niedziela, 15 stycznia 2017

Sesja zdjęciowa, seria niefortunnych zdarzeń i kilka nowości.

Witajcie!
Z tak długiej przerwy chyba nawet nie wypada się tłumaczyć ;)
Ale jestem, wracam i lepszej okazji chyba nie mogłam sobie wyobrazić, jak możliwość pokazania mojego mieszkania na okładce właśnie "Mojego Mieszkania".


Temat zaprezentowania moich czterech kątów na łamach gazety krążył od dawna, ale jakoś nigdy nie było czasu ani okazji, żeby doprowadzić to do skutku. Chyba też się trochę bałam, hehe. Dopiero Agnieszka z bloga Happy Place przekonała mnie i pewnego majowego dnia zobaczyłam na własne oczy, jak wygląda profesjonalna sesja zdjęciowa. 
Agnieszce i Michałowi dziękuję za przygodę życia, a redakcji "Mojego Mieszkania" za niesamowite wyróżnienie, jakim jest umieszczenie mojej kuchni na okładce magazynu !
Natomiast wszystkich ciekawych mojego poddasza zapraszam do lektury!


Tak się też złożyło, że artykuł będzie pamiątką z mieszkania, które już niedługo opuszczę. Remont domu powoli wkracza w decydującą fazę i można powiedzieć, że już jedną noga jestem tam. A na pewno myślami, kiedy to trzeba podejmować strategiczne decyzje odnośnie wanny, kafli, umywalek i innych niekończących się detali. 
Mam ogromne zaległości w pokazywaniu postępów prac, dlatego będę tu wrzucać trochę starszych, i troszkę nowych ujęć. Te dwa poniżej pochodzą jeszcze z przełomu sierpnia i września, kiedy to niezmordowani panowie tynkarze czwarty !!! ( tak to nie pomyłka ) miesiąc pracowali nad ścianami. 


Gdyby nie termin ekipy od kafelkowania, pewnie jeszcze i piąty miesiąc spędziliby w moim domu.  Przyznaje, ściany są zrobione perfekcyjnie, wygładzone niczym tafla szkła, ale moje nerwy też przeszły niezłą szkołę przetrwania. 


Jak się szybko okazało, to był dopiero początek serii niefortunnych zdarzeń. 


W totalnym pośpiechu, bez dłuższego zastanawiania się wybrałam kafle na podłogi i ściany w kuchni i łazience. 


Jedne były dostępne od ręki, na inne trzeba było trochę poczekać, ale w końcu pojawiły się w domu.


Nie będę ukrywać, że najbardziej czekałam na płytki podłogowe, które marzyły mi się od dawna, ale których nigdy nie widziałam "na żywo". Zaryzykowałam i nie żałuję ani trochę !


Płytki ułożyłam ( tak na próbę, bo ciekawość mnie zżerała ), sfotografowałam i już miałam zrobić wpis, kiedy mój laptop wyzionął ducha. Miał ku temu wszelkie prawo, bo swoje życie miał bardzo intensywne, ale wybrał najmniej odpowiedni moment. Wiem, nie ma na to odpowiedniego :) 

Pożegnałam bez cienia tęsknoty panów od tynków i powitałam z radością ekipę kafelkarzy, którzy zaczęli z kopyta, porażając tempem prac. No zachwycona byłam, "nareszcie pracę przyspieszą" myślałam, kiedy to panowie porazili mnie też tym, że położyli płytki także na ścianie, na której ich być nie miało!
Do późnej nocy trwało delikatne zrywanie niezaschniętych jeszcze na szczęście kafli ze ściany, próbując ich nie uszkodzić, bo akurat te pochodziły z końcówki kolekcji i nie było żadnych szans na ich dokupienie. 
Poniżej dowód powodu mojego kolejnego załamania nerwowego ;)


Wszystko dobrze sie skończyło, kafle są już na WŁAŚCIWYCH miejscach, a ja tu wrzucę teraz kilka aktualnych zdjęć. 
Pierwsza sesja zdjęciowa w przyszłej kuchni, na nowym blacie, który jeszcze niezamontowany leży sobie na szafkach.


