niedziela, 28 lipca 2013

Tydzień w zdjęciach - #4

Kolejny tydzień minął, a ja nie wierzę, że tak szybko. Nasz urlop dobiegł końca i właśnie kończę walkę z pourlopowym bałaganem walizkowym. Drugi tydzień wyprawy minął pod znakiem wizyty u mojej Babci mieszkającej w Szczecinie. Niewiele zdjęć miasta zrobiłam, chyba dlatego że znam to miejsce od dziecka i patrzę na nie innymi oczami, niż turyści.


Na szczęście nie przeszłam obojętnie obok zabytkowej pompy na wodę, która stoi obok wejścia do babcinej kamienicy. Te pompy są porozrzucane po całym Szczecinie i pamiętam, że jako dziecko nie potrafiłam przejść obok żadnej bez sprawdzenia, czy działa :)


Zaliczyliśmy też obowiązkową wyprawę na wały. Spacerek byłby bardzo przyjemny, ale my wszędzie poruszaliśmy się tramwajami, oczywiście ku wielkiej uciesze Adki! Mała ma faktycznie pasję motoryzacyjną, hehe. A już ogromną wręcz radość sprawiło jej moczenie nóżek w tej fontannie. 


W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w zoo-safari. Wiadomo, były mniej i bardziej egzotyczne zwierzęta, ale nic nie sprawiło nam takiej frajdy, jak swojskie kozy. Okazało się, że do ich zagrody można wejść, więc zaopatrzeni w karmę wkroczyliśmy na ich teren i wtedy nastąpiła szarża :) Mniej więcej trzydzieści kóz pędem znalazło się wokół nas! Takiego czegoś my, mieszczuchy się nie spodziewaliśmy :) 


Dawno tak się nie uśmiałam i nie pamiętam też, kiedy byłam tak brudna, jak po wyjściu z ich zagrody, ale z chęcią bym do nich wróciła. Adka upodobała sobie najmniejszą kózkę i nie odstępowała jej na krok.


Już po powrocie do domu spotkaliśmy się z równie przyjaźnie nastawionymi sarenkami. Te ich oczy, piękne!


Jedyne czego nam brakowało podczas wyjazdu, to obecności naszego Bohuna. Oddany w dobre ręce Teściowej miał się jak u Pana Boga za piecem, jednak tęsknota z obu stron była silna.


Niestety, nasz twardziel, który nigdy nie chorował, nie jest już najmłodszy i tuż po naszym powrocie zaniemógł. Na szczęście już wraca do formy, ale ja nie mogę nie myśleć o upływającym czasie. To nasz prawdziwy Przyjaciel… Najfajniejsze psisko, jakie mogło się nam trafić!


Żegnam się obiecaną aktualizacją lemurzej rodzinki! Jak widać, przygarnięty został nawet członek innego rodu odznaczający się  tęczą na brzuszku :)


Pozdrawiamy gorąco!

sobota, 20 lipca 2013

Tydzień w zdjęciach - #3

Tym razem będzie mało tekstu, ale dużo zdjęć. Zniknęłam z internetowego świata, bo właśnie spędzamy niesamowite chwile nad Bałtykiem. Długo  czekaliśmy na ten wyjazd i jest super. I nawet kapryśna polska pogoda zaserwowała nam tym razem piękną opaleniznę :)


  To nasze pierwsze wspólne wakacje w Kołobrzegu i zwiedziliśmy go wzdłuż i wszerz. A poranne spacery, tuż przed siódmą rano, to taki mały rytuał Adki i Taty.



Tuż przy latarni morskiej wybiliśmy pamiątkową monetę, która umieścimy na pewno w albumiku ze zdjęciami z wakacji obok muszelek, mewich piór i patyków, które Adka namiętnie zbiera.


A wieczorami, kiedy mała podróżniczka już śpi, dzielę czas między szydełkowanie i czytanie. Prawie finiszuję z kwadratami na pled! A przy okazji wynaleziona w drogerii buteleczka z nietypowym lakierem do paznokci imitującym efekt włóczki na paznokciach. Taka nowość w sam raz w wakacyjnych klimatach. 


Mój ulubiony urlopowy „look”: dżinsowe szorty i lekka bluzeczka. I nie byłabym sobą, jeśli nie pokazałabym bransoletek :) – to wyprzedażowy zakup.


W nadmorskich miejscowościach nie mogę przejść obojętnie obok kiermaszy z tanią książką. Zawsze znajdę tam coś dla siebie i to w cenach niższych niż dwa lody czy gofry.

Bardzo ucieszyła mnie książka o szyciu przytulanek. Niby samemu można spokojnie coś takiego stworzyć bez pomocy tej lektury, ale w tym względzie moja wyobraźnia zawodzi. Ja jestem z tych co „odgapiają”, hehe.


 
Już nawet upatrzyłam sobie dwa wzory, za które wezmę się po powrocie.



Za parę groszy trafiła się także mała książeczka o szydełkowaniu. Dla takiego laika jak ja, co umie tylko „babciny kwadrat” zrobić, jest idealna, bo zaproponowane wzory nie są ( tak mi się wydaje ) skomplikowane.



Żegnam się zdjęciem z nieodłącznymi towarzyszami naszych wypraw. Ja zabieram ze sobą Kindla, a Adka – lemura. To taka typowo kołobrzeska pamiątka :) Ale sama ją sobie wybrała, więc jak widać ten wdzięczny pyszczek najskuteczniej przyciągnął dziecięce oko. I wiadomość z ostatniej chwili: lemurza rodzinka stale się powiększa :) Aktualizacja fotograficzna wkrótce, pozdrawiamy!



niedziela, 14 lipca 2013

Tydzień w zdjęciach - #2

Tyle się dzieje, że dzisiejszy wpis obfituje w zdjęcia. Na początek fotka z nowym nabytkiem. To pudełko kupiłam w Tchibo za bardzo przyjemną cenę. Jest powleczone materiałem w delikatny wzorek i narazie skrywa moje scrapowe projekty, nad którymi aktualnie pracuję. 



