Jutro święto, na które zawsze z niecierpliwością czekam. Już z samego rana 26 maja pędzę do Mamy z życzeniami. W tym roku prezent już dostała, bo nie byłabym w stanie go ukryć, ale życzenia na pewno będą. Tym razem zrobiłam dwie kartki, także dla Mamy narzeczonego, bo te kartki dołączymy do prezentów, które dostaną od nas w dniu ślubu. Karteczki skromne, nawet scrapem tego nie nazywam, ale życzenia prosto z naszych serc. Bardzo ostatnio polubiłam kalkę techniczną i chętnie ją wykorzystuję. A za koronkę tym razem robi ornament wycięty z ozdobnej, papierowej serwetki. Mam tylko cichą nadzieję, że kartki spodobają się Mamom...
niedziela, 24 maja 2009
Kartki dla Mam
Jutro święto, na które zawsze z niecierpliwością czekam. Już z samego rana 26 maja pędzę do Mamy z życzeniami. W tym roku prezent już dostała, bo nie byłabym w stanie go ukryć, ale życzenia na pewno będą. Tym razem zrobiłam dwie kartki, także dla Mamy narzeczonego, bo te kartki dołączymy do prezentów, które dostaną od nas w dniu ślubu. Karteczki skromne, nawet scrapem tego nie nazywam, ale życzenia prosto z naszych serc. Bardzo ostatnio polubiłam kalkę techniczną i chętnie ją wykorzystuję. A za koronkę tym razem robi ornament wycięty z ozdobnej, papierowej serwetki. Mam tylko cichą nadzieję, że kartki spodobają się Mamom...
sobota, 23 maja 2009
Chlebowy Anioł
Ostatnio byłam w domu plastyczki, która robi dla nas zamówienie w związku ze ślubem i zauważyłam u niej anioła, od którego nie mogłam oderwać wzroku. Okazało się, że jest on już zrobiony dla kogoś, ale narzeczony od razu poprosił, żeby zrobiła takiego dla mnie :) Byłam w szoku i z niemym zachwytem zgodziłam się. Jak tylko odzyskałam głos, poprosiłam, żeby zamiast podstawki na tealighty, anioł w rękach trzymał chleb. W końcu chlebki to moja pasja... Będzie anioł moim natchnieniem :)
środa, 20 maja 2009
Wystrzegaj się... teściowej, adwokata i lekarza.
Dostałam prezent. Od moja przyszłej teściowej, która właśnie wróciła z wycieczki do Hiszpanii. Przywiozła mi coś, co jest i śmieszne, i chyba ... prawdziwe :) Jest to kafelka z napisem takim, jak tytuł tego posta: "Wystrzegaj się teściowej, adwokata i lekarza".
Słowa jak znalazł!
niedziela, 17 maja 2009
Waza, chleb i cebularze
Dość nerwową ostatnio atmosferę w moim umyśle postanowiłam rozładować w kuchni. Wypróbowałam dwa nowe przepisy, które pojawiły się w Weekendowej Piekarnii i w ten sposób po raz pierwszy upiekłam cebularze, które dotychczas sporadycznie kupowałam. Oprócz tego spróbowałam chleba z płatkami owsianymi i jabłkami. Chyba ta nerwowa atmosfera miała wpływ, bo zapomniałam chleba posypać płatkami . Mimo to chlebek smakuje nam, jest wilgotny, chociaż ja jabłek w nim nie wyczułam :) Polecam wypróbowanie cebularzy, robi się je błyskawicznie i nie trzeba zakwasu! :) Tylko trzeba uważać, żeby ich nie przypiec, bo ja pierwszą turę trochę za długo trzymałam w piekarniku i wyszły zbyt chrupiące :)
Chleb wystąpił na zdjęciach z wazą, którą podarowała mi chrzestna narzeczonego ( oprócz wielu! innych rzeczy ). Mimo że, nosi ona ślady używania, bardzo mi się podoba, bo jestem trzecim pokoleniem, które będzie jej używać. Nie widziałam jeszcze osoby, która z taką radością oddawałaby swoje rzeczy. Bardzo cieszyła się, że podobają mi się te przedmioty, bo myślała, że wszyscy młodzi ludzie wolą minimalizm w urządzaniu wnętrz :)
Cebularze
5 dag drożdży świeżych
1 łyżka cukru
1/2 kg maki (najlepiej krupczatki)
1 szklanka mleka
1 jajko
1 łyżeczka soli
6 dag margaryny- dałam masło
1 kg cebuli
3 czubate łyżki maku
Olej
Drożdże mieszamy z cukrem, 2 łyżkami maki i częścią cieplnego mleka. Pozostawiamy do wyrośnięcia.
