Kolejny tydzień minął, a ja nie wierzę, że tak szybko. Nasz
urlop dobiegł końca i właśnie kończę walkę z pourlopowym bałaganem walizkowym.
Drugi tydzień wyprawy minął pod znakiem wizyty u mojej Babci mieszkającej w
Szczecinie. Niewiele zdjęć miasta zrobiłam, chyba dlatego że znam to miejsce od
dziecka i patrzę na nie innymi oczami, niż turyści.
Na szczęście nie przeszłam obojętnie obok
zabytkowej pompy na wodę, która stoi obok wejścia do babcinej kamienicy. Te
pompy są porozrzucane po całym Szczecinie i pamiętam, że jako dziecko nie
potrafiłam przejść obok żadnej bez sprawdzenia, czy działa :)
Zaliczyliśmy też obowiązkową wyprawę na wały.
Spacerek byłby bardzo przyjemny, ale my wszędzie poruszaliśmy się tramwajami,
oczywiście ku wielkiej uciesze Adki! Mała ma faktycznie pasję motoryzacyjną,
hehe. A już ogromną wręcz radość sprawiło jej moczenie nóżek w tej fontannie.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się w zoo-safari. Wiadomo,
były mniej i bardziej egzotyczne zwierzęta, ale nic nie sprawiło nam takiej
frajdy, jak swojskie kozy. Okazało się, że do ich zagrody można wejść, więc zaopatrzeni
w karmę wkroczyliśmy na ich teren i wtedy nastąpiła szarża :) Mniej więcej
trzydzieści kóz pędem znalazło się wokół nas! Takiego czegoś my, mieszczuchy
się nie spodziewaliśmy :)
Dawno tak się nie uśmiałam i nie pamiętam też, kiedy
byłam tak brudna, jak po wyjściu z ich zagrody, ale z chęcią bym do nich wróciła.
Adka upodobała sobie najmniejszą kózkę i nie odstępowała jej na krok.
Już po powrocie do domu spotkaliśmy się z równie przyjaźnie
nastawionymi sarenkami. Te ich oczy, piękne!
Jedyne czego nam brakowało podczas wyjazdu, to obecności naszego
Bohuna. Oddany w dobre ręce Teściowej miał się jak u Pana Boga za piecem,
jednak tęsknota z obu stron była silna.
Niestety, nasz twardziel, który nigdy nie chorował, nie jest
już najmłodszy i tuż po naszym powrocie zaniemógł. Na szczęście już wraca do formy,
ale ja nie mogę nie myśleć o upływającym czasie. To nasz prawdziwy Przyjaciel…
Najfajniejsze psisko, jakie mogło się nam trafić!
Żegnam się obiecaną aktualizacją lemurzej rodzinki! Jak widać,
przygarnięty został nawet członek innego rodu odznaczający się tęczą na brzuszku :)
Pozdrawiamy gorąco!
Kurcze... Ale mieliście fajnie..........
OdpowiedzUsuńU mnie urlop niebezpiecznie także zbliża się ku końcowi (normalnie aż strach!), także korzystam póki co!
Pozdrawiam cieplutko........
Ach fajne takie wyjazdy, tylko żal tych naszych zwierzaków. U mnie starsze psisko też strasznie tęskni i już przeżywam co będzie, jak wyjedziemy na urlop, choć wiem, że zostaje pod dobrą opieką.
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Szczecinie, jakoś nie mogę się tam wybrać.
OdpowiedzUsuńAle widać, że Wasz urlop udany!
pozdrawiam!
Byłam w Szczecinie i bardzo mnie urzekło to miasto.
OdpowiedzUsuń