Bardzo lubię te początki zimy, kiedy spadający śnieg wywołuje moją radość. I pewnie już niedługo przyjdzie taki czas, kiedy będę narzekać na skrobanie szyb samochodu, śliskie chodniki i okropny mróz, jednak narazie cieszę się tym bardziej, że to pierwsza zima mojej córeczki.
W tym roku miałam jeszcze większą radość z opadów śniegu, bo po kilku miesiącach oczekiwania mogłam wyciągnąć z kredensu zimową scenkę. Zawsze marzyłam o czymś takim i chyba po prostu ta na mnie czekała. W wakacje pojechałam do hurtowani artykułów dekorcyjnych i z wielkim zdziwieniem zobaczyłam, że wśród przecenionych towarów stoi ona. Jej zakup w środku upalnego lata był totalną abstrakcją i szczytem perwersji, ale tej okazji nie mogłam przepuścić. Po powrocie do domu schowałam ją głęboko i obiecałam sobie, że wyjmę dopiero wtedy, gdy spadnie pierwszy śnieg. I w końcu doczekałam się.
Jest misternie wykonana i pięknie podświetlana. Aż chce się wejść do środka tych maleńkich domków i pomyszkować w nich :)
Dodatkową atrakcją jest lodowisko, na którym kręcą się łyżwiarze. Próby ich złapania to od dziś ulubiona zajęcie Duśki :)
Taki drobiazg, a jak cieszy!
Na pierwszy tydzień adwentu zrobiłam rożek wypełniony cukierkami. Każdego kolejnego tygodnia zawiśnie następny. Taki mój tygodniowy przydział słodkości :)
Z opadów ucieszył się też Bohun. Biega po śniegu jak szalony, kładzie się i wciska pysk w śnieżne zaspy. Taka nieskrępowana niczym radość. Oglądam to zawsze z uśmiechem na ustach.
Życzę udanego pierwszego tygodnia adwentu i zapraszam serdecznie na moje candy, na które można się zapisać tutaj.