdrowienia!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...