Rozpuszczamy w garnku masło z reszta mleka. Wyrośnięty rozczyn i cieple mleko z masłem dodajemy do maki z sola. Jajko roztrzepujemy za pomocą widelca i dodajemy do pozostałych składników zostawiając trochę na posmarowanie brzegów cebularzy (około łyżki).
Wyrabiamy ciasto tak, aby odstawało od reki, w razie potrzeby dodajemy make. Następnie pozostawiamy do wyrośnięcia aż podwoi objętość.
Gdy ciasto rośnie, przygotowujemy cebule - kroimy ja w kostkę i podsmażamy na oleju do uzyskania złotego koloru. Do cieplej jeszcze, ale już zdjętej z ognia cebuli wsypujemy mak oraz doprawiamy sola i pieprzem.
Ciasto dzielimy na 12 części. Każda cześć wałkujemy na owalne placki. Brzegi placków smarujemy pozostawionym jajkiem. Następnie kładziemy porcje cebuli, rozkładając ja równomiernie po całym placku. Zanim wstawimy do gorącego piekarnika, poczekajmy chwilkę, aż znów podrosną.
Pieczemy w 200 stopniach do momentu, aż cebularze się zarumienia.
piątek, 15 maja 2009
Cynowa misa w roli głównej
Niedawno pokazałam nowy zakup - cynową misę, ale zdjęcia bardziej skupiły się na woreczku, który w niej położyłam oraz tulipanach, wieć żal mi się jej zrobiło i zafudowałam jej osobną sesję :) Zakochałam się w niej, bo stanowi wdzięczne tło dla wielu dekoracji. Teraz jest sezon konwaliowy, więc cieszę się nimi, póki są i wypełniam każde miejsce w domu. Nie wiem dlaczego, ale te kwiatki bardzo kojarzą mi się z komuniami. Chyba sama miałam na stole podczas mojej komunii takie bukieciki... W ogóle maj to piękny miesiąc ;) A konwaliom i misie towarzystwa dotrzymuje świeca, waniliowa. Jak ona pachnie! Nie trafiłam jeszcze na zapachowe świece, które pachniałyby także podczas palenia, a nie tylko wtedy, gdy się je wącha w sklepie :) A ta jest chlubnym wyjątkiem!
czwartek, 14 maja 2009
Zapraszamy do stołu
poniedziałek, 11 maja 2009
Świecznik po przejściach
Ostatnio wciągnęłam się w malowanie przedmiotów metodą suchego pędzla. Tym razem ćwiczyłam na świeczniku, który zrobiłam z części lampy znalezionej przy śmietniku. Natknęłam się na nią podczas porannego spaceru z psem i trochę dziwnie pewnie wygladałam paradując z psem i tym brudnym znaleziskiem do domu, ale było w miarę wcześnie :) Okazało się, że noga lampy składa się z trzech części, które posklejałam i wyszło z nich takie coś. Żałuję tylko, że nie zrobiłam zdjęcia całej lampy, co jak zwykle przypomniało mi się po fakcie. Świecznik teraz znalazł u mnie nowy dom i dumnie prezentuje się obok konwalii, które obdarzają nas pięknym zapachem oraz karafki, którą moja mama wiozła z Pomorza na Śląsk w pociągu. Waży ona chyba z dwa kilogramy i mama żartowała, że trzymała ją pod ręką w razie obrony :) Ale wiedziała, że będzie mi się podobała, więc mężnie dźwigała ją w bagażu :) THX MUM!
