Spora przerwa we wpisach zrobiła się chyba sama ;) Nie wiem,
kiedy zleciał kolejny miesiąc remontu. Coraz bardziej przypomina to bieg z
przeszkodami i to w wersji ekstremalnej. Długo by pisać, dość że wspomnę, iż mamy
na koncie złamaną rękę.
Do tego wkręciłam się w ogród na dobre i każdą pogodną chwilę
w ciągu dnia staram się jemu poświęcać.
Odkrywam też uroki tarasu, który staje się powoli
składzikiem z donicami wypełnionymi tym, co tylko mi w oko wpadnie :) Nie ma w
tym żadnej koncepcji ani głębszego zamysłu, to po prostu efekty pierwszej fascynacji
własnymi roślinkami.
Za to nie mam nadal natchnienia do kupowania drobiazgów do
domu. Surowość remontu odstrasza każdą moją wizję. Skusiłam się jedynie na
kubki w prl-owskim stylu i hitowe słoiki ze słomką. Ich ceny od dawna mnie odstraszały,
aż trafiłam na te po 5 zł i uległam. Trzeba im przyznać, że są idealne na
taras.
Do tego dołożyłam zakup mini szklarenki, która podpasowała
mi swoimi niewielkimi rozmiarami. Aaaaaaaaa i na tarasie pojawiają się pierwsze
pomalowane drewniane skrzynki po owocach. Mam na nie plan, ale przyznaję, że
malowanie idzie mi jak po grudzie. Jak skończę przed końcem lata, pokażę je ;)
A co wewnątrz domu?
Powoli zaczyna się robić coraz „czyściej”. Trzeba na to
wziąć duuuuużą poprawkę, bo przy kładzeniu i szlifowaniu gładzi o czystości można
zapomnieć, ale wizualnie staje się to milsze dla oka.
Zaczęło się od piętra. Na pierwszy ogień połączone pokoje
Ady.
Pokój Bez Przydziału obok adkowego też już jest po wstępnych
pracach.
Tak samo jak korytarz na piętrze. Jedna ściana już gładka,
druga jeszcze przez chwilę poorana kablami.
Wizja białych ścian coraz bliżej spełnienia :) Jeszce trochę
cierpliwości.
Pozdrawiam!