sobota, 17 sierpnia 2013

Tydzień w zdjęciach - #7 - przerabiamy

  Zmiana temperatury przyniosła zmianę samopoczucia i razem z Adką dałyśmy się dopaść jakiemuś paskudnemu wirusowi. Ale to już wakacyjny standard, więc nawet mnie to nie zdziwiło. Mała już prawie pokonała paskudę, ja nadal w fazie rozwijania się choroby, ale liczę na szybką poprawę. Pogoda tak słoneczna, że aż żal chorować!


Jeszcze przed chorobą zabrałam się za uszycie zasłonek do kredensu. I w nim była fioletowa krateczka, ale chciałam uspokoić kolorystycznie to miejsce. Materiał ten sam, co w zasłonkach w kuchni - sztywny len, ale jakoś się udało. Obkleiłam też środkowe drzwi kredensu gipsowymi liśćmi. Zrobiłam lata temu odlewy z pożyczonej formy i tak mnie pokusiło, żeby je przykleić. Niestety, chyba „przedobrzyłam”, bo powiesiłam za szybkami małe wianki z mchu. I to już wydaje mi się za dużo, prawda? Wyjmować, zostawić? Napiszcie, co myślicie, bo ostatnio z decyzyjnościa u mnie krucho i sama nie wiem...


Po urlopowej przerwie wrócił też temat dalszego remontowania i Mąż zabrał się za przemalowywanie drzwi wewnętrznych. Były w kolorze czerwonego brązu, będą białe. Radochę mam wielką, bo takie już w mieszkaniu zastaliśmy i do niczego nie pasowały. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę mogła pokazać efekt.


 Malujemy, jak zawsze, farbą Dekoral. Sprawdza się i nie jest droga.


Ostatnio przyniosłam do domu roślinkę, która od dawna przyciągała moje oko, ale w kwiaciarniach ceny były dość wysokie. Dlatego kiedy natknęłam się na nią w Biedronce – postanowiłam zaryzykować. Sprawdziłam, że sansewieria cylindryczna – inaczej wężownica – nie jest wymagająca, więc może się polubimy :)


  Pisałam już o mojej manii zaglądania do TK Maxx’a? :) Dobrze, że nie ma go w moim mieście, bo dawno już bym zbankrutowała, ale tym razem drobne zakupy nie nadwyrężyły mocno portfela. Trafiłam na duże przeceny i skusiłam się na piękny notes z grubymi kartami, który posłuży za album na adkowe zdjęcia. 



W ręce wpadły mi też foremki w kształcie cyfr. Są niedużych rozmiarów i kupiłam je z myślą wycinaniu w lukrze plastycznym, ale nie tylko. Ze względu na wielkość będą idealne do pracy z masą plastyczną.


Mam słabość do kuchennych gadżetów, dlatego w Tchibo skusiłam się jeszcze na foremki do ciastek, kanapek itd.  Jako mama niejadka od razu polubiłam ten wynalazek, bo Adka sama komponuje swoje kanapki i co najważniejsze – zjada je!


A tu jeszcze kolejny obiekt przeróbkowy. Szukałam krzesła do biurka już jakiś czas i  dopiero teraz przypomniałam sobie o zachomikowanym przez nas jednym egzemplarzu. 


Nawet nieźle wygląda już teraz, ale niestety, te odpryski są tak głębokie, że zahaczają ubranie, nie mówiąc już o gołych nogach.

Pozdrowienia!

piątek, 9 sierpnia 2013

Tydzień w zdjęciach - #6 – w kuchni

Dawno nie było zdjęć domowych zakątków, więc tym razem jeden z nich. Wprowadzam w życie plan ujednolicania kolorystycznego i zastąpiłam kraciaste zasłonki ( do zobaczenia tutaj ) – lnianymi. Tamte były prowizorką ( standardowo: bardzo skuteczną i długotrwałą ), ale musiało je zastąpić coś w jasnym kolorze. Biel w mieszkaniu mi się nie znudziła, wręcz przeciwnie, takie kolory wyciszają i sprawiają wrażenie uporządkowanej przestrzeni. A że sama je uszyła, to dumna jestem bardzo, ale jak zwykle musi być jakieś „ale”. Nie popisałam się przy wyborze materiału i kupiłam dość sztywny len, który strasznie ciężko się układał, ale jakoś się dogadaliśmy :)


Poza kaflami z niebieskim wzorem koloru w kuchni niewiele. Jedyny akcent to żółty ekspres ( robimy w nim herbatę ). Pewnie starszy jest ode mnie, bo to znalezisko z szafki Teściowej, ale służy nam już kilka lat. Mój Mąż uwielbia zimną herbatę ( bleee ), więc w dzbanku zawsze żelazny zapas.


