niedziela, 29 maja 2011

Urządzam się ... scrapowo


W moim kąciku do pracy kolejny nabytek - komódka na scrapowe drobiazgi. Kupiłam ją z zamiarem przerobienia po swojemu, bo jest ona sprzedawana z myślą o pokoju dziecięcym i nie pasowały mi gotowe nadruki. Mam narazie jeden zestaw wykrojników, więc eksploatuję je do granic możliwości. Tutaj jeden z nich został wykorzystany do zrobienia etykietek.


Srebrne ornamenty są embossingowane. Bardzo lubię ten sposób ozdabiania. Nadal poszukuję idealnego pudru, który dokładnie odbija detale. Gdyby ktoś mógł taki polecić - poproszę o info.
A tak wyglądała komódka przed przeróbkami:


W ramkę oprawiłam też zdjęcie z usg, które darzę szczególnym sentymentem. To na nim po raz pierwszy tak naprawdę zobaczyłam moją Adkę. Wcześniej niewiele potrafiłam wypatrzeć z tej "gry cieni". Motylek na ramce jest cukrowy - był dekoracją urodzinowego toru Maleńkiej.


Na koniec ostatni nabytek: lampa do przedpokoju. Pierwszy element do nowego wystroju. Obecne kolory nie są złe, ale w tak małym pomieszczeniu się nie sprawdzają. Wszystko to wiedziałam, ale nie dałam się przekonać i na własne oczy musiałam zobaczyć, jak bardzo przytłaczają niewielkie i ciemne wnętrza. No to się przekonałam i będziemy malować znów :)
Zdjęcie kiepskie, ale to i tak najlepsze, na jakie mnie stać w tych warunkach.


Witam nowych obserwatorów!
Pozdrawiam wszystkich zaglądających!



sobota, 21 maja 2011

Post pachnący kawą


Kilka miesięcy temu pojawił się ten post. Dla mnie to kolejny dowód na niestałość kobiecej natury. A to dlatego, że napisałam w nim o zakończeniu prac w tym kącie jadalni. Chwilę później te słowa stały się nieaktualne. A to wszystko za sprawą pewnego spontanicznego zakupu.

O posiadaniu ekspresu marzyłam od jakiegoś czasu, ale myślałam o takim tradycyjnym - czyli ciśnieniowym, z wbudowanym młynkiem do mielenia ziaren kawy. Z biegiem czasu coraz częściej słyszałam odradzanie znajomych posiadających takie cuda. I to nie tylko ze względu na cenę, ale przede wszystkim uciążliwe czyszczenie. Ziarno niepewności zostało zasiane... A od tego już krótka droga do końca tej historii: będąc na szybkich zakupach, na wystawie zauważyłam ten ekspres. Kolor od razu wpadł mi w oko. Okazało się, że to limitowana edycja, dlatego nigdy wcześniej się z nim nie spotkałam. Długo się nie zastanawiałam :)

A skoro pojawił się ekspres, to zaistnieć musiała także półka na kawowe drobiazgi. Oczywiście autorstwa mojego Męża :) Ze stojących na niej słojów jestem szczególnie zadowolona. Kupione za małe pieniądze, czekają na etykietki z opisem zawartości i towarzyszy, bo w zamierzam jeszcze dokupić kilka. W zamyśle zaplanowane są też pojemniki, ale one wymagają malowania, a ja ostatnio z farbą mam nie po drodze.



Zakup okazał się trafiony. Na pewno bym się na niego nie zdecydowała, gdyby ekspres nie miał dyszy do spieniania mleka. To dla mnie priorytet, bo uwielbiam latte z wysoką, gęstą pianką. Mam już swoje ulubione gatunki kaw spośród dostępnych kapsułek i z bardzo lubię wieczory, kiedy z Mężem siadamy z kubkiem/filiżanką kawy w dłoni i opowiadamy sobie miniony dzień.



Tutaj sprawca całego zamieszania. Kolor w rzeczywistości jeszcze ładniejszy niż na zdjęciach i pasuje do uchwytów szafek kuchennych :)



I moje ulubione kubki. Kawa w nich podana jeszcze lepiej smakuje. Muszę dokupić jeszcze jeden, wolne miejsce czeka. A teraz, z przy kawie, wybieram się na spacer po ulubionych blogach.