Tu widać kafle, jakie są położone na ścianie w kuchni, a wpadły mi od razu w oko. Są jakby metalizowane, z nierówną strukturą, cieniowaniem. Myślę, że idealnie wpasują się w wizję mojej przyszłej kuchni.
Mały zwiastun: 


Są też już zamontowane robione na zamówienie drzwi, na które trzeba było czekać o wiele dłuuuuuuużej niż zapowiedziane 6 tygodni. Czemu zrobione na zamówienie? Każda z 9 par drzwi ma inne wymiary, nie ma dwóch tych samych, do tego trzeba było dopasować tunele i korony. Postawiłam na klasyczne białe i są piękne. 
A tu wspomniane drzwi z widokiem na moją garderobę, w której stoi mój bożonarodzeniowy prezent - pierwszy moduł garderoby! 
( tak, to nie to miejsce, jeśli ktoś się właśnie zastanawia, hehe )
Garderobę przeniosłam z parteru na drugie piętro, a na jej miejscu powstała toaleta. Natomiast w tym pomieszczeniu będę miała zdecydowanie więcej miejsca :)


Po kłopotach z kafelkarzami przyszedł czas na stolarza. On pobił totalny rekord! W sierpniu obiecał zająć się tematem schodów, we wrześniu relacjonował, że już je robi, w październiku przestał odbierać telefony, a w listopadzie przyznał się, że jeszcze nawet nie zaczął ...  Śmiać się? Płakać? Wybrałam i to, i to, hehe. 
Na szczęście schody już się powoli wyłaniają z czeluści mroku, niedługo chyba będzie co fotografować. 


Jest jeszcze jedna, mała nowość: kolejny lokator Wymarzonego Miejsca, który od sierpnia rozrabia w mieszkaniu. Przedstawiam Rudolfa, najfajniejszego królika ever!


 A na koniec cała łobuzerska trójka w czasie świąt: Adka, Bohun i "troszkę" spory gabarytowo Rudolf pozdrawiają wszystkich tu zaglądających! 


 Do szybkiego przeczytania!
Mia

23 komentarze:

  1. Witaj! Ja właśnie dziś skomentowałam pod postem Moje Mieszkanie pod FB, wchodzę w blogera a tu, Twój post :) Szkoda, zostawiać tak piękne mieszkanie, ale nowe z całą pewnością będzie miało więcej serca... tak sobie myślę, że nie chciałabym mieć tyle nerwów, choć z drugiej strony... jeżeli to byłoby warunkiem posiadania nowego domu... za jakiś czas pewnie te wszystkie historie będą mniej doskwierać, a za kilka lat będą jedynie rozśmieszać... oby :)W każdym bądź razie, życzę dużo siły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za życzenia, przyda się dużo siły, oj przyda :) A z historii z domem już coraz częściej się śmieję, nie mam już siły na denerwowanie się, hehe.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  2. Pędzę z gratulacjami! Już przeczytałam wszystko od deski do deski, ale z tymi czasopismami tak mam, że wracam do nich i wracam i dopiero za którymś razem wpatruję się w szczegóły. Super, że się odważyłaś!
    Przy okazji pozdrawiam Rudolfa. Niesamowite, ale też mamy królika o tym imieniu, który nawet wygląda identycznie jak Wasz. Rudy łobuz :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo się cieszę, że się podoba !
      A nasz Rudolf już w sklepie został tak nazwany, nie zmienialiśmy. I też na niego Rudy wołamy :)
      Także pozdrowienia dla Ciebie i Twojego Rudego :)

      Usuń
  3. Gratuluję wspaniałej sesji zdjęciowej ,No i publikacji w moim ulubionym magazynie. Już jestem ciekawa Twojego pomysłu na nowe mieszkanie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa! Będę starała się robić częstsze wpisy z relacji z domu :)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  4. Co fakt to fakt, dawno Cię nie było.
    Gazetkę mam już odwiedziłam wszystkie Twoje kąty i jest cudnie !
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego na Nowy Rok
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję poprawę ;) Postaram się tu częściej bywać. Dzięki za miłe słowo!
      Pozdrowienia!

      Usuń
  5. Gratuluje "okładki". Od kilku lat mąż prowadzi firmę rem.-bud.Nigdy jeszcze nie zawiódł inwestorów czasem nawet kosztem własnego zdrowia lub rodziny. Od lat też narzeka na swoich kolegów po fachu którzy inwestora- zleceniodawce mają za nic. Nie możemy tego zrozumieć:( Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziekuję, cieszę się, że się podoba :) Niestety, z fachowcami bywa różnie: zawiodłam się mocno już kilka razy, ale też mam dobre przykłady: panowie od instalacji elektrycznej uwinęli się tak szybko, że nawet nie zauważyłam ich obecności. A naprawdę było co robić ! Pozdrowienia ! ( dla męża - super fachowca też :) )

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak odebrałam ten artykuł - jako pożegnalny. I chociaż wiem, że cieszysz się urządzaniem domu, to mi będzie żal, że nie zobaczymy już kolejnych kadrów z Twojej przytulnej kuchni, w którą włożyliście też wiele pracy. Nowa chyba będzie w zupełnie innym stylu, sądząc po kafelkach? Natomiast te, które wybrałaś na podłogę, to moje marzenie od zawsze i mam nadzieję, że mi też będzie kiedyś dane je urzeczywistnić. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne wpisy w mniejszych odstępach czasowych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, ten artykuł w sam raz na pożegnanie, chociaż z mieszkaniem tak całkiem kontaktu nie stracę, może jeszcze kiedyś o sobie przypomni :) Tak, trochę inny styl, już nie tak rustykalny, po tylu latach zapragnęłam zmian.
      Będą wpisy, będą, już się kolejny szykuje :)
      Pozdrowienia!

