Zakładając ponad dwa lata temu mojego bloga nie spodziewałam się, że kiedykolwiek świat wirtualny stanie się tak bardzo namacalny. Nie przypuszczałam, że stanę oko w oko z osobą poznaną w naszej blogowej wiosce.
A tak właśnie się stało! Wystarczył jeden wpis na moim ukochanym blogu Mimi, kilka maili i po chwili popijałam kawę w "Le petit bistro" wraz z Gospodarzami Domu pod Jaszczurkami. Razem ze mną byli Mąż i Adka, więc więcej do pełni szczęścia nie potrzebowałam.
Spędziliśmy cudowny weekend w tym magicznym miejscu, zajmując piękny pokoik w dziewczęcym klimacie wybrany specjalnie dla Adki. Jej szczęśliwa buźka mówi sama za siebie! Ona z pasją odkrywała kolejne zakamarki domu, a ja z wypiekami na twarzy podziwiałam każdy drobiazg.
Siedząc w tym klimatycznym kąciku postawiłam nawet troszkę krzyżyków na moim hafcie.
Adka od razu połknęła wnętrzarskiego bakcyla i co cieszy mnie niezmiernie: żaden przedmiot Domu pod Jaszczurkami nie ucierpiał w wyniku jej działalności poznawczej :) A bardzo się tego obawiałam.
Sobota sprawiła nam miłą pogodową niespodziankę i późne popołudnie spędziliśmy na tarasie z kubkiem kawy, obserwując Adkowe harce ogrodowe. Kawa w takiej scenerii smakowała wybornie. Czy to miejsce nie jest magiczne?
Absolutnym hitem ogrodowym dla Adki były balie z wodą. Po pół godzinie przelewania wody była przemoczona od stóp do głów. Po szybkiej zmianie garderoby znów wróciła do tego zajęcia :)
Wybraliśmy się też na spacer po malowniczej okolicy. To pierwsze spotkanie Adki z górami.
Do domu wróciliśmy naładowani ogromną dawką pozytywnej energii. Tego było nam trzeba po szalonych ostatnich miesiącach. Oprócz cudnych wspomnień, mamy też ze sobą pyszne warzywka, z których właśnie gotuje się zupka, a nawet kultowy kefir, który musiałam bronić przed całkowitym wypiciem przez Męża. Nie mogłam sobie odmówić kilku drobiazgów, ale to temat na kolejny wpis.
Gorąco dziękujemy za ten niezwykły czas, który spędziliśmy w Domu pod Jaszczurkami! Za domową atmosferę, serdeczność i otwartość. Mam nadzieję, że Mimi wybaczy mi mierność moich zdjęć :)
Do następnego spotkania!
Pozdrawiam serdecznie!
To musiał być udany weekend!
OdpowiedzUsuńMy właśnie szukamy czegoś na kilkudniowe wakacje - może to jest właśnie to;)
Oj zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPiękny weekend i piękne chwile do wspomnień.
Pozdrawiam
No i cudne jest to, jak społeczność blogowa jest blisko siebie:) daje to dużo pozytywnej energii..
OdpowiedzUsuńBlogowe spotkania muszą być fajne i bardzo inspirujące.
OdpowiedzUsuńSylvia - z czystym sercem mogę polecić to miejsce. Jestt niezwykłe i przyjazne dziecku :)
OdpowiedzUsuńDuditka - na pewno będzie co wspominać!
tabu - tej pozytywnej energii to starczy mi na pewno na długo.
katesz- Mimi to niezwykła osoba i poznanie jej było dla mnie wielką przyjemnoscią.
Nominowałam Cię do Lovely Blog Award. Szczwgóły u mnie :) Zapraszam!
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTakie wyjazdy zawsze na długo zapadają w pamięci (:
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pat
dika - dziękuję za wyróżnienie.
OdpowiedzUsuńLovely Home - to prawda, mamy co wspominać, ale i mamy nadzieję na kolejne wizyty u Mimi :)
To już wiem kto bawił u Mimi jako pierwszy ;)
OdpowiedzUsuńWierzę, że na pewno było cudnie :) Po zdjęciach widać jak tam pięknie :)
Buziaki posyłam :)
P.S. Kto sprzedaje jeszcze maślanki? mleko w butelkach szklanych? bo u Mimi często pojawiają się zdjęcia z tymi butelkami i tak się zastanawiałam czy to osoba prywatna tak ma ;) czy moze gdzieś w sklepach można kupić takie? :)
OdpowiedzUsuńDag- eSz - Kefir, który przywieźliśmy od Mimi pochodził z OSM Wadowice. Pyszny był i już zostało po nim tylko wspomnienie :)
OdpowiedzUsuńOjej, ale fajnie! Jestem zaskoczona.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego uroczego wpisu.
Matko, ile tu pochwał i radości :-))) To dopiero!
Dziękuję Wam za wspólny czas. Miło było Was gościć i do szybkiego zobaczenia!
Dziękuję również za piękny i ciepły wpis w Księdze Gości.
Jesteście wzorcową Rodziną!
Nigdy Was nie zapomnę...
Pa!
Mimi
Ach, i zapomniałam jeszcze napisać, że czekam na efekt końcowy krzyżyków na Twoim hafcie :-)
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM PO ODBIÓR WYRÓŻNIENIA ;)
OdpowiedzUsuńWiesz ja miałam tez szczęście spotkać jedna z blogowych duszyczek -i owo spotkanie przerodzilo sie w spotkania...cudnej natury.Weranda czadzior.Widze ze Adka juz taka duźźia.Pozdrówka ciepłe-aga
OdpowiedzUsuńEh ja nie widziałam w moich polskich okolicach nigdzie takich... :( buuu ale tak to juz jest, że pewne produkty sprzedawane są tylko w pewnych rejonach :/// a może i do nas dotrze? ;) taki powrót do przeszłości... na razie w Norwegii widzę też nie nalepiej jogurty i śmietany w opakowaniach nr 6 :///
OdpowiedzUsuńTakie spotkania są wspaniałe. Ja swoje miałam w kwietniu, kiedy wracając do Polski, zrozumiałam, że odjechały wszystkie pociągi i autobusy do mojego miasta, z pomocą przyszła mi blogowa koleżanka, która zaproponowała nocleg i zwiedzanie Krakowa na drugi dzień. To był wspaniały gest dziewczyny o wielkim sercu i dziękuję losowi, że pozwolił na to spotkanie.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie udało nam się spotkać.... Wy wyjechaliście chwilę potem my przyjechaliśmy do Magicznego domu Mimi i Sebastiana.
OdpowiedzUsuńPOZDRAWIAM
Ja również miałam tę przyjemność spędzić kilka tegorocznych wakacji u Mimi, to niesamowite, bardzo urokliwe i pachnące miejsce, gdzie można się zrelaksować, wypocząć, nabrać sił i porozmawiać z ciekawymi osobami, o zakupach w sklepiku Mimi już wspominać nie będę:)
OdpowiedzUsuń