niedziela, 10 maja 2009
Chleb ze słonecznikiem
Chyba już zdążyłam się uzależnić od Weekendowej Piekarni :) Nie wyobrażam sobie tygodnia bez upieczenia chleba, czasem nawet piekę go dwa razy w tygodniu. Tym razem skusiłam się na chleb ze słonecznikiem, który jest jednym z naczęściej pieczonych przeze mnie. Jednak zaproponowany przepis trochę różnił się od "mojego", więc tym chętniej wzięłam się za pieczenie. Chlebek jest naprawdę bardzo łatwy do wykonania, dlatego osoby, które nigdy nie piekły, zachęcam do spróbowania właśnie tego przepisu. A ja muszę w końcu kupić odpowiednią foremkę, bo mam dwie i żadna nie jest dobra: jedna za mała, druga za duża :)
Wieczorem, w przeddzień pieczenia:
* 100g zakwasu żytniego (najlepiej z mąki żytniej razowej)
* 100g mąki pszennej razowej
* 200g mąki żytniej razowej
* 130g letniej woda
Wszystko wymieszać łyżką, dodając tyle wody aby utworzyła się miękka masa. Przykryć i pozostawić na noc w temp. pokojowej.
Na drugi dzień rano dodać:
* 180g mąki pszennej razowej
* 200g mąki żytniej razowej
* 1,5 łyżeczki soli
* 1 łyżka kminku lekko roztłuczonego w moździeżu
* 100g nasion słonecznika
* letnia woda
Wszystko razem wymieszać, dodając wody tyle aby powstało miękkie lecz nie luźne ciasto. Ma się lekko mieszać ale nie rozpływać .Pozostawić na 10 minut aby odpoczęło i przełożyć do naoliwionej (można wysypać otrębami) dłuższej keksówki lub dwóch małych. Przykryć naoliwiona folią i pozostawić do wyrośnięcia (ok. 2,5 godz). Ma podrosnąć o ok 70% objętości. Posmarować wierzch chlebków roztrzepanym jajkiem, posypać ziarenkami słonecznika i po wierzchu posmarować ponownie przyklejając ziarenka do chleba.
Piekarnik nagrzać do 250stC. Wstawić chleb i obniżyć temp. do 220stC.
Piec ok 1 godz. Wyłączyć i pozostawić chwilę w piekarniku. Chleb ma być ciemno brązowy, dobrze wypieczony. Wyjąć na kratkę i ostudzić. Kroić po całkowitym wystudzeniu, najlepiej na drugi dzień.
piątek, 8 maja 2009
Pojemniki kuchenne po liftingu
Prawie rok temu kupiłam na wyprzedażdy w jednym z hipermarketów trzy ceramiczne słoiki. Używałam ich, ale stały schowane głęboko w szafce, bo niezbyt przypadły mi do gustu. Oglądając bloga Ity - Jagodowy Zagajnik - zachwyciłam się żeliwnymi wykończeniami słoików i zamarzyłam o czymś takim u siebie. Pomalowałam słoiki ( najpierw primerem, stąd te białe smugi na słoikach na zdjeciu sprzed metamorfozy ), a następnie długo nie umiałam wybrać wzoru. W końcu trafiłam na papier z reprodukcjami włoskich zdobień i od razu oczyma wyobraźni zobaczyłam go na moich pojemnikach. Długo trwało lakierowanie, a i malowanie żeliwnych wykończeń też do najłatwiejszych nie należało. Po raz pierwszy malowałam metodą suchego pędzla i tak mi się spodobała, że wykańczam nią kolejne przedmioty. Papieru jeszcze trochę zostało, więc myślę, że do pojemników dołączą inne przedmioty z tym wzorem. I teraz chyba pojemniki w końcu zobaczą światło dzienne :)
środa, 6 maja 2009
Woreczek i cynowa misa
Wyszłam do miasta po coś do jedzenia, a wróciłam z dwiema rzeczami, których nie mogłam nie kupić. Pewnie mój narzeczony nie miałby tego problemu, bo wg niego jak można "być zmuszonym do kupna czegoś ?" :) Ale jakoś ten nagły zakup wytłumaczyłam i teraz cieszę się cynową misą i haftowanym woreczkiem. Na szczęście obie rzeczy były taniutkie i mam mniejsze wyrzuty sumienia, że w czasie, kiedy mamy mnóstwo innych wydatków kupuję "przedmioty zbytku". Ale tyle się naoglądałam na wielu blogach haftowanych woreczków, że jak ten zobaczyłam, to pomyślałam, że chyba specjalnie na mnie czekał. Towarzystwa obu przedmiotom dotrzymują kolejne tulipany od przyszłej teściowej. Na szczęście na nie nie mam alergii :) I tak sobie myślę, że chciałabym kiedyś sama umieć wyhaftować taki piękny wzór...