      Usuń
  8. Witam! Ja świeżo po lekturze MM i podziwiania Twoich wnętrz. Piękne! Zauważyłam tam zlew o jakim marzę. Mam więc pytanie: Gdzie taki znajdę? I jak ci się go praktycznie używało? Pozdrawiam Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Zlew jest z Ikei, kupowany 7 lat temu, ale chyba nadal są dostępne bardzo podobne. To jest jednokomorowa wersja, ale ta duża. Użytkuje się bez zarzutu, brudzi jak każdy ;) ma kilka rysek na dnie, ale to nic takiego. Natomiast nie uszczerbił się, nie pękł, a tego się bałam, bo przecież nie jeden kubek czy garnek tam się przewrócił czy upadł.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  9. No i oto ja czytam gazety, które kupuję...aż wstyd się przyznać, ale nawet nie doczytałam, za to kupiłam Moje mieszkanie właśnie z powodu pięknej okładki, więc chociaż to mnie usprawiedliwia, ale obiecuję nadrobię:)
    za to remontu nie zazdroszczę, wiem będzie na pewno pięknie i tak jak sobie wymarzyłaś...
    Cieszę się, że Jesteś zadowolona pomimo tych kłopotów...czekam na dalsze relacje i uciekam do poczytania hihihi
    Pozdrawiam
    Aga z Różanej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ się cieszę, że się okładka podoba :) Sama nie wierzę, że to moja kuchnia, kiedy na nią patrzę, hehe. A remont daje tak w kość, że się przeprowadzki odechciewa momentami. Na szczęście już bliżej, niż dalej. Niedługo kolejna relacja.
      Pozdrowienia!

      Usuń
  10. Och nawet nie wiesz jak dobrze rozumiem Twoje zdenerwowanie - u mnie było dokładnie to samo - płytki, które miały być do łazienki kafelkarz położył na ścianie w kuchni... dobrze, że wieczorem zajrzałam do mieszkania, bo nie dałoby się uratować płytek, gdyby zaschły...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pocieszmy się nawzajem, że nie jesteśmy w tym same i jedyne :) Takie dodatkowe atrakcje, a ile śmiechu przy tym :)
      Najważniejsze, że pytki i u mnie, i u Ciebie uratowane. Oby jak najmniej takich przygód!
      Pozdrowienia!

      Usuń
  11. Wchodzę sobie do sklepu, rzucam okiem na półkę z gazetami, wzrok przykuwa okładka z piękną kuchnią... myślę sobie: skądś ją znam ;) o! Marta ma podobne kafle, i metalowy wieszak, i te szafki... ;) i wtedy już wszystko stało się jasne! Pozdrawiamy i gratulujemy! :))))) Ola Ch.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahahaha ! You made my day ! :)))))
      Wchodzę na bloga, czytam komentarz i myślę: kto mnie tak dobrze zna ?! Chwilę mi zajęło, zanim ogarnęłam, któż to taki :) Ale już wiem, dziękuję za gratulacje i cieszę się bardzo, że się podoba.
      Pozdrowienia i uściski !

      Usuń
  12. U mnie niedługo zaczyna się wielki remont, a raczej dobudowa domu, bo moja córka wraz z mężem postanowili zamieszkać z nami. Mają powstać dwa oddzielne duże mieszkania z oddzielnymi wejściami. Cieszę się, że będę ich miała obok, ale jestem przerażona zamieszaniem jakie powstanie. Gazetę widziałam i z całego serca gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie będę pisać, że nie będzie zamieszania ;) Będzie, i to spore, ale za to ile też frajdy i jaka przygoda. Trzymam kciuki za szybkie i bezproblemowe prace :)
      Dziękuję za gratulacje, bardzo mi miło :)

      Usuń
  13. Jeden rzut oka na okładkę i już wiem czyja to kuchnia:) Bardzo lubię tę Twoją kuchnię, super! ale Twoje nogi... no no! Nie zrozum źle, po prostu babska mała zazdrość:)))

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...