Sama w to nie wierzę, ale pled można uznać za ukończony! Już
nawet nie pamiętam, kiedy go zaczęłam i ile czasu nad nim spędziłam, jednak
teraz mówię: było warto!
Jest ciepły, mięciutki i szary. Ten kolor miał być w zdecydowanej
większości i reszta barw to tylko niewielkie przebłyski.
Pled powstał z włóczki akrylowej i wydaje mi się, że taki
rodzaj jak najbardziej nadaje się do tego typu wyrobów. Kiedy zaczynałam
robienie kwadratów, kupiłam pierwsze motki bez zastanowienia i dopiero później
wyczytałam, że gotowe kwadraty mogą się zniekształcać. Trochę mnie to
zaniepokoiło, ale było już za późno na zmiany. Pled użytkuję już od miesiąca i
nic się z jego kształtem nie dzieje, a jest spory. Jego wymiary to 135x180 cm.
Przy takim rozmiarze włóczka akrylowa jest też po prostu
ekonomiczna. Cena ok. 3 zł za motek w pobliskiej hurtowni nie była zabójcza w
porównaniu do innych „wełenek”.
Pled jest moim zupełnym debiutem na szydełku. Nigdy nic
innego wcześniej nie zrobiłam i robienia kwadratów nauczyłam się z tego kursu. Jestem
dowodem na to, że wykonanie jest łatwiutkie, skoro totalny laik potrafił to
pojąć :)
Kwadraty łączyłam grubym szwem, taki mi się podobał, ale
jakby się znudził, to po drugiej stronie szew jest niewidoczny. Nie wiedziałam
długo, co zrobić z brzegami, które wydawały mi się niewykończone.Długo szukałam jakiegoś sposobu, aż trafiłam na ten
kurs i nauczyłam się robić muszelki, które ( jak się okazało ) są banalnie
proste.
Pamiętam, jak marzyłam, żeby w końcu ten pled skończyć i
kiedy tak się stało, nagle zabrakło mi tego wieczornego szydełkowania. Zabierałam
się za kwadraty z doskoku, zazwyczaj podczas oglądania filmów i nagle dłonie
zrobiły się puste. Szybko znalazłam sobie nowy projekt i już nawet troszkę
powstało.
Tym razem praca będzie niewielkich rozmiarów, z innej,
delikatniejszej włóczki.
Uczę się nadal szydełkowania i sprawia mi wiele
przyjemności, kiedy coś wychodzi. Jeśli pomysł uda się zrealizować, pokażę, jak
nie – przemilczę :)
Śląsk nadal czarny – śniegu brak, a dzisiejszy dzień był
niemal jak wiosenny. Ja za zimą nie tęsknię i może dlatego te kolory włóczek
same wpadły mi w ręce.
Pierwsze w tym sezonie hiacynty – nawet nie wiem, jakiego
koloru się spodziewać, będzie niespodzianka. Maleńki cynowy dzbanuszek sam wpadł do koszyka – takiej cenie
( 3 zł ) się nie odmawia!
Tym razem wpis długi, z dużą ilością zdjęć, ale i przerwa w
pisaniu była spora. Marzy mi się trochę spokoju, lenistwa… Może kiedyś? :)
Pozdrawiam serdecznie!