wtorek, 5 maja 2009
Kalosze poproszę i ... wyróżnienie
Jeszcze nie minęła moja radość z otrzymania "kreatywnych kotów, a tu Kasandra obdarowała mnie kolejnym. Bardzo dziękuję za nie, jest mi miło, że ktoś ogląda moje tworki na blogu. Ja jestem czasem aż oszołomiona pomysłami osób, których blogi nałogowo oglądam, więc wszystkie blogi z listy nagradzam. W każdym znalazłam wiele inspiracji, więc nie mogłabym wyróżnić tylko kilku.
poniedziałek, 4 maja 2009
Bagietki z pomarańczą i chleb fiński
W ten piękny, majowy weekend wypróbowałam dwa nowe przepisy zaproponowane w Weekendowej Piekarni. Na pierwszy ogień poszły bagietki: bezproblemowe w wykonaniu, smaczne w jedzeniu. Mają chrupiącą skórkę i delikatny zapach pomarańczy. Nie mam formy do pieczenia bagietek, więc musiałam poratować się ściereczkami podczas wyrastania. Na szczęście, ich ostateczny kształt był w miarę zbliżony do wzorca :)
400 g białej mąki pszennej
250 g mąki razowej pszennej
1 łyżka soli morskiej
1 łyżka brązowego cukru trzcinowego
350 g wody
350 g zakwasu- ( wieczorem można wziąć ok. 50 g zakwasu –czy to pszennego czy żytniego i 150g maki pszennej białej i 150 g wody, wymieszać, nakryć i zostawić na noc w cieple )
-------------------
3 łyżki ziaren maku
otarta skórka z 1 pomarańczy
Wyrobić ciasto ręcznie (ok. 15-20 min), przed końcem wyrabiania dodać mak i otartą skórkę;
uformować kulę, przykryć i zostawić do wyrośnięcia na ok. 3 godz. (w temp. 23-25°). ( Ja polecam 1-2 razy złożyć ciasto w trakcie rośnięcia )Następnie ciasto odgazować, lekko wyrobić (ok. 1 min.), podzielić na 3 części i z każdej uformować bagietkę. Bagietki mogą wyrastać między ściereczkami lub na specjalnej foremce do bagietek. Zostawić do ponownego wyrośnięcia na ok. 2 godziny.(czasami pieczywo na samym zakwasie potrzebuje więcej czasu i myślę ,że 3 godziny nie zaszkodzą )
Piec w temp. 230° (nie zapomnieć o spryskaniu wodą) ok. 25 min. (po 20 min. można przykryć folią aluminiową jeśli pieczywo zbyt szybko brązowieje).
