sobota, 28 grudnia 2019

Poświątecznie: szydełkowy aniołek

Świąteczny relaks chyba mogę zmierzyć tym, że znalazła się chwila na szydełkowanie. W zwykłym, codziennym życiu są takie dni, kiedy mam kilkudniowe przerwy i kompletny brak sił do robótek. Wieczory mijają tak szybko, że zmęczenie bierze górę i oczy się same zamykają. Za to w święta "narodziła" się szydełkowa anielica.


Gdybym na ten projekt trafiła wcześniej, pewnie pokusiłabym się o zrobienie całego anielskiego zastępu, jednak świąteczne błogie lenistwo zaowocowało masą odkrytych szydełkowych wzorów, które już czekają w kolejce na realizację. 


Anielicę pewnie zgarnie Adka - jak każdego szydełkowego stworka. To już pewnie ostatnie momenty, kiedy interesuje się takimi rzeczami. Za chwilkę pewnie nie będzie już pasowało takiej "dorosłej" pannie otaczanie się lalkami i o nich zapomni, by po latach wrócić do nich z sentymentem, jak ja teraz.



Samo szydełkowanie nie było trudne - największy problem był z włosami. To moje dopiero drugie podejście do takich "atrakcji" jak doszywanie lalkom włosów. Metoda wyprobowana właśnie przy tej postaci okazała się lepsza - efekt jest bardziej naturalny, co nie znaczy, że nie obyło się bez, delikatnie mówiąc, irytacji. W takich chwilach tęsknię za nieskomplikowanymi gwiazdami czy bombkami. 


Zdecydowanie muszę odpocząć od lalek, teraz "na szydełku" pewne zwierzę - wzór mnie tak urzekł, że dłubię go przy każdej wolnej chwili, bo jest niesamowicie czasochłonny. 
To pewnie ostatni wpis w tym roku. Liczę, że już niedługo wrzucę tu coś wnętrzarskiego - leżą już w domu pudła z elementami do stworzenia półki-siedziska w kuchni! Wiecie, jeszcze tylko wszystko musi swoje odleżeć i będzie co pokazywać :)

Tymczasem pozdrawiam!

środa, 4 grudnia 2019

Szydełkowe bombki 2019


Nie wiedziałam, że niemrawe promyki słońca potrafią tak zmobilizować do działania! W kilka minut zebrałam się do zrobienia zdjęć. A że czasu miałam niewiele, to wybaczcie ogólny chaos tego wpisu, ale pełnoetatowa praca plus dziecko, psy, dom i ... roraty :) nie ułatwiają blogowania. 


Nie wiem, jak robią to inne blogerki i instagramerki, ale ja ewidentnie nie umiem w internety, hehe. Zawsze wszystko na ostatnią chwilę, pomiędzy obiadem a zadaniem domowym, ale tak bardzo cieszą mnie te szydełkowe bombki, że musiałam je tu zachować na pamiątkę. W zeszłym roku udało mi się zrobić kilka, ale wtedy prym pierwszeństwa wiodły gwiazdki. Tym razem znalazłam tutorial na inny niż ubiegłoroczny model i się wkręciłam na całego. 


I kiedy cały dom cichnie, Ada śpi, a psy chrapią w najlepsze, ja włączam jakiś serial i szydełkuję. Celowo nie używam określenia "oglądam", bo znam główny zarys fabuły i dialogi, reszta jest wielkim niedopowiedzeniem :) A zwłaszcza jak coś nie wychodzi, oj, wtedy to odcinek cały na straty.  Na szczęście tym razem bomki nie okazały się wymagające i trzeci sezon "The crown" został zaliczony. 



Głównym motorem do fotografowania był ten metalowy stojak. Oczywiście czarny ( białych nie było :) ) Chociaż i tak bombki rozdam i pewnie zostanie mi jak zwykle jakaś jedna marna, prototypowa niedoróbka, to niesamowicie się z nich cieszę. A tak poza głównym tematem, uzmysłowiłam sobie, jak wiele radochy daje możliwość kupienia w hurtowni wszystkich potrzebnych do projektu kolorów włóczek. Jeszcze dobrze pamiętam te czasy, kiedy zakup trzech motków był przeze mnie planowany z ołówkiem w dłoni i sto razy przeliczany, by nie wydać zbyt dużo kasy. Ten czas adwentu uzmysłowił mi, jak bardzo jestem wdzięczna losowi, chociażby za takie drobiazgi.


Czas na mnie, muszę zmykać, ale za to z wielką frajdą, że udało się sklecić ten post. Na pożegnanie myszka - jedna z niewielu ozdób, które kupiłam w tym sezonie. Leżała w drogerii pomiędzy szamponami, to jak miałam jej nie wziąć. Odkąd Ada była mała, zawsze musiałam na jej prośby "ratować" takie porzucone pluszaki i dawać im u nas dom, hehe. 


Pozdrowienia!!!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...