Pozdrawiam ciepło!



niedziela, 15 maja 2011

Znów drobiazgowo



Dawno, dawno temu dostałam elfy, które pokazywałam tutaj. Ostatnio spojrzałam na nie i od razu pomyślałam, że lepiej im będzie na okapie. Tam też przysiadły. Okap jak widać dalej nie pomalowany, koncepcja ciągle się zmienia. W kuchni i jadalni powstają kolejne półki, może kiedy powstanie ostateczny wygląd kuchni w końcu zdecydujemy o kolorze.



Poza tym, Mąż urzeczywistnił moje marzenie i obdarował mnie maszynką Big Shot!!! Moja papierowa obsejsa zaczyna nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Już kolejnego dnia wybieraliśmy się na urodziny, więc nie miałam czasu na zrobienie innej, nowej w formie kartki, dlatego zmodyfikowałam jedynie sprawdzony wzór. Wszystko robione w pośpiechu, " na kolanie", ale wypróbowałam wykrojniki i meszek, którym pokryłam motylki. Ścieg w miarę równy wyszedł, więc nawet jestem zadowolona. Tylko po co ja tam różyczkę wcisnęłam?! Dopiero po fakcie, patrząc na zdjęcie, widzę jak bardzo nie pasuje ... Kolejna nauczka na przyszłość.


Pozdrawiam!

niedziela, 8 maja 2011

Lampa do kącika


Nie mam i narazie nie będę miała sekretarzyka z prawdziwego zdarzenia ( choć na pewno taki się pojawi ), ale lampę pasującą do niego już mam :) Będąc ostatnio w Ikei już prawie kupiłam inną, ale bardzo się cieszę, że tego nie zrobiłam, bo dwa dni później zobaczyłam JĄ. Piękna, bielona, solidna i ... trochę za wysoka. Wyszłam ze sklepu ogromnie rozczarowana, ale Mąż szybko znalazł wyjście z sytuacji. Przewiesił ciut wyżej półkę i zmieściła się.
Wieczorny czas, który w domu muszę poświęcić pracy stał się dzięki niej przyjemniejszy.



Pozdrawiam serdecznie!


środa, 4 maja 2011

Kącik do pracy



Czasem tak jest, że do pewnych zmian muszę po prostu dojrzeć. Tak właśnie było z decyzją o zagospodarowaniu kącika w salonie. W pewnym momencie okazało się, że mam już tymczasowy stolik, krzesło, półkę i wizję tego, jak chciałabym, żeby to miejsce wyglądało. Znając moje tempo i możliwości czasowe mam jak w banku dłuuuuuugi proces realizacji, ale ważne, że zapału narazie nie brakuje. Tymczasem jedno zdjęcie: zapowiedź wizji kolorystycznej. Zakup dzbanuszka potwierdził moje plany. Będzie biało z domieszką niebieskości.



Planuję w moim kącie miejsce dla moich skrapowych drobiazgów, których z tygodnia na tydzień przybywa. Żałuję tylko, że nie idzie to w parze z umiejętnościami... Pokazuję moją drugą kartkę, chociaż porównując ją z pracami wielu scraperek wiem, że nie powinna ona ujrzeć światła dziennego. Nawiązuje ( a przynajmniej mam taką nadzieję ) do stylu glamour, który lubi obdarowywana nią osoba. I choć mam świadomość, że przeszycia krzywe, że ubogo ukwiecona itd, to i tak cieszę się z niej i z frajdy, jaką miałam przy jej tworzeniu. I z radości osoby, dla której była przeznaczona.

Pozdrowienia ślę!

poniedziałek, 2 maja 2011

Kolejne zawieszki


Siłą rozpędu powstały kolejne zawieszki z masy fimo. Praca z nią jest szybka i przyjemna. Drobiazgi cieszą oczy, a powstają w ekspresowym tempie. A odnośnie pytań o mocowanie nitów: używam do tego najprostszej nitownicy, natomiast korzystam z masy wysychającej na powietrzu, więc montuję je, gdy zawieszki są prawie suche. Nie ma kłopotów z pękaniem.



Powstała nawet zawieszka na słoik z Adkową kaszką. Już się nie będzie nic mylić niektórym :)



A w kuchni dalsze "metamorfozy". Tym razem po to, by uchronić małe wszędobylskie rączki przed niebezpieczeństwami kuchennych szafek.
Testujemy różne rodzaje zabezpieczeń i nie tylko Adka ma kłopoty z ich sforsowaniem, my czasem też się z nimi mocujemy :)



Nawet piekarnikowi się nie upiekło :)


Pozdrawiam serdecznie!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...