Fiński chleb JOULULEIPPA
tradycyjny fiński chleb bożonarodzeniowy :)))
1 łyżeczka - 5 ml, 1 łyżka - 15 ml
Zaczyn
* 1 łyżeczka 9 procent. Octu( ja dam 10 % bo taki jest w Polsce pół na pół z winnym co ma 6%)
* 350 ml gorącej wody
* 400 ml mąki żytniej(białej lub razowej)
Zagotować wodę, lekko ja ostudzić (odstawić na 5- 7 minut ), dodać ocet i wtedy dodać mąkę. Wszystko dokładnie wymieszać, przykryć i pozostawić
w ciepłym miejscu, co najmniej 12 godzin.
* 25 ml wody
* 20 g świeżych drożdży
* 3 łyżki miodu (można mniej)
* 1 łyżką oleju
* 1 łyżeczka mielonego (startego) kardamonu
* 1 / 2 łyżeczki cynamonu
* odrobinka :) startej gałki muszkatołowej
* 1 łyżeczka soli
* 300 ml mąki żytniej razowej
* 300 ml mąki pszennej razowej (ostatecznie można i białej)
Do posmarowania
* 1 łyżka wody,
* 1 / 2 łyżki miodu,
* 1 łyżeczka soli morskiej (grubej)
Drożdże rozpuścić w wodzie z łyżeczką miodu. Pozostawić aż się spieni. Następnie wymieszać wszystko razem-zagnieść I zostawić do rośnięcia na godzinę, przykryte Wyjąć ciasto, na papierze do pieczenia uformować 2 podłużne bochenki (wąskie) - ja zrobiłam jeden bochenek. Zostawić do rośnięcia. Po 30-35 minutach wierzch posmarować wodą zmieszana z miodem i posypać sola. Piec przez 45 - 50 minut, 200 C. Wystudzić na kratce.
Zachęcam do spróbowania wypieku chleba, bo daje to wiele radości i satysfakcji, a smaku takiego pieczywa nie da się porównać z tym sklepowym.
sobota, 2 maja 2009
Storczyki i ich osłonki oraz kreatywne koty
Od Dag-esz, Violcio11, Elle, Martar i Elisse dostałam drugie w mojej blogowej karierze wyróżnienie: kreatywne koty. Jestem w wielkim szoku, że po niecałych dwóch miesiącach prowadzenia przeze mnie bloga, znalazły się osoby, które doceniły moje "szlaleństwa". Z całego serca za to piękne wyróżnienie dziękuję! A skoro ja także mogę przekazać kotki dalej, to chciałabym, aby zawędrowały do:
Elisse - za wielkie serce do naszych braci mniejszych
Martar - za to "coś" w zdjęciach
Dag-Esz - za "niebiańskie" pomysły
Violcio11 - za kobiecą intuicję i "marchewki" :)
Elle - za miłość do wszystkiego, co białe
Kasandry - za cuda, które szyje
Nettiki - za miłość do książek
Lloki - za cudne aranżacje
Ity - za elektryzowanie wszystkich swoimi pomysłami
AgiB - za niezwykłe dekupażowe cuda
Alice z Weekendowej Piekarni - za kreatywność w "domowej piekarni"
A tak przy okazji pokazuję moje storczyki, które od jakiegoś czasu robią furorę w polskich domach. Wszystkie trzy dostałam i muszę się pochwalić, że dwa z nich kwitną już drugi raz. A to podobno nie zawsze się zdarza. Natomiast w temacie osłonek na storczyki najczęściej pojawia się stwierdzenie, że powinny być przezroczyste, aby nie odciągać wzroku od piękna kwiatów, ale ja chyba jeszcze nie trafiłam na takie, które spodobałyby mi się. Wobec tego narazie umieściłam je w szklanych naczyniach, które wcześniej nie miały konkretnego zastosowania. Do tego dodałam, to co akurat znalazłam w pudełku z różnymi "przydasiami". Jednak poległam chyba podczas robienia zdjęć: bardzo trudno uchwycić coś, co znajduje się za szkłem. Jeśli ktoś ma na to patenty, proszę o porady :)
Udanej majówki!