Ponad miesiąc przerwy. Dużo.
Za dużo.
Nie było sprzyjających wiatrów.
Trzeba było się dostosować do scenariusza napisanego przez
życie.
Nieprzychylnego scenariusza, niestety.
Ale dom cierpliwie poczekał.
No to wracamy.
Otwieram drzwi, wchodzę i pierwsze kroki kieruję w stronę kuchni,
a to za sprawą drobnego zakupu. Że niby zdjęcie zrobię na jej tle. I co? Jakieś
wielkie dechy ciągną się przez całe pomieszczenie, hehe. Nie wiem skąd, po co,
dlaczego, nie wnikałam nawet.
A co kupiłam? Chyba najbardziej niepotrzebny przedmiot na
świecie ;) – pojemnik z podajnikiem na słomki. Ale ładny jest, zawsze to jakiś
argument za :)
Drugi mój kierunek "zwiedzania" – garderoba. Tam to już się boję zaglądać.
Tym razem zastałam stemple podtrzymujące sufit. Dlaczego? Była skuwana podłoga
piętro wyżej, w górnej łazience.
Oto i ona: obraz nędzy to mało powiedziane :)
Co jeszcze? Wszystkie okna wykończone – obudowane.
Wszystko wysycha, a salon żegna się z drewnianą podłogą. Żal
mi jej, ale ogrzewanie ważniejsze.
Czasem daję się ponieść i kupię jakiś drobiazg już na
przyszłość. Szarościom i srebru nie umiem się oprzeć. Zwłaszcza że zbieram srebrne ramki na ścienną galerię przy schodach.
Kupiona ostatnio samoprzylepna folia w gwiazdki przydała się
do przerobienia małej tacki. Wzięłam ją ze względu na rozmiar, szary kolor i
możliwość zmiany tła.
Tacka miała pierwotnie napis, ale ja jakoś nie jestem ich wielką
fanką.
Praca z folią okazała się tak bezproblemowa, że dokupiłam
jeszcze dwa wzory: marmurowy i kwiatowy. Moje kolory, no i jak się oprzeć?
A kilka dni temu nie oparłam się pasiastym pudełkom.
Idealne i niedrogie, jak nie wziąć? ;)
Sama nie wierzę, ale chyba po rocznej przerwie wróciłam do
szydełka. Zdziwiona tym, że tego się nie zapomina zaczęłam małą rzecz z myślą o
nadchodzących świętach. Obym zdążyła!
Mam nadzieję, że już powoli zacznie się wszystko wizualnie
zmieniać na lepsze. Zaczyna się obudowa ścian po wyburzeniach. To plany na najbliższe dni.