Monotematycznie się u mnie zrobiło, ale cóż robić, kiedy ciągle kuchnia na tapecie. Tym razem będzie o drobiazgach. Pierwszy z nich to materiałowy pokrowiec na bułeczki. Uszyty przeze mnie! Wprawione krawcowe proszę o przymknięcie oka na to, co napiszę, ale dla mnie to było jak wspięcie się na Mount Everest :) Powoli zaczynam rozumieć się z maszyną do szycia, co cieszy mnie niezmiernie, bo plany mam wielkie :)
Druga nowość to wymarzona waga. Zauroczyła mnie nią Basia - Elle, która pokazała ją u siebie. Tuż przed urodzinami delikatnie zasugerowałam Mężowi, że podobają mi się takie retro wagi. Kolejne marzenie spełnione :) Chociaż trochę ta tarcza mało "retro", ale obroniła się czerwoną wskazówką. Pasuje do czerwonych akcentów w kuchni.
A ostatni mój nabytek to książka kucharska Tany Ramsay, w której zakochałam się od pierwszego przeglądnięcia. Nie jestem w tej dziedzinie ekspertem, więc moja opinia jest czysto subiektywna, ale książka spodobała mi się pod wieloma względami. Oprócz niebanalnych potraw ( część już wypróbowałam - m.in. ciasto czekoladowe widoczne na pierwszym zdjęciu ) i ciekawych sztuczek kucharskich zachwyca szatą graficzną. Jej lektura to także uczta dla oczu.
Dziękuję też za wyróżnienia. To bardzo miły znak, że to co tutaj umieszczam podoba się czytelnikom. Pozwólcie, że nie przekażę ich dalej, bo chwilowo mam zaległości blogowe i nawet nie wiem, kto już takie wyróżnienie otrzymał.
Podziękowanie też za kciuki i słowa wsparcia dotyczące mojego powrotu do pracy. Nie było i nie jest łatwo, ale sprawdziła się prawda, że takie rozstanie bardziej przeżywa Mama niż Dziecko. Adusia płynnie wkroczyła w nową rzeczywistość i oby tak dalej. Za to Mamie bardzo brakuje tych leniwych, spokojnych dni. Ale po pracy jestem tylko dla niej i spędzony razem czas jest tym bardziej cenny.
Pozdrawiam!