Sówka to zapowiedź małego albumiku dla Adki.


A tu mega przeceniona chusta - jej cena to 3,99 zł! Żal było nie brać, tym bardziej, że szukałam takiej od dawna.


Jak tylko pogoda dopisywała, korzystaliśmy ze świeżego powietrza, ile się da. Pewnego dnia wylądowaliśmy na zaporze zbiornika w Goczałkowicach.


Spacery ostatnio przestały nam wystarczać, więc podkręciliśmy tempo :) Mąż odkurzył swoje rolki – jego wielką miłość :), za to Adka odkryła swą miłość do gokartów. 


Ta mała blondyneczka już nie zabiera na spacer wózka z lalami. Moja trzylatka wszędzie jedzie gokartem, a ja mam darmowy fitness, biegając za nią :)


Oboje z Mężem lubimy prowadzić samochód, więc ma to chyba we krwi :)


Nie opuściłam też festiwalu ceramiki, którego jedną z atrakcji był marsz glinoludów


Każdy mógł wymazać się gliną, wybierano nawet króla i królową.
 

Mój obiektyw przyciągnął anioł ... z tatuażem.


W adkowym wydaniu mazanie skończyło się na szczęście na wersji light.


Straganów z wystawcami było mnóstwo. Ja w ramach „programu oszczędnościowego” skusiłam się jedynie na małe koraliki. W zeszłym roku kupiłam żyłkę z największą kuleczką, a tym razem dołożyłam dwa szare.


Mam taki plan, że co roku będę dodawać kolejne elementy.


Pozostając w temacie biżuterii pokażę zestaw, który ostatnio podbił moje serce. Wyprzedażowe okazje zadziałały też na mnie i stałam się posiadaczką dżinsowej kurteczki z ćwiekami. Jakoś do tej pory ta ćwiekowa moda mnie omijała, ale kurtka idealnie leżała, więc nie oparłam się. Do niej dołączam miks trzech bransoletek ( mam na ich punkcie „lekkiego” bzika ). Właśnie z Sandomierza przywiozłam tę plecioną z krzemieniem pasiastym. To unikalny minerał, nasz polski diament.


Kolejny tydzień zapowiada się jeszcze bardziej intensywnie. Ale się cieszę!
Pozdrawiam serdecznie!

piątek, 5 lipca 2013

Tydzień w zdjęciach - #1


Czas na porcję zdjęć z pierwszego tygodnia wakacji – w końcu sobota była ich pierwszym dniem. A że zdjęć nazbierało się sporo, to część mogę już tutaj wrzucić. 


Bezapelacyjnie ten tydzień upłynął pod znakiem pachnącego groszku. Te niepozorne kwiatuszki podbiły moje serce. Przynoszę  je z ogródka Teściowej, gdzie rosną jak oszalałe. Same w sobie są tak dekoracyjne, że najlepiej wyglądają w zwykłych wazonikach.


  Jak już jesteśmy przy roślinach, to chwalę się bazylią, którą po raz pierwszy udało mi się wyhodować od ziarenka. Pewnie to nie moja zasługa, a specjalnego zestawu, który kupiłam niedawno w Biedronce. Roślinka nieźle sobie radzi i liczę, że jeszcze trochę podrośnie, bo mam wobec niej pewne plany – zamarzyły mi się lody bazyliowe!

 
Zupełnie nieplanowanie odwiedziliśmy Gliwice. Nie byłam tam 8 lat!  



A to miasto akademickie mojego Męża i wieeeele niezapomnianych chwil tam spędziliśmy.


To była krótka, ale niesamowita podróż sentymentalna. 


A że jestem bardzo sentymentalna, to na pamiątkę przywiozłam „złoty” wisiorek w kształcie uskrzydlonej świnki zawieszony na długim łańcuszku. Skorzystałam z trwających już letnich wyprzedaży i nie odmówiłam sobie tej przyjemności za 10 zł. Uwielbiam takie nietypowe dodatki.


Ten tydzień obfitował w piękną, upalną pogodę i znów udowodnił mi, jak bardzo ciepłolubne ze mnie stworzenie. Nie dla mnie śniegi i mrozy. Ja czuję, że żyję w ciepłe, słoneczne dni. Dlatego tak nietypowo, jak na mój blog, pojawią się w tym wpisie kosmetyczni towarzysze tych gorących chwil. Pierwszy to moje tegoroczne odkrycie – krem do twarzy ( idealny do cery tłustej ) z wysokim filtrem. Odkąd pamiętam, nie lubiłam tego uczucia lepkości na twarzy, jaką zostawiały takie kremy. Na plaży jeszcze byłam w stanie to wytrzymać, ale twarz wymaga ochrony także w miejskiej dżungli. Emulsja idealnie matuje i chroni - czego chcieć więcej? :)


A tu już drugi faworyt – zapach , który jest dla mnie kwintesencją letniej świeżości. Po poprzednim lecie została resztka, a ja jestem od niego uzależniona, hmmmmm :)


A na zupełny koniec tej mieszaniny zdjęć – mój pomocnik, czyli notesik pełen spraw „koniecznych do zapamiętania”. Kilka pomysłów na najbliższe wpisy też w nim się pojawiło :)

Pozdrawiam gorąco!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...