Zrobienie tych zdjęć wycisnęło ze mnie siódme poty. Na zewnątrz panowały afrykańskie upały, a okno dachowe w kuchni jeszcze bardziej podkręcało temperaturę. Już w zeszłym roku obiecywałam sobie zakup rolet, ale nie znalazłam nic ciekawego i teraz mam za swoje. Ale już robię  rozeznanie i na pewno coś wybiorę, koniecznie! Trochę ponarzekałam, ale tak naprawdę to ja UWIELBIAM to okno, bo dzięki niemu kuchnia jest jasna. I pomyśleć, że kiedy się wprowadziliśmy okna nie było… Na szczęście udało się je zrobić podczas remontu dachu.

 
Na dodatek, w miejscu widocznych z prawej strony belek była ściana, więc kuchnia była ciasną, ciemną klitką.

 
I kilka detali: pojemnik na chleb – przeleżał u Mamy nieużywany wiele lat, więc przemalowałam i daje radę.


  
Puszka po wafelkach – w klimacie zbliżonym do kafli. Moja ulubiona!


Malutka półeczka na najczęściej używane przyprawy – też ją dostałam i też przemalowałam.


I hit wśród moich gadżetów – napisy z wytłaczarki, które nie tylko są samoprzylepne, ale przede wszystkim niezniszczalne, bo wykonane ze sztywnej taśmy. Kiedyś pojemniki opisywałam za pomocą  papierowych naklejek, ale nie jest to sposób długotrwały. Wiele razy zdarzyło mi się naklejkę ubrudzić podczas gotowania czy pieczenia, a teraz mam estetycznie i praktycznie w jednym. A sama wytłaczarka jest tak uniwersalna, że wykorzystuję ją nawet podczas scrapowania.


Ostatnie zdjęcie należy do latarenki z poprzedniego wpisu, która już znalazła swoje miejsce na kuchennych belkach. Już widzę w wyobraźni jesienne wieczory i jej światełko podczas pieczenia :) Ale narazie cieszę się latem i mam nadzieję, że te deszcze to nie zwiastun jego końca.


Pozdrawiam!

niedziela, 4 sierpnia 2013

Tydzień w zdjęciach - #5

Czas na kolejną tygodniową relację. Ta formuła sprawdza się, bo nakręca mnie do pisania - jednak „bat nad sobą” to najlepszy dla mnie motywator :)


Ostatnio jestem bardzo oszczędna w kupowaniu dodatków do domu. Nie chcę zagracić przestrzeni, ale ta latarenka była tak bardzo przeceniona, że nie odmówiłam jej wzięcia do domu. Nawet w sklepie zapytałam, co z nią jest nie tak, skoro jest przeceniona, bo ja nie umiałam się niczego doszukać. Okazało się, że ma szparę między drzwiczkami i delikatne zarysowanie na daszku. TYLE! Uśmiechnęłam się i wzięłam ją ze sobą. 


Skończyłam album z wiosennymi zdjęciami Adki. Uznajmy, że skoro wiosna w tym roku tak późno przyszła, to i albumik może być opóźniony :) Sówka i kwiatek pochodzą z zestawu gotowych naklejek ściennych kupionych z rok temu w Biedronce, papiery z Lidla – wyszedł taki dyskontowy wyrób.


Zawsze albumiki opatruję osobną karteczką z kilkoma słowami od siebie. Schowanie jej ułatwia mi wykrojnik w kształcie małej koperty. Za to lubię właśnie wykrojniki – bardzo ułatwiają pracę. Nie lubię „gołych” kółek spinających albumy. Zazwyczaj ozdabiam je wstążkami, ale tym razem są to guziki nawleczone na sznurek.


Zawieruszyły mi się zdjęcia z wakacyjnymi „pamiątkami”, więc jest takie spóźnione. Przywiozłam dwie świece ( przecena była, hihi ) oraz balsam do ust w ciekawym opakowaniu.


A tu już kwiatki, które Adka przynosi z prawie każdego spaceru z Tatą i Bohunem. Zawsze wyszuka jakiś dla Mamy i takie są najpiękniejsze:)


W te słoneczne dni bardzo często chronimy się w parku i wtedy Adka zawsze zabiera niezniszczalną torebkę pamiętającą jeszcze moje dzieciństwo.


Zbierane przez nas szyszki i żołędzie intensywnie przypominają o nadchodzącej jesieni…


Żegnam się zdjęciem kultowej „Cafe Byfyj” na katowickim Nikiszowcu. „Byfyj” to po śląsku „kredens” i wnętrze nawiązuje do takiego klimatu. Nikiszowiec jest ceglasty i po prostu piękny! Mieliśmy okazję być na typowo śląskim odpuście, ale zdjęcie Nikiszowca tylko JEDNO – ucieczka balonu i poszukiwania zastępcy były na pierwszym planie :)

Pozdrawiam gorąco!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...