Świąteczny relaks chyba mogę zmierzyć tym, że znalazła się chwila na szydełkowanie. W zwykłym, codziennym życiu są takie dni, kiedy mam kilkudniowe przerwy i kompletny brak sił do robótek. Wieczory mijają tak szybko, że zmęczenie bierze górę i oczy się same zamykają. Za to w święta "narodziła" się szydełkowa anielica.
Gdybym na ten projekt trafiła wcześniej, pewnie pokusiłabym się o zrobienie całego anielskiego zastępu, jednak świąteczne błogie lenistwo zaowocowało masą odkrytych szydełkowych wzorów, które już czekają w kolejce na realizację.
Anielicę pewnie zgarnie Adka - jak każdego szydełkowego stworka. To już pewnie ostatnie momenty, kiedy interesuje się takimi rzeczami. Za chwilkę pewnie nie będzie już pasowało takiej "dorosłej" pannie otaczanie się lalkami i o nich zapomni, by po latach wrócić do nich z sentymentem, jak ja teraz.
Samo szydełkowanie nie było trudne - największy problem był z włosami. To moje dopiero drugie podejście do takich "atrakcji" jak doszywanie lalkom włosów. Metoda wyprobowana właśnie przy tej postaci okazała się lepsza - efekt jest bardziej naturalny, co nie znaczy, że nie obyło się bez, delikatnie mówiąc, irytacji. W takich chwilach tęsknię za nieskomplikowanymi gwiazdami czy bombkami.
Zdecydowanie muszę odpocząć od lalek, teraz "na szydełku" pewne zwierzę - wzór mnie tak urzekł, że dłubię go przy każdej wolnej chwili, bo jest niesamowicie czasochłonny.
To pewnie ostatni wpis w tym roku. Liczę, że już niedługo wrzucę tu coś wnętrzarskiego - leżą już w domu pudła z elementami do stworzenia półki-siedziska w kuchni! Wiecie, jeszcze tylko wszystko musi swoje odleżeć i będzie co pokazywać :)
Tymczasem pozdrawiam!